Szkolenie przebiegało szybko. Zostały już tylko niecałe dwa tygodnie dlatego spieszyli się z naszą edukacją. Miałem za sobą kilka pierwszych potyczek, które wygrałem, a na zajęciach na strzelnicy celowaliśmy już do ruchomych celów lub Meg puszczała nas na tor gdzie cele wyskakiwały z każdej strony w różnym czasie i naszym zadaniem było zestrzelić wszystkie w czasie nie dłuższym niż trzy sekundy. Wydawało mi się, że ja i Gabriel jesteśmy w czołówce. Lucyfer mimo, że jeździł po nas równo to chyba był zadowolony z postępów. Dzisiaj zajęcia z Meg odbywały się rano, popołudniu czekał nas Lucyfer, a na deser Crowley. Im dłużej tu byliśmy tym zwiększali nam ilość zajęć i ich długość. Jak na początku zajęcia w plenerze nigdy nie były tego samego dnia co samoobrona bo oba wykończały, tak teraz to było już normą. Jakby tego było mało, od kilku dni dorzucili zajęcia na siłowni przed śniadaniem. Byłem bardzo zmęczony ale wiedziałem, że wytrzymamy. Już tylko ponad tydzień. Zastanawiałem się co z nauczeniem nas zastawiania pułapek na dzikie zwierzęta. Lucyfer już powinien nas chyba zacząć z tego szkolić. Zmusiłem się do zjedzenia śniadania. Nie przepadałem za spożywaniem czegokolwiek po dużym wysiłku ale jeżeli chciałem przeżyć resztę dnia to musiałem się przemęczyć. Nie było zbyt wiele czasu, więc ja i Gabe szybko wsunęliśmy to co mieliśmy na talerzach i ruszyliśmy pod strzelnicę. Poczułem jak mój żołądek się delikatnie buntuje i dziękowałem bogu, że nie mieliśmy teraz ani samoobrony ani zajęć na torze przeszkód. Na rozgrzewkę każdy zajął swój tor i strzelał do nieruchomych obiektów. Po dziesięciu trafionych pod rząd strzałach tarcza oddalała się. Pierwsze trzy odległości nie stanowiły dla mnie najmniejszego problemu, więc oddawałem strzały jeden po drugim z prędkością światła. Gdy odległość miała już trzysta pięćdziesiąt metrów strzelałem rytmicznie ale w większych odległościach czasowych żeby ustawić z powrotem celownik po odrzucie. Czterysta metrów było ostatnią odległością i tu musiałem być już precyzyjny. Ta odległość z broni krótkiej była sporym wyzwaniem. Najmniejsze zadrganie ręki kosztowało chybienie o jakieś dziesięć centymetrów dlatego każdy strzał oddawałem po nacelowaniu i na bezdechu. Oczywiście odpowiednie skupienie pozwalało mi od razu oddać dziesięć bezbłędnych trafień, więc dalej już mierzyłem do ruchomych tarcz. Nie sprawiało mi to większych problemów bo poruszały się zygzakiem nie zmieniając tempa, więc szybko zestrzeliłem wszystkie. Meg włączyła mi nową funkcję. Pośpiesznie przeładowałem broń i czekałem na rozwój wydarzeń. Po chwili usłyszałem jakieś kliknięcie i małą tarczę automat wystrzelił w górę. Wymierzyłem i zanim zaczęła spadać udało mi się ją zestrzelić. Tutaj musiałem ufać swojej wyrobionej ręce bo nie miałem czasu na nacelowanie gdyż tarcze wznosiły się i spadały dosyć szybko. Co gorsza robiły to w różnym tempie i w różnych kierunkach. Nie myślałem za dużo nad tym co robię dlatego udało mi się wykonać całe zadanie jak należy. Mentorka pokiwała głową z aprobatą i mruknęła.
-Ujdzie jak na przygłupa- uśmiechnąłem się pod nosem. Takie słowa z jej ust to niemal komplement. Gabrielowi też włączyła tą opcję i przyznam szczerze, że nie najgorzej mu poszło ale zanim się przyzwyczaił do zadania kilka razy chybił.
-Moja babcia strzela lepiej- skwitowała kąśliwie lustrując jego postać od stóp do głowy.
-Oj uwierz kotku, jeżeli mam czas żeby wymierzyć to nigdy nie chybię- jeżeli ten tekst miał jakiś podtekst, a znając tego durnia pewnie miał to chyba teraz poćwiczę celowanie... do swojej głowy. Ona parsknęła śmiechem, podeszła krok i szepnęła.
-Żeby mieć cela trzeba ćwiczyć... Albo chociaż raz użyć broni jak trzeba- szepnęła i uśmiechając się złośliwie odeszła poprawiać pozostałych. Muszę przyznać, że zasadziła Gabe'owi nokaut. Patrzył za nią z miną pełną aprobaty spojrzał na mnie i mruknął.
-Ostra jest...
-A ty durny- podsumowałem na co mi tylko pokazał środkowy palec. Poszliśmy na tor przeszkód. I czekaliśmy na instrukcje co do dzisiejszego zadania od Mentorki.
CZYTASZ
Tysiąclecie Apokalipsy cz.1 ~ Niewolnicy Systemu (Destiel)
FanficRok 3016. Świat się zmienił. Nic nie jest takie jak dawniej. Nic nie jest przyjaźnie nastawione do ludzkiego gatunku. Ludzie, żeby przetrwać muszą mieszkać w osadach, odgrodzonych od zabójczej dla nich natury. Taką wersję zna Dean Winchester, jedna...