Nie wiem, jak mu powiedzieć, że moja męskość szwankuje.
Wyciskam na ławce irracjonalne sumy, żeby jakoś ją podbudować. Z ręcznika, na którym leżę, kapie pot i pod drążkiem rozrasta się kałuża. Jestem wielkim wodospadem rozcieńczonej soli.
Ale siłownia nie uwydatnia męskości. Nie eksponuje jej. Daje marne złudzenie jej bytu. Stal w mięśniach nie jest świadectwem męskości. Moja niezłomna kondycja nie jest.
Dlatego myślę, jak przyznać się przed nim, że moja męskość szwankuje.
-Nie powinieneś się przeforsowywać – oznajmia i ociera twarz w koszulkę. Później ściąga ją przez głowę i mam ochotę poprosić go, by podciągnął spodenki. Nie muszę wiedzieć, że się nie goli. - Ta rana w ramieniu wciąż nie wygląda najlepiej.
-Nie pouczaj mnie, bracie – karcę go. - Sam najlepiej wiem, na ile mogę sobie pozwolić.
Robimy krótką przerwę między kolejnymi obwodami ćwiczeń. Regenerujemy mięśnie, targając niewielkie ciężarki.
-Więc teraz opowiadaj – prosi, rozsiadając się okrakiem na ławce. Nadszedł moment mojego upokorzenia. - Warto było czekać na nią tyle czasu? - Ociera spocone dłonie w spodenki. - Podziwiam cię, stary. Ja nie wytrzymałbym tyle czasu, nawet gdybym był zakochany. Dzięki Bogu, Mia nie jest przesadnie cnotliwa.
-Co ty nie powiesz – mruczę półgębkiem i przez chwilę pragnę mu powiedzieć, kto pierwotnie zaszczepił w niej ten grzech. Nie mówię nic, bo nie sądzę, że Jason okaże mi wdzięczność za ten kurs przygotowawczy.
-Więc jak? - naciska. - W łóżku też jest tak niewinna, jak poza nim? - Uśmiecha się diabelnie i wiem, że ma nadzieję na bogatą w ogień historię o płciowym zakończeniu.
-Wiesz – mruczę, zastanawiam się, ile wyjść awaryjnych posiada siłownia i przez ile z nich mógłbym się po kryjomu wymknąć. - Tak w zasadzie jeszcze ze sobą nie spaliśmy.
Nie wiem, jakiej reakcji oczekiwać. Może parsknąć mi śmiechem w twarz. Może spakować manatki i jeszcze dziś wyprowadzić się z mojego domu, oznajmiwszy, że nie da rady dzielić ścian z kimś tak wyobcowanym. Może rozpłakać się nad moim żałosnym losem, rozpuścić się w kałużę większą, niż tworzy cieknący ze mnie pot.
On jednak milczy i jego milczenie nie wróży niczego dobrego.
-Chcesz mi powiedzieć, że miałeś ją przy sobie non stop przez trzy tygodnie, spędzałeś z nią każdą noc, w tym samym łóżku, pod tą samą kołdrą, i nie przespałeś się z nią?
-Nie dobijaj mnie – burczę.
-Czegoś tu chyba nie rozumiem – kontynuuje poniewieranie moją nadszarpaną osobowością. - Facet, nie masz piętnastu lat, nie chodzisz do podstawówki, żeby związek bez seksu mógł zostać ci wybaczony. Nie pociąga cię, nie podnieca, czy w czym leży problem?
-Chyba sam nie wierzysz w to, co mówisz – bełkoczę. - Znasz jakiegokolwiek zdrowego faceta, którego nie pociągałaby Viv?
-Właśnie nie. - Uderza dłońmi w uda. - Dlatego nic z tego nie rozumiem. Koleś, masz przy sobie piękną dziewczynę, jesteście razem od kilku miesięcy, kochacie się. Więc dlaczego, do diabła, ze sobą nie sypiacie?
-Też zadaję sobie to pytanie – unoszę siebie i głos. - Było parę sytuacji, w których już myślałem, że przekroczymy tę barierę. Zwłaszcza w ostatnim tygodniu, u jej kuzyna. Minuta więcej i byłoby po krzyku. A ona nagle zaczyna płakać.
-Może masz małego. - Jason dusi się śmiechem.
-Twoja panna twierdzi inaczej – mamroczę pod nosem, a gdy Jason prosi, bym powtórzył, zbywam go machnięciem ręki. - Może to ze mną jest coś nie tak?
![](https://img.wattpad.com/cover/84542183-288-k824551.jpg)
YOU ARE READING
Made in heaven
FanfictionJeśli pragniesz tęczy, pogódź się z deszczem. Pogodziłem się z deszczem, który obmywa mi głowę; spływa po mnie to co złe i to co dobre. Topię się w deszczowej roli samotnego ojca niesfornej pięciolatki; topię się w jej smutkach i potrzebach; topię s...