XXXIX. Tak bardzo mi przykro Dean.

385 58 5
                                    

Muzyka grała głośno, a ja sączyłem kolejnego drinka. Gabe śledził Michaela a ja przysiadłem się do Bennego i zamówiłem nam po shocie. Obczaiłem sytuację. Był już wstawiony. Świetnie.
-Jak się bawisz?- kiwnąłem do niego przyjaźnie, a on wzruszył ramionami. Położyłem mu dłoń na ramieniu i dodałem.
-Co jest?- on wypił shota, więc domówiłem kolejne.
-Wcale nie chciałem tu być- zaczął mówić. Patrzyłem na niego uważnie więc kontynuował.- wolałem zostać w sekcji sportowej. Cholera Dean gdybyś ty też tam wylądował to dopiero byśmy zawojowali parkiet.
-Wiem Benny, wiem- westchnąłem.- Widzę, że coś Cię trapi. Możesz mi powiedzieć.
-W tym sęk, że nie mogę- jęknął i wypił kolejną porcję kamikadze. Postawiłem mu jeszcze kilka kolejek, czekając aż język mu się choć trochę rozplącze. Doczekałem się.
-Nie chcę tu być. Nie chcę tego wszystkiego robić ale jak mam prezydentowi odmówić? Kazał mi za wami łazić jak cień i meldować o wszystkim. Kazał mi rozgadywać głupoty... Michael... jestem złym człowiekiem Dean- zaczął totalnie bełkotać. Strasznie go upiłem ale dowiedziałem się nawet więcej niż chciałem.
-Już dobrze, nie jesteś złym człowiekiem. Chodź, odprowadzę Cię do pokoju- pomogłem mu wstać i podpierając jego mocno chwiejącą się sylwetkę zaprowadziłem do łóżka. Zdjąłem jego buty i nakryłem kocem. Inwigilował nas sam prezydent? Czy to mogło mieć związek z naszym wyjściem do dziczy? Przełknąłem nerwowo ślinę. Musiałem tam wracać. Jeszcze rozmowa z Michaelem. Wolałem, żeby Gabriel jej sam nie przeprowadzał. Dołączyłem w samą porę, bo Gabe właśnie się dosiadał do swojego ex-oprawcy. Podbiegłem i usiadłem po drugiej stronie naszego współlokatora. Mój kumpel był zaskoczony, że zdążyłem ale wyraźnie mu ulżyło.

-Nie chcę kłopotów- Michel podniósł ręce w obronnym geście, a ja pospiesznie odpowiedziałem.

-My też. Wyjaśnij nam co miałeś na myśli kiedy się rzuciłeś na Gabe'a?- zapytałem, a on wstał z miejsca i odszedł krok w tył.

-Nic. Już nieważne. Przepraszam was obu. Muszę iść- po czym wyszedł. Gabriel z niezadowoleniem syknął.

-No i koniec końców nie wiemy nic.

-Zaskoczę Cię- mruknąłem do niego.- Benny został nasłany przez prezydenta Uriela. Inwigiluje nas. Myślę, że mamy kłopoty. Musimy uważać.

-Muszę się napić- powiedział mój kumpel, rozmasowując obolałe skronie. Przystałem na jego propozycję mimo, że alkohol uderzył mi już lekko do głowy. Gabriel zamówił sobie kilka kieliszków wódki, a ja piwo. Zerknęliśmy na zegarek i zerwaliśmy się z miejsc wpadając na siebie jak dwa przygłupy. Była prawie dwudziesta druga. Puściliśmy się biegiem korytarzem, do tylnego wejścia. Dobiegliśmy, śmiejąc się i dysząc ciężko. Drzwi były zamknięte. Wyjąłem swój drucik i zacząłem majstrować przy zamku. Po chwili ustąpił. Gabriel już zniecierpliwiony nacisnął na klamkę i po chwili zobaczyliśmy znajome twarze.

-No siema leszcze!- krzyknąłem do ekipy, a mój brat powiedział do niezadowolonego Chucka.

-Wygrałem.

-Co wygrałeś?- zaciekawił się Gabe, a Charlie westchnęła i pośpieszyła z wyjaśnieniami.

-Założyli się czy będziesz bardzo pijany. Sam obstawiał, że bardzo podczas gdy Chuck pokładał w tobie jakieś resztki nadziei...

-Ej no to Chuck wygrywa. Nie jestem bardzo pijany- burknąłem, a wszyscy postanowili uznać ten konflikt za nierozstrzygnięty. Zaprowadziliśmy ich do baru i zamówiliśmy po kilka drinków. Musieli nadrobić zaległości. Po chwili już byli weselsi. Dołączyli do nas Rowena i Kevin. Przedstawiliśmy ich sobie, a rudzielec numer dwa odpalił.

-A więc to jest twój brat? Aż dziwne, że macie jedne geny. On jest tym szczęściarzem co zebrał to co najlepsze- wszyscy się zaśmiali, a ja przewróciłem oczami. Zamiast jej odpysknąć pognaliśmy na parkiet. Można było powiedzieć, że hm.. muzyka w tańcu nam nie przeszkadzała. Mimo to bawiliśmy się świetnie. W pewnym momencie Gabriel mnie złapał za ramię i ściskając mnie z nadludzką siłą wrzasnął mi do ucha.

Tysiąclecie Apokalipsy cz.1 ~ Niewolnicy Systemu (Destiel)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz