Charlie
-Ellen proszę. To mój przyjaciel- jęknęłam, a ona przewróciła oczami i mruknęła.
-Nie powinnam Ci zdradzać szczegółów ale niech będzie. Rana nie była poważna, wszystko jest okay. Powinien szybko dojść do siebie- pisnęłam i rzuciłam jej się na szyję.
-Dziękuję!- po chwili się opamiętałam i odchrząknęłam z zakłopotaniem. Ona jedynie się uśmiechnęła i dodała.
-Idź z nim pogadać. I gęba na kłódkę- kiwnęłam głową i ruszyłam w stronę sali mojego przyjaciela. Zamknęłam za sobą drzwi Gabe już był przytomny i uśmiechnął się delikatnie.
-I co Pani Doktor, mam raka?- zapytał kpiąco, a ja się wyprostowałam i z udawaną powagą odpowiedziałam.
-Tak, mózgu. Czwarte stadium- po chwili wybuchnęliśmy śmiechem, a mój przyjaciel szybko tego pożałował, przytrzymując się za uszkodzone ramię.
-Będziesz żył. Tydzień pobytu tutaj i Cię wypiszą. Podejrzewam, że ze dwa tygodnie będziesz musiał uważać i potem z miesiąc rehabilitacji i będzie git. Jak to się stało?- powiedziałam wszystko na jednym wdechu, a on się skrzywił ale postanowił mnie wtajemniczyć.
-Connor- na jego słowa oczy niemal mi z orbit nie wypadły. Zdążyłam już o nim zapomnieć. Pozwoliłam kontynuować mu wypowiedź- groził Mary. Nie spodziewałem się, że będzie miał skądś broń palną. Gdy tylko zobaczył mnie z kajdankami sięgnął do pasa i był szybszy niż ja. Dostałem w ramię.
-A gdzie był wtedy Sam?- zapytałam, a ranny przewrócił oczami.
-Osłaniał ciałem matkę. Głupek. Pewnie się tu próbuje dobić. Zadzwoń do niego- posłusznie zrobiłam to o co mnie prosił i już po dwóch sygnałach usłyszałam głos młodszego Winchestera w słuchawce.
-Halo?
-Hej, tu Charlie.
-Nie masz może jakiś wiadomości o Gabrielu?!- natychmiast mi wszedł w słowo.
-Właśnie po to dzwonię. Miał zabieg usunięcia kuli ale wszystko z nim w porządku.
-Dzięki Bogu- odetchnął, a ja po chwili zapytałam.
-A co z Connorem?
-Zatrzymali go w celu wyjaśnienia sprawy. Ale wykpi się. Zna prokuratura głównego- westchnął Młody, a ja zmarszczyłam brwi. Niech to szlag.
-Charlie?- po Chwili dodał Sam.
-Tak?
-Mogłabyś nic nie mówić Deanowi? Ma cholernie dużo swoich zmartwień. Lepiej mu nie dokładać.
-Dean też ma jakieś kłopoty?- zapytałam zdezorientowana, na co Sam mi odpowiedział milczeniem.
-Chyba musimy sobie zrobić zbiorowe odwiedziny Gabriela w szpitalu- burknęłam, a długowłosy jedynie rzucił.
-Zadzwonię po Chucka. Jutro Ci odpowiada?
-Tak. Jutro tu jestem cały dzień.
-Świetnie. Do zobaczenia.
-Do jutra Sammy- rozłączyłam się i poszłam do Gabriela powiedzieć mu co i jak.
*******
DeanWyszliśmy za mur. Zwracałem się do swojej brygady numerkami, a oni do mnie "dowódca". Było to dla mnie trochę zabawne ale procedury to procedury. Pogarda i złośliwe ich komentarze związane z wiekiem minęły kiedy uratowałem im dupska tuż po wyjściu z Otratora, gdzie zaatakowała nas Rosiczka. Czułem się tutaj jak ryba w wodzie z kolei moi kompani byli przerażeni dlatego szybko mi ustąpili i byli posłuszni. To tylko przeszukanie okolicy i zdanie raportu o obecności dzikich lub nowych gatunków. Nie rozumiałem czym oni się tak przejmowali. Podążaliśmy zgodnie z wyznaczoną trasą, a mi niektóre miejsca się wydawały znajome ale szybko odrzuciłem tą myśl. Przecież nie zapuszczaliśmy się nigdy tak daleko. To sobie cały czas powtarzałem. Chyba za dużo sobie dałem w żyłę przed wyjściem. W końcu dotarliśmy do rozdroża i zobaczyliśmy załamanie skalne. Coś mi podpowiadało, że nie jest to zwykłe załamanie. Podszedłem bliżej i zrozumiałem, że mieszkał tu Castiel. Miałem obowiązek go złapać. Rozkazałem mojej brygadzie przeszukać okolicę, a sam odbezpieczając broń ruszyłem w kierunku załamania. Przylgnąłem plecami do chropowatej skały i wślizgnąłem się do środka. Był tam. Odbezpieczyłem pistolet, a niebieskooki zerwał się z posłania. Przez chwilę znieruchomiał po czym spojrzał mi w oczy i... wszystko do mnie wróciło. Każdy jego dotyk, pocałunek, spojrzenie, uśmiech, nasza wspólna i zarazem ostatnia noc... Ale to było w innym życiu. Teraz muszę go złapać bo inaczej zabiją mnie. Od nadmiaru wspomnień, a może i od psychotropów zakręciło mi się w głowie i się podparłem ściany. Castiel zamiast uciec podbiegł do mnie i mnie przytrzymał.
CZYTASZ
Tysiąclecie Apokalipsy cz.1 ~ Niewolnicy Systemu (Destiel)
FanfictionRok 3016. Świat się zmienił. Nic nie jest takie jak dawniej. Nic nie jest przyjaźnie nastawione do ludzkiego gatunku. Ludzie, żeby przetrwać muszą mieszkać w osadach, odgrodzonych od zabójczej dla nich natury. Taką wersję zna Dean Winchester, jedna...