Rozdział 18 - Niespodzianki...

88 12 0
                                    

W gildii poszukałem Izabeli, którą znalazłem w biurze na piętrze przy papierach. Powiedziałem, że skończyłem zadanie, a ona spojrzała na mnie z wyrzutem i przytaknęła. Spytałem jeszcze o mistrza gildii, podobno był gdzieś na parterze. Zszedłem na dół i szukałem wzrokiem wielkiego łysola. Znalazłem go, siedział przy barze i dyskutował z jakimiś ludźmi. Postanowiłem znaleźć następne zajęcie, bo nie miałem nic do roboty. Podszedłem do tablicy z misjami dla awanturników, chcę wykonać coś bardziej ciekawego niż zadania w mieście. Oczywiście nie mogłem wykonać jeszcze tych z polowaniem na potwory. Przeszukując wzrokiem misje rangi E, jedna przykuła moją uwagę. Było to co prawda zbieranie ziół leczniczych, ale poza miastem co pozwoli mi się stąd na trochę wyrwać. Kilka dni z siostrzyczką nieodstępującą cię na krok i już ma się ochotę gdzieś wyjść, uciec. Naprawdę... Zerwałem kartkę z tablicy i ruszyłem do mistrza gildii siedzącego przy barze. Zaczepiłem go, spojrzał na mnie zdziwiony tak, jak jego towarzysze.

-Co to za dzieciak?

-Co ty tu robisz? Zmykaj stąd, to nie miejsce dla ciebie.

-Panie Grund, skończyłem trzy zadania i powiedziałem o tym siostrzyczce Iz. Chcę wziąć tą misję - powiedziałem pokazując mu kartkę. Jego towarzysze byli zdziwieni, to mało powiedziane. Patrzyli jednak na mnie w milczeniu, gdy mistrz gildii sprawdzał misję, którą wybrałem.

-Dobrze, możesz to wziąć. Misja nie jest ciężka, wierzę, że będziesz ostrożny i nie wpakujesz się w żadne kłopoty poza miastem. Przynieś mi kartę misji z podpisem od odbiorcy ziół, wtedy wpiszę misję na twoje konto - mówiąc to oddał mi zapisany papier razem z moją kartą członka gildii. Postanowiłem od razu udać się to wykonać. Odchodząc słyszałem jak ludzie siedzący z mistrzem gildii wypytują go o mnie.

Zioła były pospolite, potrzebne w dość dużych ilościach. Miały krótkie, podłużne liście i niewielkie, żółte kwiaty. Na szczęście szybko znalazłem polanę pełną tych ziół i nadszedł czas na masowe zbieranie... Zrywałem rośliny i wkładałem do torby, która była pełna po około trzech godzinach. Mimo to ich ilość nadal nie była wystarczająca, na szczęście wcześniej zabrałem ze sobą jeszcze lniany worek, który zacząłem napełniać. Kiedy wyczyściłem całą polanę skierowałem się w stronę lasu. Brakowało mi kilka sztuk i powinny być gdzieś w pobliżu.

Po godzinie szukania nadal nie znalazłem ani jednej potrzebnej mi rośliny. Szukając przy korzeniach znalazłem inne zioła. Miały jasne, fioletowe kwiaty, a ich liście były małe, podobne kształtem do liści klonu. Rosły ich tam trzy sztuki, miały chudą łodyżkę, która rozwidlała się na wiele mniejszych z tymi drobnymi kwiatami. Wszystkie zdołałem schować do torby. Idąc w głąb lasu zobaczyłem te zioła, których szukałem. Rosły przy zagłębieniu w podłożu, które w najgłębszym miejscu było podłużną szczeliną. Podszedłem by je zerwać, niestety noga poślizgnęła mi się na trawie i poleciałem w zagłębienie, które zawaliło się pode mną razem z roślinami na jego skraju.


Uh... Rozglądając się zobaczyłem przed sobą tunel. Leżałem na stercie zawalonej ziemi. Niezgrabnie podnosząc się schowałem resztę ziół do worka i jeszcze raz się rozejrzałem. Mogłem swobodnie wejść z powrotem na górę. Postanowiłem sprawdzić tunel, był dość obszerny i zdawał się być dłuższy niż to, co widziałem. Idąc nim pewien czas trafiłem na rozwidlenie. Z jednego korytarza wydobywał się niezbyt przyjemny zapach, więc postanowiłem pójść drugim. Okazał się być kolejnym rozwidleniem, z którego wybrałem prawe przejście. Było ślepym zaułkiem, który skrywał kilka stert kości i wielkie gniazdo zrobione z gałęzi, trawy, mchu i chyba kilku kawałków płótna. Zbliżając się do niego zobaczyłem cztery jaja sporej wielkości. Widząc ich blady odcień i szare plamki pobladłem. To jest gniazdo, a w nim jaja. A skoro są jajka, to musi być też stwór, który je złożył. Nie wiem skąd, ale byłem pewien, że było to leże Demonicznej Bestii. Stwór wielki jak dom, o ciemnym futrze z pyskiem pełnym kłów, ze skórzastymi skrzydłami - zwierzęcy odpowiednik demonów. Rosły szybko, przechodziły kilka awansów ewolucji. Będzie naprawdę źle jeśli rodzic mnie znajdzie... Ale jeśli miałbym tą Bestię jako chowańca byłoby to przydatne... Nawet jeśli będzie tylko młodym. Z zamyślenia wyrwał mnie pewien niepokojący dźwięk. Odgłos dudnienia zbliżał się, a później usłyszałem ciche powarkiwanie. Cholera! Trzeba szybko działać! Chwyciłem jedno jajo i ruszyłem pędem z powrotem. Najpierw skręciłem w lewo, potem w prawo. Wspiąłem się do góry i nadal biegłem z całych sił. Zatrzymałem się dopiero niedaleko murów miasta. Przełożyłem zioła z torby do lnianego worka, o dziwo wszystko się tam zmieściło. Jajko i trzy zioła z fioletowymi kwiatami schowałem do torby i poszedłem w stronę bramy. Strażnicy byli ciężko zdziwieni podobnie jak ludzie przed bramą. Nie mogli jednak mnie nie przepuścić gdy potwierdzili autentyczność mojej karty, wpuścili mnie. Szybko przeszedłem drogę do odbiorcy zlecenia i wręczyłem mu worek z ziołami. Zdziwiony sprawdził wszystko, a gdy to zrobił poprosiłem o podpis potwierdzający wykonanie przeze mnie misji z karty. Wróciłem do gildii, oddałem kartę misji i moją członka gildii i poszedłem do pokoju. Wyciągnąłem zioła i jajko obydwu się przyglądając. Nie wiem co to za zioła, może też są leczące? Patrząc na jajko przypomniałem sobie, że skoro było w gnieździe powinno trzymać jakąś temperaturę lub jakąś inną istotną rzecz. Hm, tylko co... W gnieździe były gałęzie, ale tylko na obrzeżach. W środku były trawa, mech i strzępki materiałów... Czyli wystarczy jak będą miały wygodnie i miękko? Położyłem jajko w nogach łóżka i owinąłem ubraniami. Powinno być dobrze, nie odstąpię w całości mojego wygodnego łóżka jajku.

Drugie życie Rushder'a Vergim [Porzucone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz