ROZDZIAŁ XVII

284 42 9
                                    

-Mitch-

Myliłem się. Ta noc nie była jednak taka długa.

Nie udało mi się zasnąć chociaż naprawdę się starałem. Wierciłem się chwilę na podłodze szukając wygodnej pozycji, a kiedy już taką znalazłem, zaczęło wstawać słońce. Spędziłem ze Scottem jednak więcej czasu niż mi się wydawało. Stwierdziłem że dalsze próby zaśnięcia byłyby bezsensowne, skoro i tak za niedługo będę musiał otworzyć kawiarnię.

Zrezygnowany przetarłem oczy i wstałem. Zebrałem swoje wszystkie rzeczy z blatu i schowałem do kieszeni. Następnie udałem się do łazienki. Spojrzałem na swoje odbicie w lusterku. Tak, wyglądam fatalnie. Niezdrowo blada cera i podkrążone oczy. Czułem się okropnie. Byłem niezwykle wyczerpany. Miałem wrażenie że nawet myślę z opóźnieniem. Poprawiłem włosy i opłukałem twarz zimną wodą. Nic to nie pomogło.

Postanowiłem dowiedzieć się która jest godzina. Dlatego też wyszedłem z łazienki i zaglądnąłem do gabinetu Esther. Na ścianie wisiał wielki zegar. 5:03. Miałem więc jeszcze godzinę czasu do otwarcia. Wycofałem się z pomieszczenia z wyrzutami sumienia, że naruszyłem tyle zasad nocując tutaj. Ale nie miałem innego wyjścia, prawda?

Zrobiłem sobie kawę, mając nadzieję że postawi mnie ona na nogi. Faktycznie, po wypiciu gorącego płynu poczułem się ociupinkę lepiej. Zostało mi wciąż jednak jeszcze sporo czasu do otwarcia, więc aby zagłuszyć wyrzuty sumienia postanowiłem zrobić coś pożytecznego i wziąłem się za mycie podłogi i dokładne czyszczenie stolików. Nie żeby w kawiarni było brudno. Po prostu sprzątając czułem się trochę lepiej. No i nie myślałem o tym, że wczoraj straciłem dach nad głową.

Właśnie kończyłem szorować ostatni stolik, kiedy do lokalu weszła Esther.

- A co ja tu widzę? - zapytała zdumiona unosząc brwi

Zamarłem i przestraszonym wzrokiem wpatrywałem się w dziewczynę. Co ona tu robi? Co mam jej powiedzieć? Jestem fatalnym kłamcą, na pewno połapie się że coś jest nie tak. Tak bardzo nie chcę jej zawieść.

- Przychodzę wcześniej do pracy - kontynuowała - aby nadrobić zaległości w papierach, a ty już tu jesteś i na dodatek sprzątasz? - spojrzała na mnie z wyczekiwaniem.

Nie byłem w stanie nic odpowiedzieć więc jedynie przytaknąłem głową.

- Mitch! To miejsce lśni! Jesteś zbyt dobry, chyba będę musiała dać ci podwyżkę!

Uśmiechnąłem się tylko słabo czując się okropnie. Może lepiej powiedzieć Esther o wszystkim. Zrozumiałaby. Przecież nie zrobiłem nic złego. Nie miałem gdzie pójść.

W środku czułem jednak że to co zrobiłem było złe. Nadużyłem zaufania brunetki przychodząc tu w nocy. A teraz na dodatek Esther myśli, że zerwałem się z łóżka z samego rana aby posprzątać salę.

- No nic. To ja lecę nadrabiać zaległości. A Ty odpocznij Mitch. Już lepiej nie dasz rady posprzątać. Zresztą i tak za piętnaście minut będziemy otwierać.

Odetchnąłem z ulgą, kiedy szefowa zniknęła w swoim gabinecie. Na szczęście nie musiałem się odzywać. Odniosłem wszystkie środki czystości na zaplecze i zrobiłem sobie kolejną kawę, oczekując na otwarcie kawiarni.







-Scott-

Nie pamiętam kiedy ostatnio tak się spieszyłem.

Prosto z mieszkania pojechałem pod blok Mitcha. Cały budynek był kompletnie spalony. Przez cały czas moje serce biło tak szybko, że myślałem iż dłużej tego nie wytrzymam i zejdę na zawał na środku ulicy. Oczywiście Mitcha tutaj nie było. Zresztą, dlaczego miałby być? Miałby siedzieć na chodniku i patrzeć jak strażacy gaszą pożar? A jeśli był w środku...nie. Nie mogę myśleć w ten sposób.

Jestem Tutaj | ScömícheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz