-Patrz jak leziesz, dzieciaku!
Powstrzymałem się przed okazaniem niezadowolenia, gdy patrzyłem na nich.
-Na co się gapisz?!
-Szefie, widziałem go razem z tymi dzieciakami.
-Ho? - jeden z nich spojrzał na mnie - No to się zabawimy, żeby dać im nauczkę, że z nami się nie zadziera. - uśmiechnął się krzywo i uderzył pięścią w swoją dłoń.
Co jest? Zostałem uznany za członka gangu tych dzieciaków? Czemu?! Ja nawet się na to nie zgodziłem! Przebiegłem wzrokiem po nich, wszyscy mieli takie same, niebieskie chusty przewiązane przez lewe ramię. To jakiś znak gangu? Nieważne, nie mam zamiaru teraz się z nimi bić.
Obróciłem się na pięcie i ruszyłem w przeciwną stronę.
-Patrzcie! Ucieka!
-Przestraszył się chłopczyk i ucieka do mamusi!
-Za nim!
Chłopczyk?! Ja wam dam chłopczyka! Niech tylko ogarnę te wasze zasady, to tak wam nakopie, że stać nie będziecie mogli! Ale najpierw muszę ich zgubić... Gdzie powinienem się ukryć? Do Egny nie wrócę i nie będę jej zaprzątać głowy takimi rzeczami... Do gildii też nie... Zostaje tylko to miejsce, co?
Pobiegłem najszybciej jak mogłem, słysząc za sobą wrzaski tych dzieciaków. Zacząłem kluczyć między uliczkami, by ich zgubić. Biegłem i biegłem, nie patrząc za siebie. Wkroczyłem nawet na teren slumsów. Zrobiłem dziwne kółko po pewnej części miasta. Nie wiem, ile czasu mi to zajęło, jednak słyszałem za sobą zmęczone głosy.
-Ten dzieciak jest szybki...
-Jak on może tak biec...
-Za... Nim...
Przebiegłem obok wejścia na podwórze, gdzie wcześniej była Jessi, a teraz krążą już tam ludzie. Skręciłem w kilka uliczek i wskoczyłem do niewielkiej dziury w budynku, po czym wstrzymałem oddech. Usłyszałem jak przebiegają obok ciężkie kroki zmęczonych, goniących mnie osób i, gdy zaczęły cichnąć w oddali, odetchnąłem. Sam zacząłem dyszeć, dopadło mnie zmęczenie po takim biegu...
-Niezły bieg, aż kurzyło się za tobą - usłyszałem ironiczną wypowiedź i już wiedziałem, kto to - Powinieneś zacząć robić takie biegi dla ćwiczeń.
-Daj spokój, Kifid... Wolałbym raczej byś nauczył mnie walki dwoma ostrzami...
-Wątpię, byś potrzebował jakiejś nauki.
-Umiesz więcej niż ja, więc byłbyś odpowiednim nauczycielem...
-Hm... Nawet jeśli miałbym się na to zgodzić, to tylko w godzinach wieczornych i nocnych.
-Czemu?
-Mam wtedy większą moc, łatwiej cię będzie uczyć.
-A nie dać mi wycisk?
-To też. Jeśli naprawdę chcesz, bym cię uczył zacznij tak biegać codziennie jak teraz, dla wytrzymałości i wymyśl sobie jakieś ćwiczenia siłowe, byś był w stanie utrzymać dwa ostrza.
-A nie lepiej bym jeszcze mógł nimi machać?
-To będzie następne, zawsze będę mógł cię pouczyć, że jesteś za słaby.
-Bardzo śmieszne.
-Bardzo - miałem wrażenie, że mógłby się uśmiechać.
Dobra, powinienem się zbierać. Wstałem obolały i wychyliłem się z dziury, sprawdzając czy na pewno zgubiłem pościg. Uff. Wyszedłem z ukrycia, a potem z małej uliczki na trochę większą i w końcu byłem z powrotem na jednej z bardziej ruchliwych. Co jeszcze mnie dzisiaj spotka...
CZYTASZ
Drugie życie Rushder'a Vergim [Porzucone]
Fantasía"Ostatnie chwile Władcy Demonów" i "Ostatnie chwile Władcy Demonów... A może jednak nie...?" to prologi do tej serii. Historia dzieje się po odrodzeniu Władcy Demonów - Rushder'a Vergim. Dostaje nowe imię - Rad - i wędruje po świecie próbując odzys...