Rozdział 33 - Nawiedzona lalka...

54 11 0
                                    

Wszedłem do drugiego pokoju po lewej stronie korytarza. Był tak samo zakurzony, jak wcześniejszy. Stała tutaj jednak komoda, której trzy szuflady znajdowały się poza nią, na podłodze. Jednej odpadł tył, druga się rozleciała, trzecia była cała, ale w każdej chwili któraś część mogła oddzielić się od reszty.

Leżały tutaj jeszcze inne przedmioty, pęknięty, drewniany kubek, złamana łyżka do zupy, kilka wyblakłych kartek, z których nie dało się nic odczytać. Zaglądnąłem do wnętrza komody, ale niczego nie znalazłem. W sumie nie wiem czego szukam, jakiś napisów, rysunków, krwi? Czegoś co świadczyłoby o obecności jakiejś istoty tutaj. Może jakieś ślady łap, kończyn, pazurów, resztki ofiar?

Wszedłem do ostatniego pomieszczenia i tutaj dopiero było coś godnego uwagi. Po lewej stronie były schody prowadzące na wyższe piętro. Po prawej natomiast stała nieduża szafka, oczywiście pusta. Jej drzwiczki krzywo wisiały i skrzypiały przy otwieraniu. Nad meblem na ścianie było miejsce jaśniejsze niż reszta ściany, prawdopodobnie wisiał tutaj kiedyś obraz.

Ruszyłem w górę skrzypiących schodów razem z moim szczeniakiem i ogonem za mną. Całe piętro było jednym pomieszczeniem z kilkoma zamkniętymi, brudnymi oknami, kominkiem, który o dziwo nadal był w całości i zepsutym bujanym krzesłem stojącym przy nim oraz jakąś szafką.

Sprawdziłem ją, a w środku była tylko brudna, zniszczona, szmaciana lalka. Zostawiłem ją w szafce zamykając drzwiczki i rozglądnąłem się po całym piętrze. Deski podłogi skrzypiały, ściany przydałoby się odmalować, gdyby ktoś chciał tu mieszkać. Na palenisku było tylko trochę popiołu, a komin był pusty.

Nie było tu nic niezwykłego, niczego też nie zauważyłem. Mój strażnik też niczego nie znalazł. Nie słyszałem też żadnych dziwnych dźwięków, które rzekomo stąd pochodzą. Czwórka, która ciągle chodziła za mną rozeszła się. Dwóch z nich rysowało palcami po brudnych szybach, jeden oglądał kominek. Ich szef, Torwey opukiwał ściany, jednak nic nie znalazł.

-Nic tu nie ma, więc możemy już wracać.

-Tak - potwierdziłem - Możecie wracać do siebie.

-Nie mów, że chcesz tutaj nadal siedzieć? - zapytał jeden z nich zaskoczony.

-Przecież sam widziałeś, że nic tu nie ma - powiedział inny - Po co chcesz tutaj siedzieć?

-Ten dom miał być nawiedzony i miały wydobywać się stąd dziwne dźwięki. Jednak czy słyszeliście coś?

-Nic - wszyscy zgodnie przytaknęli.

-Właśnie, poczekam do zmroku i może coś się pojawi. W końcu duchy i zjawy pojawiają się w nocy, prawda? - zapytałem uśmiechając się, a oni patrzyli na mnie ze strachem w oczach.

-C-chcesz spotkać się z d-duchem? - zapytał jeden z nich drżącym głosem.

-Jeśli jakiś tutaj jest, to tak.

-Przecież one nie potrafią mówić! Tylko zabijają ludzi! - krzyknął inny, po czym wzdrygnął się.

Kifid wbijał w niego wzrok swoich ogników.

-M-możemy już stąd iść, prawda szefie? - zapytał ten sam kierując się szybko w stronę schodów.

-Jesteś pewien, że chcesz tutaj zostać? - zadał mi pytanie Torwey.

-Tak. Jeśli będziesz jeszcze czegoś chciał, możesz przyjść, bo raczej nie odczepisz się łatwo - odpowiedziałem, po czym wszyscy wyszli.

Szczeniak węszył wszędzie i krążył po pokoju. Pokazałem mu, że może wyjść i pobiegł na drewniane schody. Zeskakiwał co drugi schodek, a drewniana konstrukcja skrzypiała pod nim.

Drugie życie Rushder'a Vergim [Porzucone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz