Rozdział II

495 49 2
                                    

-Scott-

   Siedziałem przy stoliku w Starbucksie i zastanawiałem się nad nową aranżacją. Razem z Kirstin, Avim i Kevinem stworzyliśmy miesiąc temu grupę acapella. Mimo że wszystko jak dotąd układało się po naszej myśli to czułem, że czegoś jednak nam brakuje. Jakiegoś jednego elementu, który dopełnił by całości i sprawił, że nie mielibyśmy problemów z żadnym utworem.
Obecnie mieliśmy trudności z niektórymi piosenkami. Nie mogliśmy się zharmonizować, często gubiliśmy rytm. Ale nie były to problemy, które zniechęciłyby nas do dalszej pracy. Wszyscy kochamy muzykę i nie wyobrażamy sobie bez niej życia. Świadomość że robisz coś co kochasz, z ludźmi których kochasz sprawia, że życie wydaje się kompletne.

Dziś jednak nie tylko muzyka zajmowała moje myśli. Popijając wciąż swoją kawę rozglądałem się po lokalu. Nigdzie jednak nie dostrzegłem Mitcha. Muszę przyznać, że miałem cichą nadzieję iż zjawi się tu dzisiaj. Naprawdę mnie zaintrygował.

Zazwyczaj bardzo prosto udaje mi się ocenić ludzi. Obserwuję ich ruchy, mimikę, zwracam uwagę na używane słownictwo i dokładnie słucham tego, co mają do powiedzenia. Dzięki temu zazwyczaj już po jednej dłuższej rozmowie wiem, z jakim typem człowieka mam do czynienia. Z Mitchem natomiast jest inaczej.

Spędziłem z nim wczoraj naprawdę dużo czasu, jednak wciąż czuję jakbym nic o nim nie wiedział. Jest oryginalny we wszystkim co robi. Nie mogę pomyśleć o ani jednej osobie, która by mi go przypominała. A to dodatkowo wzbudza moją ciekawość. Świadomość, że jest nowy w mieście nie ułatwia sprawy - prawdopodobnie nie ma tu znajomych, a z całą pewnością nie mamy wspólnych znajomych. To z kolei oznacza, że nie będę w stanie dowiedzieć się o nim niczego od innych.

Jestem typem człowieka, który kiedy już spotka kogoś nowego, musi go lepiej poznać. (Gdyby nie to, nie tworzyłbym teraz zespołu z ludźmi, którzy jeszcze dwa lata temu byli mi zupełnie obcy). I tak też jest w tym przypadku. Muszę się dowiedzieć kim jest tajemniczy Mitch.

Rozejrzałem się jeszcze raz po lokalu. Nie ma go. Poczułem lekki zawód i wbiłem wzrok w kubek, który trzymałem w rękach. A co jeśli już go nie spotkam? LA to duże miasto.
Wtedy mnie olśniło. Social Media. Wystarczy go wyszukać na facebooku lub twitterze i po sprawie. Sięgnąłem do kieszeni i przypomniałem sobie o ważnej sprawie - od wczoraj nie mam telefonu. Wstałem więc, ostatni raz rzuciłem okiem na wszystkie stoliki, jakby Mitch miał się przy którymś magicznie pojawić i ruszyłem do wyjścia, aby udać się do salonu po nowy telefon.




-Mitch-

Nie spałem dobrze. Ostatnio w ogóle nie sypiam dobrze. Męczą mnie złe sny, przez co budzę się w nocy, lub rano wstaję wykończony.

Otworzyłem oczy i pierwszym co zobaczyłem był nieskazitelnie biały sufit. Tak różny od tego w moim rodzinnym domu w Teksasie, który cały był oblepiony plakatami moich ulubionych wykonawców. Usiadłem na łóżku i rozejrzałem się po mieszkaniu. Może nie było idealne, ale moje. Tylko moje.
Salon połączony z kuchnią i łazienka, to wszystko co miałem, ale jednocześnie wszystko czego było mi trzeba. Przynajmniej na początek.

Ludzie w moim wieku wiedzą co chcą robić w życiu. Mają jakieś plany, ambicje. Ja mam tylko marzenia, które prawdopodobnie nigdy się nie spełnią.
Już w szkole podstawowej większość dzieciaków wybiera swoje ulubione przedmioty. Wiedzą czego chcą się uczyć, co ich interesuje. No cóż, ja nigdy nie należałem do tych dzieciaków.

Szkoła niczym mnie nie zachwyciła. Każdy przedmiot wydawał się taki sam. Nieważne czy matematyka czy angielski. Uczyłem się, bo tak wypadało, a nie dlatego że chciałem rozwijać swoje zainteresowania. Jedynymi jasnymi punktami w szarej szkolnej rzeczywistości były lekcje muzyki i plastyki, które w pewnym stopniu pozwalały mi wyrazić siebie. Ale prawie nikt nie zwraca uwagi na te przedmioty. Przez większość ludzi traktowane są jako zapychacze planu lekcji. Tak też było i w mojej szkole, dlatego lekcje te, mimo że przeze mnie lubiane, nie wnosiły nic nowego do mojego życia.

Jak więc znaleźć pracę, która odpowiadałaby moim zdolnościom i zainteresowaniom, jeśli ich nie posiadam? Mój tata uważa, że to wina środowiska, które nie mogło zaskoczyć mnie niczym nowym. Dlatego też to on najmocniej wspierał mnie w czasie mojej przeprowadzki. Zresztą jak zawsze. To on wydaje się mnie rozumieć nawet wtedy, gdy nikt inny już nie jest w stanie.
Ale czy nowe miasto przyniesie mi jakieś rozwiązanie? Czy znajdę tu coś, co pokocham, co będę chcieć robić do końca życia? Nie wiem. I to właśnie mnie przytłacza. Zdecydowanie wolę gorzką prawdę od słodkiej niewiedzy.

Wszystko jednak zapowiada się dobrze. Mam mieszkanie, a wczoraj zdobyłem pierwszego znajomego, co jak na mnie jest prawdziwym sukcesem. Zwykle między obcymi ludźmi czuję się niepewnie, jestem skrępowany, a innym wydaje się że jestem obrażony lub zarozumiały. Mało kto potrafi na pierwszy rzut oka dostrzec, że po prostu jestem nieśmiały w stosunkach z obcymi. Ze Scottem jednak jest inaczej. Przed nim czuję się swobodnie. Rozmawialiśmy wczoraj naprawdę długo i ani raz nie zapadła między nami krępująca cisza.

Wstałem z łóżka i już miałem się szykować do wyjścia do Starbucksa, kiedy zadzwonił mój telefon. To był mój tata. Chciał mi przypomnieć, że dziś przywiezie resztę moich rzeczy. Miał jeszcze tylko 10 minut drogi do pokonania, więc wypad do mojego ulubionego lokalu odpadał.

Ubrałem się więc w pierwsze lepsze ciuchy i podszedłem do lodówki, aby znaleźć coś do jedzenia. Wtedy właśnie przypomniałem sobie, że jestem tu od wczoraj i jeszcze nie zdążyłem zrobić żadnych zakupów, gdyż większość wczorajszego południa spędziłem w Starbucksie. Zrezygnowany opadłem na kanapę i wbiłem wzrok w sufit, czekając na przyjazd mojego taty.







-Scott-

   Usiadłem na ławce w parku i wyciągnąłem mój nowy telefon. Normalnie poświęciłbym trochę więcej czasu, aby dokładnie go obejrzeć i przetestować wszystkie funkcje. Teraz jednak miałem coś ważnego do zrobienia.

Otworzyłem facebooka i wpisałem w wyszukiwarce imię "Mitch", po czym mnie zatkało. Wpatrywałem się w mrygający kursor, który czekał aż wpiszę resztę. Ale jaką? Czy Mitch powiedział mi, jak brzmi jego nazwisko? Wątpię. Ja na pewno podałem mu swoje, ale on... Wpatrywałem się dalej w ekran. Jak to możliwe, że spędziłem z tym chłopakiem kilka godzin, a wiem jedynie jak ma na imię?
  
Nie wiem ile czasu spędziłem jeszcze na tej ławce nie wiedząc co ze sobą zrobić. Po jakimś czasie postanowiłem wrócić na mieszkanie, aby popracować nad nową aranżacją. Byłem przekonany że jedynie muzyka będzie w stanie uspokoić moje szalejące myśli.

Jestem Tutaj | ScömícheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz