Rozdział 12 - Zamieszanie spowodowane przez...

92 12 0
                                    

Zapraszam do czytania, śmiejmy się z farby xd Dedyk dla Mortsume :D

-----

Kiedy wróciłem do pokoju w gildii prawie świtało. Mam jeszcze kilka godzin zanim przyjdą mnie obudzić. Mroczna energia otaczająca moje ciało zniknęła, a ja upadłem na podłogę. Cholera, jestem taki zmęczony...

Obudził mnie huk. Otworzyłem ciężko oczy i spojrzałem przed siebie. Zobaczyłem zgrabne, nogi w kobiecych butach i już wiedziałem co zobaczę wyżej. Położyłem ciężko głowę na podłodze i zamknąłem oczy.

-Rad, wstawaj! Co ty robiłeś kiedy wyszłam, że śpisz na podłodze? W ogóle wchodziłeś do łóżka, bo wygląda na nieużywane - zasypała mnie potokiem słów Izabela, która tu weszła. Zasłoniłem uszy dłońmi. Zastanawiam się czy czasem nie uszkodziła drzwi skoro tak nimi trzasnęła.

-Jeszcze chwilę - mruknąłem kuląc się na podłodze. Nadal jestem zmęczony, cholera... Czuje się potwornie, jeszcze gorzej niż po użyciu [Cienia] za pierwszym razem.

-Jaka chwila? Wstawaj - ponaglała mnie potrząsając mną.

-Dobrze, dobrze - podniosłem się siadając na podłodze. Spojrzałem na kobietę stojącą naprzeciwko mnie i zobaczyłem szok na jej twarzy. Spojrzałem na siebie i już wiedziałem co spowodowało tą minę. Cholerne zmęczenie! Powinienem zmienić ubrania! To, że mroczna energia mnie otaczała nie oznaczało, że nie byłem podatny na działania z zewnątrz. Byłem cały w krwi! Cholera, cholera, cholera!

-Rad, co ty masz na sobie? - spytała blondwłosa drżącym głosem. Spojrzałem na nią.

-Farba? - odpowiedziałem robiąc głupkowatą minę. Cholera! Jestem wściekły na siebie, jak mogłem zapomnieć o zmienieniu ubrań! Muszę następnym razem wziąć ze sobą ubrania na zmianę i przebrać się zanim wrócę. O ile ta kobieta zostawi mnie jeszcze samego... Jestem pewien, że nie zrobi tego prędko.

Oczywiście, że musiało do tego dojść! Chyba nigdy nie zapomnę tego upokorzenia... Po tym jak na mnie nakrzyczała co ja po nocy wyprawiam zabrała mnie do łaźni, gdzie mnie umyła. Przyznam, że kąpiel była całkiem przyjemna, bo zmyła ze mnie zmęczenie, ale... Później przebrała mnie w czyste ubrania. To było takie zawstydzające! Było nawet gorsze niż bycie pokonanym przez tego ludzkiego Bohatera! Podczas gdy ja byłem upokorzony i wściekły Izabela wyraźnie była zadowolona z siebie. Wróciliśmy do gildii, po drodze kupiła mi kilka bułek z kawałkami warzyw, które były zjadliwe. Następnie ustawiła mnie przed tablicą dla pomocników i kazała wybrać trzy zadania, które wykonam na początku. Wyraziła się jasno, że każde sprawdzi i jeśli uzna, że są dla mnie za ciężkie to nie pozwoli mi ich wziąć. Co za utrapienie z tą kobietą... Spojrzałem na tablicę, zadania nie były zachwycające więc wziąłem trzy pierwsze lepsze. Były to: wyrywanie chwastów z ogródka jakiegoś starca przy jego domu, przyniesienie przepisu na jakąś zupę staruszce i znalezienie zagubionego kota. Same ambitne zadania, nie ma co... Ale przynajmniej ta kobieta nie powinna się do nich doczepić. Pokazałem je Izabeli, a ona kiwnęła głową z satysfakcją. Spytała mnie które zadanie chce wykonać najpierw. Hm, wszystkie wydają się czasochłonne więc chyba najpierw pójdę wyrywać te chwasty. Będzie jedno mniej. Chwila, czemu ona mnie o to pyta? Chyba nie...

-Oczywiście po tym co dzisiaj widziałam nie puszczę cię samego. Nie będziesz broił tam gdzie ci się podoba. Będę cię odprowadzać i przyprowadzić z misji - powiedziała krzyżując ręce na piersi. Naprawdę kobieto?! Jak bardzo jeszcze chcesz mi utrudnić życie?!

Po tymże postanowieniu stwierdziła, że przydałby mi się nowy ekwipunek, bo stary jest kiepskiej jakości. Zabrała mnie tłumacząc co mi kupi i pytając czy chce coś do tego. Miałem dostać broń i lepsze torby. Postanowiłem poprosić ją jeszcze o mapę miasta i okolic. Nie za bardzo orientuje się w tym terenie, a chciałbym jednak w miarę możliwości wykonać zadania szybciej, a nie tracić czas na szukanie zleceniodawcy lub miejsca misji. Kiedy chciałem to zrobić na ulicy powstało zamieszanie. Starsza, przygarbiona kobieta ubrana w brudne i zniszczone ubrania podchodziła do ludzi i mówiła coś do nich. Oni jednak szybko odsuwali się od niej, starali się ją ominąć lub traktowali jak powietrze. Izabela objęła mnie ramieniem i poszliśmy w tamtą stronę. Kiedy się zbliżyliśmy usłyszałem jak staruszka mówi w innym języku, który wydał mi się znajomy. Przeszliśmy obok nie będąc przez nią zaczepionymi. Obróciłem się patrząc na nią jeszcze chwilę.

-Co to była za pani? - spytałem blondynkę. W końcu to ona jest moim głównym źródłem informacji. Spojrzała na mnie z krzywą miną i nachyliła się lekko.

-To szalona staruszka, nikt nie wie jak ma na imię przez to, że tak bełkocze. Zachowuje się dziwnie najpierw zaczepia ludzi, później biega gdzieś z ziołami, odprawia dziwne rytuały. Jej zachowanie jest chaotyczne. Dlatego proszę cię, żebyś się do niej nie zbliżał, może zrobić ci krzywdę - powiedziała. Krzywdę, akurat. Jej wyraz twarzy był dziwnie błagający, jakby chciała ostrzec tych ludzi przed czymś. Nie mam zamiaru tego tak zostawić, to jest zbyt ciekawe. Przeszliśmy kilka ulic i weszliśmy do pewnego sklepu. Na szyldzie był napis "Kolorowe Pióra". W środku kręciło się pełno ludzi mimo, że było wcześnie. Za ladą stała kobieta z widocznymi już siwymi włosami związanymi w kok i piwnymi oczami, które mimo jej wieku wciąż jasno świeciły jakby należały do młodej osoby.

-Tu możesz kupić dużo różnych rzeczy, ale musisz uważać, bo czasami możesz znaleźć niebezpieczne przedmioty - powiedziała Iz uśmiechając się. Kazała mi zaczekać a sama zaczęła wybierać dla mnie torbę. Rozglądnąłem się i rzeczywiście było tutaj wiele różnych przedmiotów. Od rzeczy codziennego użytku, przez broń i opancerzenie, po eliksiry, zwoje i najróżniejsze księgi. A wszystko wycenione odpowiednio do swojej wartości. Ta staruszka za ladą musiała mieć naprawdę niepowtarzalne umiejętności by tak odpowiednio wycenić każdy towar w swoim sklepie. Podszedłem do jednego z regałów, gdzie na najniższej półce były mapy. Zacząłem je przeglądać, było ich bardzo dużo. Od ogólnych przez szczegółowe, niektóre nawet były zapisane językami innych ras. Z pewnością będzie to miejsce, które będę często odwiedzał. Wybrałem mapę i podszedłem do Iz, która stała już przy ladzie. Pociągnąłem ją za brzeg sukni i pokazałem mapę.

-Siostrzyczko Iz, chce jeszcze to - powiedziałem kładąc zwiniętą mapę na ladzie. Musiałem wspiąć się na palce by dosięgnąć blatu, ale udało mi się. Sklepikarka spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.

-O widzę, że ten mały chłopiec wie czego chce. Będzie pracował u was w gildii? - spytała Izabelę, która uśmiechnęła się uprzejmie.

-Tak, będzie pomocnikiem - odpowiedziała blondwłosa.

-Zdecydowanie będzie umiał się zorganizować. Mam nadzieję, że będę widywała go częściej - skłoniła głowę w uprzejmym geście. Również skłoniłem się jej uprzejmie, Izabela patrzyła na mnie lekko zaskoczona. Zapłaciła za zakupy i wyszliśmy ze sklepu.  

Drugie życie Rushder'a Vergim [Porzucone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz