-Scott-
Chwilę zastanawiałem się, którą trasę powinniśmy wybrać. Droga przez park była kilka minut dłuższa, a ja chciałem spędzić z Mitchem trochę więcej czasu, dlatego też właśnie ją wybrałem. Pragnąłem lepiej go poznać. Nie da się ukryć, że jak na razie tylko ja mówię. Wydaje mi się że brunet woli być słuchaczem. Moja wrodzona gadatliwość na pewno nie pomaga. Dlatego wciąż nie wiem o nim zbyt wiele. Trzeba to zmienić.
- A jak jest z tobą Mitch? Śpiewasz?
- Nieeee - wydawał się rozbawiony moim pytaniem - A na pewno nie publicznie.
- Czemu?
- Po prostu się do tego nie nadaję.
- Ale dlaczego tak uważasz? - nie dawałem za wygraną
- Um, nie wiem. Tak jakoś - odparł i wbił wzrok w ziemię.
Wiedziałem że po prostu nie chce mi powiedzieć. Ale nie miałem mu tego za złe. Wątpię aby nie nadawał się do śpiewania. Ma taki śliczny głos. Na pewno brzmiałby perfekcyjnie.
Chciałem zmienić temat, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Co nie zdarza się w moim wypadku zbyt często. Na szczęście niedaleko zauważyłem budke z lodami.- Spójrz - powiedziałem wskazując ją głową - zimna rozkosz w wafelku, skusisz się? - zapytałem poruszając brwiami.
Odpowiedzią był perlisty śmiech Mitcha. Słysząc go sam także zacząłem się śmiać.Dopiero po chwili, kiedy brunetowi udało się uspokoić, postanowiliśmy kupić sobie po lodzie. Ja wybrałem truskawkowe, a Mitch śmietankowe.
- Szkoda że nie było czekoladowych - powiedziałem kiedy jakiś czas później ruszyliśmy spowrotem w stronę mieszkania chłopaka.
- Nie lubię czekoladowych - oznajmił Mitch krzywiąc się.
- Jak można nie lubić czekolady? - zapytałem zdziwiony
- Nie, to nie tak. Uwielbiam czekoladę. Po prostu nie smakują mi czekoladowe lody - sprostował
- Uff, już się bałem że mam do czynienia z szaleńcem. Wszyscy ludzie o zdrowych zmysłach lubią czekoladę - zażartowałem, sprawiając że Mitch znowu się roześmiał.
Właśnie zdałem sobie sprawę, że uwielbiam go rozśmieszać.
Rozmawialiśmy naprawdę dużo. Dowiedziałem się o nim paru nowych rzeczy. Wiem że jego rodzice mieszkają w Teksasie, tak samo jak jego siostra. Wiem że w wieku 10 lat przeniósł się do innej szkoły. Wiem, że jego marzeniem jest posiadanie kota rasy sfinks. Wiem też, że nienawidzi dzieci płaczących bez powodu oraz kocha kawę.
Przekonałem się także, że lubię spędzać z nim czas. Potwierdzeniem tego było nieprzyjemne ukłucie w brzuchu, kiedy byliśmy już na jego ulicy.- Dziękuję Scott. Naprawdę. Przepraszam, że zmarnowałem ci większość dnia. Kiedyś się odwdzięczę - powiedział Mitch a w jego oczach dostrzegłem że mówi szczerze
- Nie ma sprawy. Pomóc Ci to była czysta przyjemność - odparłem
Brunet uśmiechnął się do mnie po raz kolejny tego dnia.- To...do zobaczenia Scott
- Do zobaczenia Mitch
Jeszcze chwilę wpatrywałem się w odchodzącego chłopaka, po czym sam także ruszyłem w kierunku swojego mieszkania.
-Mitch-
Siedziałem na łóżku i myślałem o dzisiejszym dniu. Scott jest naprawdę najmilszą osobą jaką spotkałem w życiu. Wcale nie miał mi za złe, że zrujnowałem mu cały dzień. Miałem tylko nadzieję, że nie poczuł się urażony, kiedy zapytał mnie czemu uważam że nie nadaję się do śpiewania, a ja go zbyłem. Chciałem mu powiedzieć, naprawdę. Ale wydaje mi się, iż nie znamy się wystarczająco dobrze żeby zwierzać się z tak osobistych spraw. Nie chciałem też, aby pomyślał że jestem ofiarą losu - nie dość że wszędzie się gubię, to jeszcze w dzieciństwie dawałem się obijać innym. To nie świadczy o mnie zbyt dobrze. Na razie więc informacje tę postanowiłem zachować dla siebie.
CZYTASZ
Jestem Tutaj | Scömíche
FanfictionScott mieszka w LA od zawsze, Mitch dopiero co się przeprowadził. Scott ma tu wielu znajomych, Mitch zaś nie zna nikogo. Kiedy spotkają się po raz pierwszy, od razu nawiąże się między nimi nić porozumienia. Z czasem odkryją, że mają ze sobą więcej w...