Na razie to zostawię, będę miał okazję, jak znajdę kolejnego mniejszego, złośliwego ducha. Skoro i tak jest zamknięty, to ten wyjec może poczekać. Żeby walczyć z silnymi duchami, sam muszę być silny. Dlatego chcę trenować z Kifidem, ale muszę mieć wystarczająco wytrzymałości i siły. Może i mam siłę rangi E, ale to tylko poziom trochę silniejszego dorosłego człowieka. Taka siła u dziecka jest nadzwyczajna, ale czy zdołam utrzymać dwie szablę tego upiora? Już jedna była ciężka... Może za wiele od siebie wymagam, ale chciałbym zacząć trenować z dwoma mieczami, jak najszybciej.
-Nad czym myślisz? - zapytał mnie ktoś z boku.
Obróciłem się w stronę głosu i zobaczyłem przezroczystą postać.
-O, gdzie chodziłeś przez te dni, gdy nie było cię przy mnie? I ty zdecydowałeś się zostać moim strażnikiem? Co za niezdecydowany duch. Swoją drogą jesteś wyraźniejszy, niż zazwyczaj w dzień.
-To z powodu pogody widzisz mnie lepiej. Pochmurne dni są lepsze dla duchów od tych słonecznych. Zwiedzałem zakamarki miasta, uznając, że gdyby coś się wydarzyło, to sam zdołasz sobie poradzić. - odpowiedział mi Kifid.
-Hm, skoro tak mówisz, odpuszczę ci tym razem opuszczenie warty. - powiedziałem ze skrzyżowanymi rękami przed klatką piersiową.
-To znaczy, że następnym razem mi nie darujesz? - zapytał i mógłbym przysiąc, że słyszałem w jego głosie nutkę rozbawienia.
-Oczywiście, że tak. W końcu skoro jesteś moim strażnikiem powinieneś strzec mnie cały czas. Nawet jeśli to nudne - uśmiechnąłem się złośliwie.
-_W takim razie nie wiń mnie, jeśli ominie cię coś ciekawego _- odgryzł się, a ogniki w jego oczodołach zapłonęły jaśniej.
-Nie zrobisz tego, przecież nie chcesz się nudzić przez cały ten czas. - próbowałem mu dopiec.
-Zobaczymy, zobaczymy.
Cholera! Jestem pewien, że ukryje coś przede mną, żeby mnie tym potem drażnić, złośliwy duch! Chociaż zapewne na jego miejscu zrobiłbym to samo.
-Gdzie teraz idziesz?
-Wracam do gildii, jeśli siostrzyczka Iz będzie wolna, chcę ją zapytać o magię.
-Ty nie wiesz? - zapytał duch wyraźnie zaskoczony - Ta kobieta skończyła swoją pracę już tydzień temu.
-Co?! Serio?! Straciłem poczucie czasu... Wszystko przez to, że tyle się dzieje. Ach, mam mętlik w głowie, wszystko się zlewa ze sobą... - złapałem się za głowę, próbując ustalić, co kiedy się wydarzyło.
Nawet nie wiem, ile minęło, odkąd jestem w tym mieście. Właściwie nie wiem nawet jak ono się nazywa...
-Nie chciałeś czasem zachować pozorów normalności? A teraz rozmawiasz ze mną tak swobodnie i otwarcie, że ludzie wokół dziwnie na ciebie patrzą. - usłyszałem komentarz Kifida i podniosłem głowę.
-Przecież wyraźnie zbiera się na deszcz i ludzi już nie ma. No może poza tymi kapłanami. - odpowiedziałem mu.
-A jednak ktoś na ciebie patrzy. - wskazał kościstym palcem na budynek po prawej.
Stały tam dwie kobiety, szepcząc między sobą, a kiedy na nie spojrzałem, obróciły się gwałtownie i pospiesznie odeszły.
-Powiedzmy, że dziś nie przeszkadza mi bycie innym - odpowiedziałem.
-Chciałeś powiedzieć dziwnym.
-Ej! Nie mam nastroju na drwiny ze mnie!
-A kiedy masz nastrój, by można się było z tobą podroczyć? - zaśmiał się - Co takiego się stało, żeś nie w humorze?
-Młoda paniusia myślała, że może mnie oszukać na pieniądze, skoro jestem dzieckiem! - krzyknąłem sfrustrowany.
-Nikt po tobie nie będzie oczekiwał, że umiesz czytać, pisać czy liczyć. Dla nich jesteś po prostu małym dzieckiem.
-Rozumiem to, ale nie jestem, jak reszta tych bezmózgich małolatów! Niech no tylko gdzieś ją znów zobaczę! - krzyknąłem wściekle, tupiąc nogami.
-Już uznałeś kogoś za wroga? Widzę, że ludzie będą musieli być przy tobie ostrożni. Ale zapewne uświadomią to sobie, gdy będzie już za późno. Jeśli chcesz ją straszyć, mogę pomóc. Nigdy nie robiłem tego specjalnie, więc może być zabawnie.
-Jeśli tylko będzie okazja, zdecydowanie ją wykorzystam. Nawet jeśli sama miałaby stać się duchem - powiedziałem przyciszonym głosem.
Wracałem okrężną drogą do gildii, rozglądając się trochę za duchami. Tym razem rozglądałem się przy sklepach, tych potrzebujących pomieszczeń do wystawienia swoich towarów. Nie było tutaj żadnych, poza jednym, który wpatrywał się w wystawę sklepu nieobecnym wzrokiem. Zobaczyłem za to kapłana, który zawzięcie zaglądał w każdą dziurę, norę i szparę między budynkami, nawołując duchy.
Przyszedłem po cicho obok niego, nie odzywając się, ale najwyraźniej zakamarki było ciekawsze, bo nie zaczepił mnie.
-Czy on poważnie myśli o znalezieniu jakiegokolwiek ducha? - zapytał zdumiony Kifid - Jeśli choć trochę by pomyślał, nie szukałby w takich miejscach.
-Sądzę, że to jakieś fanatyk albo wielki głupiec - odpowiedziałem cicho, by przypadkiem mnie nie usłyszał.
Gdy skręciłem w uliczkę stało się coś, co mnie zmroziło.
-Z pewnością wiesz lepiej od niego, gdzie szukać zjaw - usłyszałem głos.
-O, kolejny kapłan. Chyba masz do nich szczęście - skomentował Kifid.
Ta, szczęście. Takiego szczęścia nie potrzebuję, wolałbym już mieć solidnego pecha! Powoli obróciłem się do mężczyzny, który zwrócił się do mnie. Niestety nie udało mi się ukryć mojego zakłopotania.
-Słucham? - zapytałem, próbując udawać.
-Wydaje mi się, że wyraziłem się wystarczająco jasno - powiedział mężczyzna koło czterdziestu lat w białej szacie kapłana - Nie próbuj, proszę, grać dziecka, oboje zaoszczędzimy sobie na tym czasu. To, co stoi obok ciebie jest dość niebezpieczne, ale sądzę, że to już wiesz, skoro przechadzasz się z tym upiorem.
-Hm, spostrzegawczy. Nie sądziłem, że to on nas śledzi. Możesz przestać udawać, już cię przejrzał, więc to tylko strata czasu. - powiedział Kifid bez zaskoczenia, po czym dodał - Jestem jednak zaskoczony, że mnie widzi. Jest pierwszym z tych wszystkich kapłanów, którzy szwędają się po mieście bez celu.
-Zapewne masz rację - spojrzałem na kapłana - Więc czego chcesz?
-Nie bądź, proszę, taki poważny, nie pasuje to do twarzy dziecka. Chciałem się przekonać kim jest dziecko, które znalazło ducha do odesłania. Widzę, że się ukrywasz. Ciekawe, kto się kryje pod tą magią Iluzji bądź przemiany - uśmiechnął się.
To niemożliwe, by chciał tylko tego. Podejrzane... I nie używam żadnej magii, ale on nie musi o tym wiedzieć.
-Nie muszę ci tego mówić - odpowiedziałem twardo.
-Prawda, prawda - podniósł ręce w geście poddania się - Ale mimo wszystko mnie to ciekawi. W dodatku zaobserwowałem, że reagujesz tak, jakbyś mógł rozmawiać z tym duchem. To wielce interesujący dla mnie, który może je tylko zobaczyć. Rozmawiasz z tym upiorem? - zapytał, a w jego ciemnych oczach pojawił się błysk. Kifid zrobił krok do przodu z ręką skierowaną do swojego boku, na co mężczyzna szybko cofnął się kilka kroków - Spokojnie, nie jestem niebezpieczny. Ja...
-Nie interesuje cię młodość po odprawieniu odesłania? - przerwałem mu.
-Co? Nie, po co mi to. Wszyscy oszaleli z tego powodu i zasypali by mnie pytaniami, gdybym przyszedł z duchem. Jeśli dowiedzieliśmy się, że mogę je zobaczyć, rozerwali by mnie na strzępy, bym przeprowadził im jakiegoś - wzdrygnął się - Poza tym to chciwi spiskowcy. Jesteś podobny do mnie, to jedyny powód, przez który zainteresowałem się tobą.
Może i to jego jedyny powód, ale nadal jest podejrzany. Powinienem zachować czujność, jako kapłan może wyegzorcyzmować Kifida, ale mimo wszystko mogę z nim porozmawiać.
CZYTASZ
Drugie życie Rushder'a Vergim [Porzucone]
Fantasia"Ostatnie chwile Władcy Demonów" i "Ostatnie chwile Władcy Demonów... A może jednak nie...?" to prologi do tej serii. Historia dzieje się po odrodzeniu Władcy Demonów - Rushder'a Vergim. Dostaje nowe imię - Rad - i wędruje po świecie próbując odzys...