Rozdział 22 - Zielarka...

78 12 0
                                    

Zapraszam do czytania :D

-----

Przespałem kilka godzin i po śniadaniu ruszyłem z Demoniczną Bestią do staruszki. Oprócz ziół, które mi dała wziąłem jeszcze ze sobą te z fioletowymi kwiatami. Może będzie wiedziała co to za rośliny. Idąc przez miasto szedłem mało uczęszczanymi ulicami, na których i tak było więcej ludzi niż się spodziewałem. Nie byłem jeszcze w tej części miasta, więc po pewnym czasie krążyłem wciąż w tym samym obszarze. Ta część miasta wydawała się mocno zaniedbana i opustoszała. Było tutaj stosunkowo mało ludzi, chyba, że miejsca w których byłem były po prostu zatłoczone, a miasto tak wygląda w mieszkalnych częściach. Rozglądając się by wybrać uliczkę, którą iść dalej zauważyłem, że roślina, którą otrzymałem od staruszki lekko błyszczy. Trzymając ją w ręku kierowałem ją w różne miejsca z ciekawością obserwując zdumiewający efekt. W niektórych kierunkach roślina błyszczała bardziej, w innych wcale. Skoro miała mi pomóc znaleźć miejsce, gdzie mieszkała staruszka to postanowiłem iść uliczką, przy której zioło najbardziej błyszczało. Kierując się tą zasadą po kilku rozwidleniach zobaczyłem parkowy las. Teren był ogrodzony starym, metalowym ogrodzeniem, które było już zniszczone przez czas, a uchylona bramka zardzewiała. Wisiała na niej krzywo tabliczka z zatartym napisem. Idąc między drzewami drogą, która zarosła trawą i była od dawna zaniedbana dotarłem na kolejne rozwidlenie. Zarośnięta dróżka prowadziła w jedną stronę, natomiast wydeptana w drugą. Zastanawiając się którą wybrać spojrzałem na roślinę w ręce, która wskazywała wydeptaną ścieżkę, chociaż w sumie było to oczywiste... Idąc zobaczyłem polanę, na której stała chatka oparta o pień dużego drzewa zrobiona z drewnianych belek. Była w nienajlepszym stanie i dziury miała pozatykane wyschniętą już trawą i mchem. Roślina w mojej dłoni błyszczała niesamowicie, jakby słońce odbijało się w kroplach rosy na liściach, a przecież zioło było suche. Podszedłem do chaty, która wyglądała jakby w każdej chwili mogła się rozlecieć i pukając delikatnie wszedłem do środka. Uderzył mnie zapach różnych ziół, a szczeniak po chwili kręcenia się w kółko wybiegł.

-Twój mały przyjaciel raczej nie przepada za zapachem ziół. Zwierzęta raczej tutaj nie przychodzą, odstrasza je mieszanina zapachów. Ale mam też takie, które odstraszają słabsze potwory.

Czyli już wiem co go stąd wykurzyło...

-Miło cię poznać, jestem Rad.

-Mi również miło - powiedziała staruszka uśmiechając się - Mów mi Egna. Wiesz w ogóle w jakim języku mówisz? - spytała patrząc na mnie zaciekawiona.

-Nie... Wydaje mi się, że go znam, ale nie wiem skąd i dlaczego.

-Jest to język elfów, dlatego byłam zaskoczona, że go rozumiesz i umiesz się nim posługiwać. W końcu żadnego elfa nie było na kontynencie od stu lat. Przynajmniej nie powinno być... Jak nie wiesz skąd go znasz, to trudno, ale jestem strasznie ciekawa.

-Naprawdę nie wiem, przykro mi. Właśnie! Dlaczego ta roślina błyszczała wskazując to miejsce? - zapytałem wyciągając zioło z pomarańczowymi kwiatami w jej stronę.

-To miejsce jest wypełnione naturalną energią, a ta roślina potrafi ją pochłaniać. Wtedy błyszczą, bo pobierają ją nawet będąc wyrwane z ziemi. Ale musi posiadać korzenie, inaczej uschnie całkowicie.

-Więc jesteś zielarką?

-Głównie zajmuje się jednak roślinami o specjalnych właściwościach takimi jak ta.

-A wiesz może co to za roślina? - spytałem wyciągając trzy sztuki rośliny z fioletowymi kwiatami. Staruszka przyglądając się im ostrożnie wzięła je do rąk.

-Nie zjadłeś niczego z tej rośliny, prawda? Ani nie miałeś na rękach jej soku?

-Nie... Nic takiego nie zrobiłem, dlaczego pytasz?

-Ponieważ ta roślina jest silnie trująca jeśli zje się ją samą. Zmieszana z jedzeniem lub w napojach ma słabsze działanie.

-Jakie są symptomy zatrucia? - spytałem zaciekawiony.

-Wywołuje gorączkę, dreszcze, paraliż, ból całego ciała. Jedna sztuka może zabić człowieka, a jeśli przeżyje to jest to cud. Dlaczego pytasz, chyba nie masz zamiaru nikogo otruć?

-Nie, dlaczego miałbym? Ma jeszcze jakieś właściwości?

-Podobno kiedyś jedli ją by zdobyć odporność na trucizny, ale niewielu się to udawało. Nie radzę testować tej teorii.

-A dlaczego jednego dnia zrobiłaś zamieszanie przy sklepach?

-Cóż, wyczułam potężną zmorę w mieście i chciałam ostrzec innych by uważali. Zmory, upiory i złe duchy różnego rodzaju są potężne nocą i mogą ingerować w nasz świat. Ludzie są nieostrożni i często mogą zostać zabici przez takiego złego ducha.

-Więc znasz się też na takich rzeczach? - byłem bardzo zainteresowany. Różnego rodzaju duchy i potwory są intrygujące, więc chciałbym o nich wiedzieć jak najwięcej!

-Tak, często chcę ostrzec innych przed nadchodzącym niebezpieczeństwem, ale oni nie rozumieją mnie...

-Skoro nie możesz z nimi rozmawiać to czemu tego nie napiszesz? - spytałem zdziwiony.

-To wiąże się z klątwą jaka na mnie ciąży, ale może najpierw skończmy rozmawiać o upiorach.

-To możesz je też zobaczyć? Widziałaś kiedyś jakiegoś?! Widziałaś tego, którego czułaś?! - nie przestawałem zadawać pytań podekscytowany tematem rozmowy.

-Spokojnie, tak mogę je zobaczyć. Tą zdolność nazywa się [Kryształowe oczy], chociaż nie wiem czy ktoś jeszcze ją posiada. Od dawna nikogo takiego nie spotkałam. Normalnie ten zły duch nie powinien móc wejść do miasta z zewnątrz, bo w murach są umieszczone specjalne formacje zaklęć magii światła blokujące je. Jednak noc wcześniej ktoś pozbawił strażników przytomności i zostawił otwarte drzwi, a zmora weszła do miasta. Dobrze, że chociaż nikogo nie zabiła... - westchnęła z wyraźną ulgą. Yyy, to chyba ja wpuściłem tutaj tego upiora... - W każdym razie martwiłam się, że może wyrządzić szkody w mieście, ale na szczęście nic takiego się nie stało.

-Powiedz, dlaczego nie traktujesz mnie jak normalnego dziecka? - spytałem zaciekawiony. Była pierwszą osobą, poza dziwnie zachowującym się bajarzem, która rozmawiała ze mną normalnie.

-Normalne dziecko nie potrafiłoby mówić w języku elfów. Poza tym masz dziwnego strażnika, który przyszedł tu za tobą.

Sposób w jaki to powiedziała był dziwny... Strażnika? Poza Demoniczną Bestią, która uciekła przepłoszona przez odstraszające zioła nikt nie powinien za mną przyjść.

-Jaki strażnik? Nie rozumiem - powiedziałem zdezorientowany.

-Stoi za tobą, chociaż możesz go nie widzieć. Ale na moje szczęście jakoś nie może tutaj wejść chociaż jest niezwykle silnym złym duchem - powiedziała to, a ja momentalnie się obróciłem. Widziałem to, ledwo dostrzegalna w świetle dnia, przeźroczysta postać stała w drzwiach chatki patrząc na mnie swoimi ślepiami. Ubrana w płaszcz, miała dwie szable przy boku, głowę zakrytą kapturem, ale mimo to dobrze ją widziałem. Miała czaszkę zamiast zwykłej głowy, w której jarzyły się bladozielone ogniki. Całego ducha otaczała bladozielona poświata. Mimo, że postaci niemal nie było widać wyczuwałem siłę tego ducha, który na pewno nie był słaby. Co on tutaj robi? I dlaczego to ta sama bladozielona poświata co w bibliotece? Jaki on ma cel?  

Drugie życie Rushder'a Vergim [Porzucone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz