Rozdział 23 - Strażnik...

73 11 0
                                    

Byłem zszokowany widząc tego ducha. Dlaczego wcześniej go nie zauważyłem?!

-Widzę, że też możesz go zobaczyć, to dość niezwykłe. W dodatku z własnej woli został twoim strażnikiem. Co jest jeszcze dziwniejsze nie wyglądasz jakbyś odczuwał skutki jego obecności. Bolało cię coś ostatnio, źle się czułeś, mdliło cię?

-Nie, nic takiego się nie wydarzyło - zaprzeczyłem.

-Tym bardziej jesteś bardzo niezwykły. Rozumiesz język elfów i posługujesz się nim, widzisz duchy i zjawy oraz nie odczuwasz negatywnych skutków obecności złego ducha. Normalnie ludzie odczuwają negatywnie obecność złych duchów, nawet tych słabych. Ten jest bardzo silny skoro można go dostrzec w dzień, a tobie nic nie dolega.

-To takie niezwykłe?

-Złe duchy powstają gdy bardzo negatywne uczucia towarzyszą momentowi ich śmierci. Te duchy, zmory i upiory egzystują posiadając negatywną energię, która wpływa na otoczenie, w którym przebywają. Nie są one świadome siebie, chociaż jeśli zostały przeklęte wtedy mogą posiadać świadomość. Ten tutaj może ją posiadać, ale nie musi. Większość złych duchów kieruje się czymś podobnym do instynktu i zabija spotkanych ludzi. Chociaż te, które mają świadomość mogą mieć jakiś cel.

-Ta kobieta jest irytująca, mówi o niczym nie wiedząc.

Hm? Kto to powiedział? Rozglądnąłem się jeszcze raz i napotkałem bladozielone ślepia, znowu się we mnie wpatrywał.

-Przepraszam, że to mówię, ale mógłbyś już iść. Ten upiór przyszedł tutaj za tobą i zapewne nie odejdzie dopóki będziesz tutaj, a nie chcę, żeby rośliny wokół uschły.

-Dobrze - powiedziałem chowając zioła do torby.

-I mogę mieć do ciebie jeszcze prośbę? - spytała lekko niepewnie. Jestem ciekawy, o co może chodzić?

-Mógłbyś tutaj przychodzić od czasu do czasu? W mieście i jego obrzeżasz czasami pojawiają się różne duchy. Nie jestem w stanie sama się ich wszystkich pozbyć, a często ludzie nie wpuszczają mnie bym mogła im pomóc i jestem przeganiana... Ale ciebie mogliby wpuścić, masz wygląd dziecka i zapewne jesteś awanturnikiem, skoro nosisz przy sobie miecze.

-Dlaczego wnioskujesz, że nie jestem dzieckiem?

-Nawet najdojrzalsze dzieci nie mogą jej nabyć w pięć lat życia, bo świadome otoczenia zaczynają być dopiero w wieku czterech lat, a całkowicie nabywają ją w wieku dziesięciu. Ty natomiast masz wygląd pięciolatka, a zachowujesz się jak dorosła osoba.

Hm? Aż tak? Nie zwróciłem na to wcześniej uwagi.

-Dobrze, zgadzam się na twoją prośbę. W zamian ty naucz mnie wszystkiego co wiesz o ziołach i zjawach - powiedziałem uśmiechając się - I jeszcze opowiedz mi o tej klątwie, która ciąży na tobie.

Staruszka pomachała mi, gdy wychodziłem. Duch już zdążył odejść od drzwi i teraz szedł za mną przez lasek.

-Więc kim jesteś i dlaczego przyczepiłeś się do mnie? - spytałem kierując to pytanie w stronę ducha. Przez chwilę panowała cisza, a później znowu usłyszałem ten głos. Był lodowaty i twardy, przesiąknięty niechęcią do życia i jakby nienawiścią do wszystkiego co żyje. Patrząc na niego kiedy szedł zostawiał na ziemi i kamieniach ślady stóp, które świeciły słabo w świetle dnia, a wszystko wokół wysychało.

-Jestem upiorem, który wędrował w poszukiwaniu zemsty na ludziach, którzy mnie zdradzili.

-A wiesz chociaż kiedy umarłeś?

-Dwieście lat temu, kiedy jeszcze trwała wojna z demonami.

-Yyy, więc wiesz, że tych ludzi już dawno nie ma?

-Jestem tego świadomy - powiedział pewnie duch. Skoro wie, to dlaczego jest jeszcze na tym świecie? Nie powinien go opuścić i zaznać spokoju?

-Więc ponawiam pytanie kim jesteś i dlaczego mnie śledzisz? - powiedziałem mijając zardzewiałą furtkę i wychodząc z powrotem na ulicę. Nie było tutaj jeszcze nikogo, więc nie musiałem się martwić, że zobaczy mnie ktoś gadającego sam do siebie.

-Jestem Kifid Ontor i byłem wojownikiem jednego z królestw, które zostało później zniszczone przez demony. Chodzę za tobą, ponieważ ty jeden możesz spełnić moją prośbę. Ale nie jesteś w stanie zrobić tego w tym momencie, dlatego nie będę na razie o tym mówił.

Co to może być za prośba, którą ja mogę spełnić? Jestem tylko pięcioletnim dzieckiem, co mógłbym zrobić?

-Dlaczego nie jestem w stanie zrobić tego teraz?

-Powiedzmy, że jesteś na to za słaby.

-Dobra, więc to ty pomogłeś mi w bibliotece i katakumbach? - spytałem chcąc się upewnić czy to on? Bo przecież zawsze może być tutaj jeszcze inny duch świecący bladą zielenią.

-Tak. Wskazałem ci przejście, drogę w katakumbach, zniszczyłem pieczęć blokującą wejście do pomieszczenia i usunąłem wszystkie pułapki znajdujące się w nim. Później wskazałem ci drogę powrotną i wyczyściłem ją - powiedział dość obojętnie.

-Więc zabiłeś tych ludzi w podziemnym przejściu?

-Nie wszystkich, tylko jednego.

-Ale ja widziałem dwa świeże ciała...

-Może był tam ktoś jeszcze kto zdążył odejść zanim przyszedłeś. Mimo wszystko nadal masz tylko ciało dziecka.

-Co to znaczy tylko? Taki się urodziłem! Nieważne, nie będę o tym rozmawiał - powiedziałem przyśpieszając kroku. Jego ostatnie zdanie było dosyć dziwne. Co to miało znaczyć, o co chodzi? Skręcając w jedną z bocznych uliczek by szybciej wrócić do gildii zostałem otoczony przez wielkich mężczyzn, którzy nie byli raczej przyjaźnie do mnie nastawieni, a każdy z nich miał broń. Cholera! Jak mogłem ich nie zauważyć!

-Głupi duch odwrócił moją uwagę - mruknąłem cicho pod nosem.  

Drugie życie Rushder'a Vergim [Porzucone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz