Zapadał już wieczór, gdy dzieci w końcu poszły spać. Po całym dniu zabawy z nimi zaczęło mi się nudzić. Wyszłam z pokoju małej Sary i skierowałam się w stronę drzwi na końcu korytarza. Otworzyłam je i weszłam. Podeszłam do Maxa, który z przejęciem coś liczył. Stanęłam za nim.
-Co robisz?- szepnęłam Maxowi do ucha
-Liczę liczbę zgonów i urodzeń z ostatniego roku.- odpowiedział
-Wyglądasz na zmęczonego.- spojrzałam na niego
-Może trochę.- nie patrzył na mnie
-Oh... ty moje biedactwo.- westchnęłam -Pewnie już nie możesz?-
-Nie, na prawdę. Daje radę.-
Położyłam mu ręce na ramionach i zaczęłam je masować. Nie zdawałam sobie sprawy, że jest tak spięty. Mruknął z aprobatą i oparł się na biurku. Kontynuowałam moją czynjość przez dobre kilka minut.
-Może zrób sobie dzień przerwy.- szepnęłam
-Nie mogę. Mam za dużo papierkowej roboty.-
-Jutro pomogę ci się z tym uporać. A teraz...- siadam mu okrakiem na kolanach -Chodź do sypialni.-
-Na prawdę nie mogę.-
Pocałowałam go. On położył rękę na moim udzie. Pocaunek był bardzo namiętny, ale też delikatny. Napawałam się jego bliskością i dotykiem. Gdy zaczęło braknąć mi tchu, powoli się od niego odsunęłam, a on westchnął. Położyłam mu rękę na policzku i pomasowałam go kciukiem.
-Martwie się o ciebie Misiu.- szepnęłam
-Nie musisz.- odszepnął
-Prawie się nie widujemy. Jestem twoją żoną. Też chce mieć cię trochę dla siebie.- położyłam kciuk na jego wardze
-Masz.-
-Kiedy? Nocami? Lubie się patrzeć jak śpisz, ale też lubie, kiedy świadomie mnie dotyksz. Tymczasem wracasz o makabrycznych porach a wstajesz kiedy nawet słońce nie wschodzi. Praktycznie się nie widujemy, a już nie wspomnę o dłuższej rozmowie. Za mało śpisz Max.-
-Nie. Wysypiam się, naprawdę.-
-Nie kłam Max.- westchnęłam -Kocham cię, rozumiesz? Nie chce cię stracić.- przyłożyłam czoło do jego ust
-Tygrysku.- szepnął
-Jutro, nawet mi się nie waż tu przychodzić.- spojrzałam na niego twardo
-Tygrysku...- westchnął
-Nie, nie, nie, nie. Tym razem nie odpuszczę.- przerwałam mu -Nie przychodzisz tu i koniec. Jak będzie trzeba, to cię przywiążę do łóżka.- założyłam ręce ,a piersi
Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem. W końcu pokazał jak bardzo jest wyczerpany. Był blady, a usta miał zaschnięte. Miał widoczne wory pod oczami a włosy były splątane. Schował głowę zagłębieniu mojej szyi. Wplontałam mu rękę we włosy i pocałowałam w policzek.
-Idziemy?- szepnęłam mu do ucha
-Mam jeszcze mase pracy.- jękną
-Nie masz. Chodź.- wstałam i złapałam go za dłonie
-Na prawdę nie mogę.- szepnął, ale nie opierał się, gdy zaczęłam go ciągnąć w stronę wyjścia
-Nic się nie stanie, gdy odłożysz trochę pracy na kiedy indziej.- wyszliśmy na korytarz
-Ale Tygrysku...-
-Żadnych ale Max.- weszliśmy do pokoju -Kładź się.-
Posłusznie podszedł do łóżka i położył się na nim ciężko. Podeszłam i usiadłam obok niego. Wyjęłam spod jego ciała kołdrę, odrzucając ją na bok. Rozebrałam go do bokserek, choć zaklinał, że sam sobie poradzi. Leżał na brzuchu przytulając się do poduszki. Siadłam okrakiem na jego tyłku i zaczęłam mu masować mięśnie.
Z jego ust wyrwało się westchnienie, które zakończył przyjemnym mrukiem. Jego skóra na plecach była bardzo umięśniona i gorąca. Czułam jak jego mięśnie powoli się rozluźniają.
-Tygrysku...- mruknął
-Ciii... idź spać kochanie.- szepnęłam mu do ucha, po czym pocałowałam go w skroń
Zaśmiał się gardłowo.
-Mam problem w bokserkach.- powiedział
-Mam przestać?- odsunęłam dłonie
-Nie.- szepnął uśmiechnięty
Delikatnie położyłam ręce na jego plecach. Już ich nie masowałam, po prostu jeździłam nimi powoli po jego miękkiej skórze. Westchnął i całkowicie się rozluźnił.
-Spróbuj zasnąć Misiu.- szepnęłam
-Yhm...- mruknął
Już po chwili usłyszałam jego miarowy oddech. Pocałowałam go w policzek i przykryłam kołdrą. Złapałam za telefon i wyszłam na korytarz. Wybrałam numer Em.
-Cześć Emily.- powiedziałam gdy odebrała -Nie przeszkadzam?-
-Nie. Co się dzieje?-
-Mam do ciebie proźbę.-
-Jaką?-
Westchnęłam.
-Mogłabyś się zająć jutro dziećmi?-
-Oczywiście. Co się dzieje?-
-Chce zastąpić Maxa. Strasznie się przemęcza. Jest cieniem samego siebie. Musi odpocząć, rozumiesz?-
-Oczywiście. Wpadniemy o 8 okej.-
-Tak. Poproszę jeszcze Lily. Dzieci bardzo ją lubią.-
-Ok. Dozobaczenia jutro.-
-Cześć.-
Rozłączyłam się i zadzwoniłam z tą samą proźbą do siostry Maxa. Oczywiście zgodziła się z ochotą. Po chwili namysłu zadzwoniła do najmłodszego brata mojego męża-Damona.
-Halo.- odezwałam się
Przez chwilę po drugiej stronie była cisza.
-Cenobia? To ty?- zapytał
-Tak Damon. Mam do ciebie proźbę.-
-Jaką?-
-Mógłbyś wyciągnąć Maxa za dwa dni na tydzień z miasta? Chce, żeby trochę odpoczął od tej papierkowej roboty.-
Znów zapadła cisza.
-Jasne. Gdzie?-
-Nie wiem. Zaszalejcie. Tylko jest jeden warunek: on nie może wiedzieć, że to ja ci to podsunęłam. Będzie się czuł jak dzieciak. Wyciągnij go na jakąś ,,męską wyprawę" czy inne takie duperele. Zrobisz to?-
-Tak. Oczywiście.-
-Dziękuję.-
-Nie ma za co.-
-Do zobaczenia.-
-Do zobaczenia.-
Przeczesałam włosy i już łapałam za klamkę od drzwi, gdy ktoś zaczął wchodzić po schodach. Spojrzałam w tamtą stronę. Po schodach szedł najbardziej zaufany beta Maxa-Kaspian.
Poczekałam. Gdy stanął obok mnie zauważyłam, iż miał pokaźny plik dokumentów w ręce.
-Gdzie Max.- zapytał
Wyciągnęłam ręce po papiery.
-Robi sobie wolne.- odpowiedziałam odwracając się w stronę gabinetu
-Jak to?- zapytał -Rada wie?-
-Kaspian.- odwróciłam się w jego stronę -Aktualnie mam w dupie rade. Max za dużo pracuje. Musi odpocząć.-
-Ale...-
-Nie ma żadnych ale. Całą odpowiedzialność biorę na siebie.-
Spojrzał na mnie przenikliwie i skinął głową.
-Rozumiem.- szepnął
Odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie.
-Kaspian.- odezwałam się
-Tak?- spojrzał na mnie
-Gupio mi, ale mógłbyś mi jutro pomóc? Chce trochę pomóc Maxowi, żeby nie miał tyle pracy, ale ona się sama nie wykona, a ja jestem w tym cienka, jeżeli mam być szczera.-
-Jasne.- uśmiechnął się
-Dziękuję.- szepnęłam
Kaspian ruszył przed siebie. Wpatrywałam się w niego, dopóki nie zniknął mi z oczu. Wtedy się odwróciłam i skierowałam się do gabinetu. Otworzyłam ciemne drzwi. Położyłam papiery na biurku. Przeciągnęłam się i wróciłam do pokoju. Musiałam się wyspać, bo jutro czekał mnie ciężki dzień. Weszłam po cichu do pomieszczenia i delikatnie ułożyłam się obok Maxa. Od razu poczułam jak jego ręka obejmuje mnie w pasie.
-Gdzie byłaś?- szepnął
-Musiałam zanieść papiery.-
-Odwróć się w moją stronę.- zarządał
Zrobiłam to, o co poprosił. Przysunął swoją twarz do mojej. Leżał tak nieruchomo. Gdy już myślałam, że śpi, on jeszcze bardziej się zbliżył i pocałował mnie delikatnie. Poczułam jak przez moje ciało przebiegają dreszcze. Odsunłam go trochę.
-Powinieneś spać.- szepnęłam
-Yhm...- znów złączył nasze usta
-Będziesz jutro zmęczony.-
-Yhm...-
Nie pozwolił mi już nic więcej powiedzieć, bo brutalnie przycisnął moje usta do swoich. Całował zachannie i pożądliwie. Każdy ruch jego warg rozgrzewał mnie do czerwoności i zalewał ciepłym strumieniem dreszczy. Położył się na mnie i nie pozwalał się dotknąć. Trzymał moje ręce po obu stronach mojej głowy. Przejechał nosem po mojej szyi.
-Max, miałeś się nie przemęczać.- szepnęłam
-Tak dawno cię nie dotykałem w ten sposób.- szepnął mi do ucha, po czym je przygryzł
-Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł.- przygryzłam wargę, aby stłumić westchnienie, które wywołały pocaunki Maxa na mojej skórze
-Jest mi tak dobrze.- odpowiedział
-Naprawdę, nie chcę ci odmawiać, ale muszę.-
-Nie musisz.- zassał moją skórę w miejscu oznaczenia
Jęknęłam naprawdę głośno. Dopiero po jakimś czasie uświadomiłam sobie, iż nie jesteśmy sami w tym domu, bo wszakże sami tutaj nie mieszkamy. Stłumiłam kolejne jęki.
-Max.- szepnęłam gdy zostawił to oznaczenie
-Pozwól mi, proszę.- spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem
-Powinieneś odpoczywać, a nie się dodatkowo przemęczać. Martwię się o ciebie, Misiu. Obiecuję, że jutro, kiedy odpoczniesz to ci pozwolę. Teraz na prawdę nie możemy.-
Puścił moje dłonie, a ja złapałam jego twarz. Pocałowałam go w czoło i pozwoliłam, by się ze mnie ześlizgnął.
-Idź spać, kochanie.- szepnęłam i go przytuliłam
Wtulił się w moją szyję i tak pozostał. Długo czekałam, żeby usnął. Pozwoliłam sobie przymknąć oczy tylko wtedy, gdy usłyszałam jego miarowy oddech. Zasnęłam.
CZYTASZ
Chcę Cię Tylko Kochać.
VampiriOn: Poczułem przepiękny zapach. Podążyłem za nim. Weszłem przez wielkie drewniane drzwi prowadzące do gabinetu mojego Alfy. A tam siedziała ona. Siedziała do mnie tyłem, ale i tak wiedziałem, że to ona. Alfa spojrzał na mnie groźnie. -Max wyjdź.- ry...