ROZDZIAŁ XXIX

570 66 41
                                    

Kawa u Kirstie była dobrym pomysłem. Nic tak nie poprawia nastroju jak miło spędzony czas z przyjaciółmi.

Siedzieliśmy u blondynki już kilka godzin, a tematów do rozmowy nie brakowało. 

Okazało się, że Scott naprawdę polubił Lindsey. Przez długi czas opowiadał o niej Kirstie. Pokazywał zdjęcia i powtarzał najlepsze teksty małej. W pewnym momencie wspomniał coś o naszym małym kociaku i wtedy rozpętało się piekło.

Kirstie nie mogła przeżyć, iż nie dość że nie miała szansy poznać Lindsey, to jeszcze nie powiedzieliśmy jej o naszym małym, łysym aniołku.

Właściwie to nie wiem dlaczego nie wspomniałem jej o kociaku. Tak naprawdę nie wspomniałem o nim nikomu. Nie opublikowałem nawet żadnego zdjęcia. Co jest dziwne w moim przypadku. Zwłaszcza że Wyatt uczestniczył już w kilku sesjach zdjęciowych i na swoim telefonie miałem mnóstwo jego zdjęć.

Nie miałem nic na swoje usprawiedliwienie. No może oprócz tego że wszystkie moje myśli zajmuje ostatnio pewien blondyn. Ale tego nie mogłem powiedzieć Kirstie.

Dziewczyna wybaczyła mi dopiero wtedy, kiedy podsunąłem jej pod nos mój telefon i pokazałem wszystkie zdjęcia Wyatta oraz filmiki z jego udziałem.

Kirstie była zachwycona.

I nie dziwię się jej. Wyatt jest po prostu idealny.

Godziny mijały, a my wciąż siedzieliśmy w domu Kirstin. Dopiero kiedy zaczęło się ściemniać, dziewczyna przypomniała sobie, że nie wyprowadziła dziś Olafa na spacer.

Zadecydowaliśmy więc, że zrobimy to razem. Pogoda była ładna, na zewnątrz było ciepło i bezwietrznie - żadnych przeciwwskazań do spacerku.

- Wiecie co? - odezwała się Kirstie kiedy już mieliśmy wychodzić z domu - Głowa okropnie mnie rozbolała - oznajmiła przykładając rękę do czoła.

- Och, w takim razie zostajemy. Zrobimy ci ciepły napój i położymy cię do łóżeczka. A jak nie będziesz mogła spać, zaśpiewamy ci kołysankę. Olaf na pewno się nie obrazi, jeśli jeden dzień nie wyjdzie na spacer.

- Nie! - krzyknęła Kirstie odrywając rękę od czoła - To znaczy...to wszystko brzmi bardzo kusząco i jesteście super słodcy, że się tak o mnie martwcie, ale Olaf naprawdę potrzebuje ruchu. Ja dam sobie radę. Może po prostu pójdziecie na ten spacer beze mnie?

- Jesteś pewna?

- Tak. Przecież moja mama jest w domu. Jeśli będę potrzebować czegokolwiek poproszę ją o pomoc. Olaf już się nie może doczekać, prawda kochanie? - zapytała drapiąc psiaka za uchem na co ten odpowiedział wesołym szczeknięciem - A wy dwaj będziecie mieć czas żeby ze sobą szczerze porozmawiać - dodała patrząc na Scotta znacząco.

- Umm...w takim razie dobrze. Idziemy Mitch? - odezwał się chłopak

Kiwnąłem głową i wziąłem od Kirstin smycz, po czym przypiąłem ją do obroży Olafa.

Chwilę później byliśmy już w drodze. Przez większość czasu jednak milczeliśmy. Mi to nie przeszkadzało. Cieszyłem się w ciszy obecnością Scotta. Widziałem jednak, że chłopak chce coś powiedzieć. 

Po paru minutach dotarliśmy do parku i stanęliśmy obok fontanny z jednorożcem.

- Wrzucałeś kiedyś do niej monety? - zapytał Scott

- Nie. Jakoś nie było okazji.

- Jak to? Jeśli to zrobisz, twoje życzenie się spełni!

- Naprawdę?

Jestem Tutaj | ScömícheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz