11

1.5K 133 6
                                    

Mam już dość. Setna osoba rozmawia ze mną. Byłoby wszystko okej, gdyby nie fakt, że nikogo tutaj nie znam. Ci ludzie są na prawdę mili i w ogóle, ale... jest ich za dużo. Moja głowa już pęka od informacji na temat kto, z kim, kiedy i gdzie. Najbardziej nie lubiam (a tacy byli) tych, którzy mówili coś w stylu: ,,Viktoria, była Maxa, miała przepiękny głos. Śpiewała bez przerwy. A ty umiesz śpiewać?", wtedy odpowiadałam na przykład ,,Umiem całkiem nieźle, ale nie lubię.", a oni robili takie zawiedzione miny, jakby myśleli, że mogłabym być idealna i bez żadnych wad, a z ich ust wydobywało się takie ,,Oh". I wtedy odchodzili z głupimi wymówkami.
Gdy i ta osoba sobie poszła, zaczęłam szukać wzrokiem Maxa. Zamiast tego wyłapałam Emily. Ruszyłam w jej stronę.
-Cześć mała.- przytuliła mnie -Tłoczno tu, nie?- zaśmiała
-Chodź ze mną na stronę.- poprosiłam -Źle się czuje.-
-Jasne. Chodź.- złapała mnie za dłoń -Krystian.- zwróciła się do mężczyzny, trzymającego dziewczynkę na rękach -Zaraz wrócimy.-
-Co się dzieje.- zapytał zmartwiony
-Nic. Idziemy odpocząć.-
-Dobrze, ale za godzine daj mi znać, że wszystko w porządku.-
-Jasne.- pocałowali się
Odniosłm nieodparte wrażenie, że naprawdę zaczynam go lubić. Odsuneli się od siebie. Oddaliłyśmy się na znacznął odległość od towarzystwa. Gdy w końcu zostałyśmy same, a muzyki z przyjęcia prawie nie słyszałyśmy, puściłam ogromnego pawia w pobliższe krzaki.
-Uu... chyba na prawdę jest źle.- stwierdziła
-Tylko trochę.- odpowiedziałam i znów wstrząsneły mną konwulsje
-Może powinnaś o tym porozmawiać z Maxem i poprosić go, żeby to wszystko skończył.- machnęła ręką jakby chciała pokazać niewidoczne przyjęcie
-Nie. On chyba jest szczęśliwy, że może mnie przedstawić całej rodzinie, a ja nie chce mu tego psuć.- Emily podała mi chusteczkę -Dziękuję.- wytarłam usta
-Daj spokój. Na pewno zrozumie.-
-Ale ja będę miała wyrzuty sumienia, że mu popsułam zabawę.-
-To chcesz tam wrócić?- zapytała
Na samą myśl, że znów będę musiała się tak denerwować, zwróciłam kolejną porcję posiłku.
-Wszyatko w porządku?- usłyszałam Maxa
Przestraszona wyprostowałam się do pionu.
-Tak. Wszystko jest ok.- uśmiechnęłam się
-Jesteś chora?- podszedł do mnie i położył mi rękę na czole
Spojrzałam na niego jak na idiotę.
-Nie jestem chora. A poza tym. Sprawdzasz temperaturę mi? Wampirowi?-
-To czemu wymiotowałaś? Jesteś w ciąży?- spojrzał na mnie z nadzieją
-Nie, Misiek. Wapiry podczas ciąży nie wymiotują. Po prostu zakręciło mi się w głowie i tyle.-
-Nie kłam.- powiedziała Emily -Jest bardzo nieśmiała. W dużym towarzystwie nieznanych jej osób denerwuje się i czasami wymiotuje.-
Spojrzałam na nią wściekłym wzrokiem. Uśmiechnęła się złowieszczo po czym wycofała się. A to... kabel.
-Naprawdę? Czemu nic nie mówiłaś?- spojrzał na mnie smutno
-Bo nie chciałam ci psuć zabawy.- wyznałam
-Bardziej niż zabawa, kręcisz mnie ty.-
Uśmiechnął się i zaczął się pochylać. Położyłam sobie rękę na ustach, zanim mnie pocałował.
-Max, dopiero wymiotowałam.-
-Mi to nie przeszkadza.-
-Ale to mi teraz jedzie z buzi a nie tobie.-
-Może chcesz miętówkę.- wyją z kieszeni z tyłu spodni niebieskie, metalowe pudełeczko
-Ratujesz mi życie.- powiedziałam i złapałam za pudełeczko stając do niego tyłem
-Nie pierwszy, nie ostatni raz.-
Obiął mnie i wtulił się w moją szyję.
-Tęskniłem za tym.-
Wyjął mi bluzkę ze spódnicy i włożył pod nią rękę. Wzięłam miętówkę do buzi. Max poniesiony naszą bliskością zaczął całować mi szyję, mrucząc przy tym seksownie. Poczułam skurcz w dolnych partiach brzucha.
-Max nie tu.- wyszeptałam
-Czemu nie?-
-Bo ktoś może nas zobaczyć.-
-A Lucy i Alan mogą?- zapytał z żalem
-Co mogą?- uśmiechnęłam się
-Bzykać się w środku lasu.-
-Że co robią?- odwróciłam się w jego stronę
-Bzykają się.-
-Gdzie?-
-Gdzieś tam.- wskazał za mną
Uśmiechnęłam się.
-Co ty robisz?- zapytał Max
-Takią robię minę, kiedy planuję coś złowieszczego Misiu.- pocałowałam go -Masz przy sobie telefon?-
-Tak.-
-Mogę porzyczyć?-
-Co planujesz?- zapytał
-Zaraz się przekonasz. Prowadź.- zarządziłam
Pociągną mnie w stronę, gdzie Lucy i Alan ,,bzykają się". I ujrzałam mężczyznę, który przypierał brunetkę do drzewa. Podniósł ją na wysokość swojej twarzy, więc ta miała nogi zaplecione wokół jego talii. Mężczyzna całował ją po szyi i rękę trzymał pod jej sukienką. Nie tródno było się domyślić co tą ręką wyprawiał, bo owe czynności wywoływały pojękiwania dziewczyny. Max spojrzał na mnie zdziwiony. Uruchomiłam telefon i włączyłam aparat. Wyszłam z ukrycia i zaczęłam im robić zdięcia.
-Tak, a teraz spójrzcie w moją stronę i uśiechnijcie się.- powiedziałam
Momentalnie się od siebie odsunęli.
-Cenobia? Co ty robisz?- zapytała oszołomiona Lucy
-To się nazywa zemsta, bitches.- założyłam ręce na piersi
-Zemsta?- usłyszałam Maxa
-No nie pamiętasz tego przed pełnią? ,,Fotografuje zwierzęta, ale to w sumie żadna różnica."- zaczęłam ją naśladować -Zaraz dam ci zwierzęta.- pogroziłam jej telefonem
-A to...- Max się zaśmiał
-Wampiry wszystko pamiętają Lucy.- zrobiłam taki znak, który sie robi gdy się chce pokazać ,,obserwuję cię" -Chodź Kochanie. Idziemy.- odwróciłam się i ruszyłam przed siebie
-Moja ty diablico.- mruknął ruszając za mną
Położył mi rękę na pośladku, a ja mu głowę na ramieniu. Ale i tak po jakimś dystansie przyparł mnie do najbliższego drzewa i zrobił ,,to" jeśli wiecie co mam na myśli😏. Gdy wróciliśmy do gości, byłam cała czerwona i potargana. Wszyscy na pewno się domyślili co robilismy tak długo poza ich wzrokiem, więc tym bardziej poczerwieniałam.

Chcę Cię Tylko Kochać.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz