- Mitch -
Czekałem na Scotta z kolacją. Jednak kiedy upłynęło już kilka godzin, a on wciąż nie wracał z próby, zjadłem swoją porcję a resztki schowałem do lodówki.
Wiedziałem że nie powinienem być na niego zły. Przecież nawet nie jesteśmy w związku. Scott ma prawo wychodzić kiedy chce, z kim chce i na jak długo chce. Nie mam prawa ingerować w jego życie jeszcze bardziej niż dotychczas.
Kiedy więc obudziłem się następnego dnia rano, a Scotta wciąż nie było, postanowiłem nie brać tego do siebie. Po szybkim posiłku od razu wróciłem do swojego pokoju i wyciągnąłem z szafki nuty. Czułem że to dobry dzień, aby dopracować moją piosenkę. Usiadłem więc na łóżku i zacząłem śpiewać, poprawiając w niektórych miejscach słowa, ale brakowało mi muzyki. Wtedy też przypomniałem sobie, że w pokoju Scotta stoi pianino. Piękne, czarne, lśniące pianino. Chłopak nie miał by mi za złe, gdybym z niego skorzystał, prawda?
Jeszcze chwilę biłem się z myślami, jednak ostatecznie zdecydowałem, że przygram sobie tylko jeden raz, upewniając się że wszystko w mojej piosence jest jak trzeba, po czym wrócę do swojego pokoju i wymyślę co będę robić z Lindsey, kiedy w środę przywiezie ją tutaj ciocia.
Zabrałem więc nuty ze sobą i udałem się do pokoju chłopaka. Usiadłem przy pianinie, jednak od razu poczułem się niekomfortowo. Miałem wrażenie, że naruszam jego przestrzeń osobistą. W końcu to jego pokój. Trzyma tu swoje rzeczy, tutaj śpi i tworzy. Rozejrzałem się po pomieszczeniu uprawniając się, że nikogo tu nie ma. Kiedy jednak moje oczy spoczęły na jego łóżku, a myśli poszły w kierunku w którym zdecydowanie nie powinny, z powrotem skupiłem wzrok na pianinie.
Scott przecież mówił, żebym czuł się tutaj swobodnie. Powiedział że mogę korzystać z czego tylko chcę.
Nacisnąłem pierwszy klawisz i momentalnie wszystkie obawy zniknęły. Zapomniałem już, jak cudownym uczuciem jest gra na pianinie. Nie robiłem tego od ponad miesiąca.
Teraz jednak byłem tutaj. I liczyła się jedynie muzyka. Zapomniałem o wszystkich zmartwieniach i dałem się ponieść chwili.
Pracę nad swoją piosenką skończyłem już parę minut później. Nie udało mi się jej dokończyć, ale większość była gotowa.
Nie mogłem się jednak zdobyć na opuszczenie pokoju blondyna. Zacząłem grać inne piosenki, tworzyć inne melodie. Muzyka kompletnie mnie pochłonęła.
Z tego dziwnego transu, w który wpadłem, wyrwał mnie dopiero dźwięk otwieranych drzwi i głos wołającego z korytarza Scotta.
- Mitchy?!
Oddech uwiązł mi w gardle. Miało mnie już tu nie być. A co jeśli Scott będzie miał mi za złe, że bez jego wiedzy przebywałem w jego pokoju? Dopiero co z nim zamieszkałem, a już udało mi się zawieść jego zaufanie.
- Mitch? - po raz kolejny usłyszałem wołanie
W końcu chłopak wszedł do swojego pokoju, a na mój widok jego twarz rozświetlił uśmiech, przez co odetchnąłem z ulgą.
- Tutaj jesteś. Czemu się nie odzywasz?
Zignorowałem jego pytanie i postanowiłem od razu wyjaśnić dlaczego w ogóle siedzę w jego pokoju.
- Pracowałem nad piosenką i chciałem i sobie podegrać na pianinie. Nie masz nic przeciwko, prawda?
- Oczywiście że nie. Przecież już ci mówiłem. Mieszkamy razem, a więc wszystko co moje, jest także twoje - uśmiechnął się opierając się o framugę drzwi - A jak tam twoja piosenka?
CZYTASZ
Jestem Tutaj | Scömíche
FanfictionScott mieszka w LA od zawsze, Mitch dopiero co się przeprowadził. Scott ma tu wielu znajomych, Mitch zaś nie zna nikogo. Kiedy spotkają się po raz pierwszy, od razu nawiąże się między nimi nić porozumienia. Z czasem odkryją, że mają ze sobą więcej w...