Podjechałem pod dom, z którego właśnie wychodził mój brat. Idealnie się zgraliśmy w czasie. Po pożegnaniu z nauczycielem podbiegł i wskoczył na siedzenie obok mnie.
- Siema suko!- powiedziałem uśmiechając się.
- Cześć palancie- powiedział nie tracąc dobrego humoru.
- Co tak się szczerzysz?- zapytałem.
- Rozwiązałem najtrudniejsze zadanie z olimpiady matematycznej...
- pff, też mi wyczyn- przerwałem, chcąc mu dokuczyć. Tak naprawdę byłem pod wrażeniem
- ...Dla studentów politechniki- dokończył patrząc na mnie wyzywająco. Na to nawet mi zabrakło komentarza. Otworzyłem w niedowierzaniu usta i chwilę się gapiłem na niego. On był ze wszystkiego dobry. Matematykę lubił ale nie był to jego ulubiony przedmiot.. czy ja kurwa mieszkam z Ainsteinem?
- I właśnie dlatego nie masz przyjaciół- mruknąłem odpalając silnik.
- Gabriel mnie lubi- powiedział nadal się głupkowato ciesząc.
- Gabriel jest wynaturzeniem tej planety- zaśmiałem się. Jechaliśmy dalej, a Sam mi opowiadał jak na zajęciach wychowania fizycznego dostał po tyłku. Stwierdziłem, że będę go zabierał z moją paczką na siłownię żeby pokazał tym wszystkim durniom, że mądry też może być dobry w sporcie. Droga zleciała nam szybko. Sam pobiegł, żeby otworzyć drzwi do domu, a ja zaparkowałem i dołączyłem do niego po chwili. Stał na korytarzu i nawet nie drgnął. Zaniepokoiłem się tym widokiem i szybko spojrzałem w tym kierunku co on. Też przez moment mnie zamurowało. Connor całował naszą matkę. Nie tak niewinnie. Za raz ją pewnie zacznie rozbierać... Uniósł wzrok znad jej szyi i zerknął na mnie uśmiechając się złośliwie. Już wiedziałem, że zrobił to specjalnie. Pewnie zauważył jak podjeżdżamy i wykorzystał moją nieogarniętą rodzicielkę, żeby pokazać gdzie jest moje miejsce. Kutas. Nie mogłem zapanować nad miną pełną obrzydzenia. Zasłoniłem trochę dla żartów Samowi oczy, żeby go rozluźnić i odchrząknąłem znacząco. Mama podskoczyła jak oparzona, a ja na nią spojrzałem z żalem. Ten fiut nawet do pięt nie dorasta tacie. Dlaczego ona tego nie widzi? Poprawiła na sobie sweter i zerwała się na równe nogi. Odsłoniłem bratu oczy, on bez słowa poszedł na górę. Spojrzałem na nich morderczym wzrokiem i patrząc kochankowi mamy w oczy zacząłem strzelać z kostek palców dłoni. Zrozumiał niemą groźbę bo zaczął nadgorliwie udawać, że go to bawi. Wiedziałem, że jest inaczej. Miałem już do czynienia z takimi pozerami. On coś ukrywa, nie jest taki idealny jak chciał żebyśmy go postrzegali ale ja jeszcze dowiem się wszystkiego. Odwróciłem się na pięcie i poszedłem za bratem. Siedział w pokoju i patrzył w okno. Usiadłem obok i chwilę milczeliśmy.
- Nie chcę, żeby mama z nim była. Nie lubię go..- urwał i patrzył dalej w to samo miejsce. Wiedziałem, że nie chciał mówić o tacie. Nie lubiliśmy o nim rozmawiać bo to powodowało że jeszcze bardziej za nim tęskniliśmy. I bez tego to było trudne do zniesienia.
- Nie będzie z nim. Już moja w tym głowa- powiedziałem ostrzej niż chciałem, a Sam się do mnie przytulił, więc objąłem go ramieniem i poklepałem po plecach.
- Pomogę Ci- szepnął, ściskając moją koszulkę. Był wściekły. Tak samo jak ja.
******
Następnego dnia skończyliśmy wcześniej zajęcia, więc pierwsze co zrobiliśmy to udaliśmy się z Charlie jako przewodnikiem do „Miejsca narad". Siedzieliśmy w starym, opuszczonym domu. Budowla już nieco się sypała i skutecznie odstraszała swym marnym widokiem przechodniów. Pokiwałem z aprobatą głową patrząc na przyjaciółkę, ona się szeroko uśmiechnęła, wyjmując z plecaka koc, położyła go na ziemi. Usiedliśmy na nim, mimo że uważałem to udogodnienie za zbędne.
- Chciałbym zabierać brata na siłownię z wami. Nie wie o naszym genialnym planie dlatego myślcie co przy nim mówicie- zacząłem temat, póki o nim pamiętałem. Na moje słowa Gabe się nieco ożywił i zapytał.
- To czemu go nie wtajemniczysz?
- Jest od nas 3 lata młodszy. To jeszcze dzieciak i nie chcę żeby z nami szedł.
- 3 lata to nie tak dużo. Poradziłby sobie- zaczął mnie przekonywać. Wolałbym jednak niepotrzebnie nie narażać Sammiego na niebezpieczeństwo.
- Gęba na kłódkę albo nie wezmę go ze sobą- zagroziłem kumplowi ale widząc jego minę dodałem- zobaczymy jak sobie będzie radził. -Na to już przystał, więc Chuck przejął pałeczkę w rozmowie.
- Okay, słuchajcie zacząłem czytać różne księgi ale informacje są sprzeczne. Popytałem więc znajomych mojego świętej pamięci dziadka i dowiedziałem się o kilku egzemplarzach książek pisanych w 2305 roku, gdy zaczęły się mutacje zwierząt i roślin. Później zbiór obejmuje egzemplarze z 2415 roku, kiedy już nie dało się żyć w pobliżu zdziczałych osobników i zaszła konieczność budowania murów. Przydałyby nam się te książki, poznalibyśmy to z czym musimy się mierzyć. Do tego chyba trzeba będzie wykraść podręcznik dla zwiadowców ale jest on bardzo pilnie strzeżony w ich bazach danych...
- Gdzie te stare książki znajdziemy?- Zapytałem, a Chuck westchnął.
- Pracuję nad tym.
- Dobra, w takim razie będzie trzeba opracować plan włamania się do centrum szkolenia..
- Ty chyba nie mówisz poważnie?!- moją wypowiedź przerwała Charlie, patrząc to na mnie, to na chłopaków z przerażeniem. Gdy żaden się nie odezwał zasadziła sobie Plaskacza w czoło.
- Jak wy chcecie wykraść najbardziej strzeżony podręcznik w całej osadzie?! I przypominam wam tylko że znajduje się on w budynku pełnym szkolonych do zabijania facetów!!- Krzyknęła oddychając niespokojnie.
- Damy radę. Chuck przejdzie przez ich komputer, jak już tam się dostaniemy. Ty mogłabyś ogarniać monitoring z odległości, a ja i Gabe zajmiemy się strażnikami...- Ruda niemal nie pisnęła i złapała się za głowę.
- Czego nie rozumiesz w słowie śmiercionośny facet, który Cię kurwa zabije?!?!?!?!?!?!?!?!?!
- Charlie, nie spodziewają się że ktoś wpadnie na wykradanie podręcznika. Przebierzemy się za kadetów i przejdziemy niezauważeni.
-Dlaczego jesteście takimi upartymi idiotami? – zapytała spanikowana.
- Dlaczego masz teraz więcej w gaciach niż w głowie? Przestań srać, bo kiedyś na zawał padniesz- Powiedziałem śmiejąc się. Pokazała mi środkowy palec i mruknęła.
- Jak was zabiją to chcę kolekcję pornosów Gabriela, komputer Chucka i twoją Impalę.
- Umowa stoi ale jak zarysujesz ją albo nie będziesz dbała jak należy to przyjdę z zaświatów i będę Cię dręczył do końca twoich dni- atmosfera się nieco rozluźniła. Chuck to wykorzystał i dodał.
- To proponuję za tydzień zrobić akcję „włam". Będzie w budynku mniej kadetów, jadą na pierwsze szkolenie za płotem. Mam tam kumpla, który mi wisi przysługę. Pomoże nam- słuchałem przyjaciela i poczułem lekkie ukłucie zazdrości. Tak bardzo bym chciał być wśród tych kadetów... Otrząsnąłem się i pokiwałem głową.
- Będziesz musiał się spieszyć z edukacją- rzuciłem.- Za trzy miesiące cała nasza osada będzie świętować tysiąclecie apokalipsy. Impreza trwa kilka dni więc to będzie idealna okazja żeby się wymknąć.
- Kurde... nasze plany zaczynają mieć jakiś kształt- wtrącił Gabriel, intensywnie nad czymś się zastanawiając. Przytaknęliśmy. Wszystko nabiera zawrotnego tempa, biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze kilka dni temu nikt nawet nie pomyślał o przekroczeniu płotu.
*******
Hej, hej! Przybywam z kolejnym rozdziałem. Tak jak mówiłam akcja się zaczyna powoli ale obiecuję, że później będzie lepiej. Hope you liked it! Do następnego!! <3
CZYTASZ
Tysiąclecie Apokalipsy cz.1 ~ Niewolnicy Systemu (Destiel)
FanfictionRok 3016. Świat się zmienił. Nic nie jest takie jak dawniej. Nic nie jest przyjaźnie nastawione do ludzkiego gatunku. Ludzie, żeby przetrwać muszą mieszkać w osadach, odgrodzonych od zabójczej dla nich natury. Taką wersję zna Dean Winchester, jedna...