ROZDZIAŁ XI

286 40 11
                                    

- Mitch-

   Na szczęście tym razem telefon nie odmówił mi posłuszeństwa. Zapisałem w nim adres Kirstie i ustaliłem swoje obecne położenie. Następnie wpisałem w mapach google odpowiednie dane i już wiedziałem którą trasą mam podążać. Wszystko fajnie, tylko po 10 minutach marszu zrobiło się ciemno. A to w połączeniu z moją fatalną orientacją w terenie sprawiło, że nawet podążając wyznaczoną przez GPS trasą, kilka razy skręciłem w złym kierunku. Jeśli Olaf wcześniej mnie lubił, teraz zapewne przestał. Nawet on nie był zadowolony z przedłużającej się wycieczki. Nie wiedziałem czy powinienem dać mu coś do jedzenia. Nie chciałem ryzykować że się rozchoruje, więc kupiłem nam na spółkę jedynie butelkę wody. W spożywczaku nie sprzedawali jednak misek. Za naczynie więc posłużyła moja dłoń - kolejny powód który mógł zniechęcić do mnie zwierzaka. Mimo to chętnie wypił prawie całą butelkę, przez co dla mnie zostały dwa łyki. Naprawdę chciałem być już na miejscu.

Kiedy po kolejnej godzinie stanąłem przed drzwiami domu Kirstin poczułem ogromną ulgę. Jeszcze raz sprawdziłem czy adres widniejący na ścianie budynku zgadza się z tym zapisanym w moim telefonie. Następnie wziąłem głęboki oddech, grymas zmęczenia zastąpiłem promiennym uśmiechem i zapukałem do drzwi. Nie chciałem żeby blondynka robiła Aviemu jakieś wyrzuty. Tak naprawdę, to podobała mi się wycieczka z Olafem. Po prostu wykończył mnie stres, związany z tym czy uda mi się nie zgubić i dotrzeć pod wskazany przez Aviego adres.

Po chwili drzwi się otworzyły i przywitała mnie zdziwiona twarz Kirstin.

- Mitch? Co Ty tutaj robisz? Jest już późno.

- Przyprowadziłem Olafa - powiedziałem głaskając zwierzaka po głowie - Spotkałem Aviego w parku. Miał bardzo pilny telefon i musiał gdzieś niezwłocznie pojechać więc zaoferowałem, że odstawię psiaka do domu.

- Kiedy zdążyłeś poznać Aviego?

- Dzisiaj. W parku.

- Okej, chyba nie rozumiem. Wchodź do środka i wszystko mi opowiesz.

- Nie chcę robić problemu. Lepiej już wrócę do siebie. Jak już sama wspomniałaś - jest późno.

- Właśnie o to chodzi Mitch - przewróciła oczami i pociągnęła mnie za rękę do wnętrza domu - Nie pozwolę abyś sam wałęsał się po LA w nocy. Byłeś w ogóle w tej okolicy w dzień?

Nic nie odpowiedziałem, bo podświadomie zdawałem sobie sprawę z tego, że już przegrałem tę dyskusję.

- Tak myślałam - kontynuowała blondynka - Gdybym wiedziała, że Avi każe komu innemu odprowadzić Olafa, nigdy nie poprosiłabym go o przysługę.

- Nie, to nie tak - poczułem potrzebę bronienia chłopaka - po prostu...

- Kirstin, kto przyszedł? - usłyszałem kobiecy głos dobiegający gdzieś z prawej strony

- Mitch mamo. Przyprowadził Olafa - krzyknęła blondynka, aby dobrze było ją słychać

- Jaki Mitch? - odkrzyknęła kobieta

- Ehh - Kirstin znowu przewróciła oczami - Czekaj tu - rozkazała po czym zniknęła w pomieszczeniu obok

Westchnąłem cicho i rozejrzałem się dookoła. Znajdowałem się w korytarzu. Podłoga była wyłożona ciemnymi panelami. Ściany były pomalowane na delikatnie żółty kolor. Wisiały na nich liczne obrazy i fotografie rodzinne. Na końcu korytarza znajdowały się szerokie, drewniane schody prowadzące na pierwsze piętro. Było tu niezwykle przytulnie. W powietrzu unosił się słodki zapach pieczonego ciasta.

Wtedy właśnie dotarło do mnie w jakim położeniu się znajduję. Jestem w domu prawie mi obcej osoby, w tej części miasta, której kompletnie nie znam. No ładnie.

Jestem Tutaj | ScömícheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz