23 "Mówiłem, że wszystko się sypie!"

149 13 5
                                    


Piosenke polecam włączyć od akapitu "Pare dziwnych godzin później..."
James
-Wiesz....tak kocham cię- tak sie ucieszyłem, że ją pocałowałem. Jedyny związek, który biore na poważnie, Lily jest tak niesamowitą dziewczyną, że jestem szczęściarzem!

Miesiąc po tym wydarzeniu...

Oparłem sie o oparcie kanapy w PW. Byłem strasznie zmęczony rekrutacją nowych graczy. Lily przytuliła sie do mnie, więc pocałowałem ją w czubek głowy. Na przeciwko siedział Lunatyk i Artemis. Strasznie polubiłem tą włoszke, zwłaszcza po dzisiejszych eliksirach, kiedy wyjebała w powietrze kociołek Malfoya i Averego. Spojrzałem na zegarek. Osiemnasta, a Łapy dalej nie ma. Nawet na treningu go nie było, ale i tak sie dostał, nie mógłbym go nie przyjąć.
-Idziemy na kolacje?- spytałem Lily.
Pokiwała głową i wstała, korzystając z okazji klepnęłem ją w tyłek.
-Potter!-pisnęła i rzuciła sie na mnie. Zaczęłem ją łaskotać, a ona strasznie piszczała. W końcu stwierdziłem, że jestem głodny i wstałem, łapiac Lily zaraz przed tym jak by leżała na podłodze. Wygląda, że Remus i Ari już poszli. Złapałem swoją dziewczyne za rękę i poszliśmy do WS. Wszyscy już siedzieli na miejscach, a Dumbledore stał na środku. Usiedliśmy na miejscach.
-Musze was poinformować o tym, że trzeba wznieść nowe zabezpieczenia-przerwał- szkoła ponownie została zaatakowana przez śmierciożerców-spojrzałem w strone Malfoya-na szczęście nikomu nic sie nie stało, bardzo dobrze zainterweniował Syriusz Black, który aktualnie przebywa w skrzydle szpitalnym, ale nic mu nie jest- gryfoni odetchneli głośno- jeszcze raz przestrzegam przed wchodzeniem do Zakazanego Lasu i nie wolno wychodzić ze szkoły po godzinie 19. Prosze żeby wybrana część uczniów oczekiwała wiadomości.
Spojrzałem na Zakon Feniksa siedzący przy stole. Kiedy dyrektor usiadł na miejscu z sali wybiegła Artemis, postanowiłem pójść za nią. Spotkałem ją przy schodach.
-Gdzie idziesz?-spytałem
-Ja...yyy...ale nie powiesz nikomu?-spytała zmieszana.
Podeszłem bliżej.
-Słowo Huncwota-przyłożyłem rękę do serca.
-Do Łapy
-Oooo, czyli jednak coś między wami jest?-zaśmiałem sie widząc jej rumieniec.
-Nie. To tylko przyjaźń.
Udaliśmu sie do SS. Kiedy weszliśmy do środka Artemis od razu przytuliła Łape, który sie uśmiechnął szyderczo. Była ram już Lily, Remus i Ann.

Halloween ogólna perspektywa...
-Łapa po ognistą do Hogsmade!- krzyknął James.
-Nie wolno wychodzić po 19!-pisnęła Lily.
-Jest 18:55-zaśmiał sie Syriusz-zaraz wracam- i wyszedł z dormitorium.
Zrezygniwana Evans poszła do swojego dormitorium ubrać sie w strój Halloweenowy. Artemis Crock stała na środku ubrana w ciuchy z przyszłości i miała czarną maske na twarzy. Lily klasnęła w dłonie i machnęła różdzką, po chwili miała na sobie długą postrzępioną czerwoną sukienke i proste włosy oraz czerwoną maske. Na impreze Huncwotów trza było być przebranym, a czarownice miały mieć maski. Ann przebrała sie za śmierć z opowiadań mamy. Huncwoci nie mieli jako jedyni przebrań, ale byli ubrani odświętnie.
.
.

.
.
Pare dziwnych godzin później...
#Syriusz
Podniosłem Artemis i zaczęłem całować łapczywie w usta. Nie opierała sie. Lily siedziała na kolanach Pottera tak samo jak Ann na kolanach Lunatyczka. Puściłem Ari, która wyszła z PW. Było grubo po północy, dużo osób kręciło sie po korytażu, wiec zamkneliśmy Filcha w komórce na miotły. Wyszłem za Artemis, ale jej nie było. Wychyliłem sie przez poręcz i zobaczyłem jak podąrza do wyjścia z zamku. Szybko pobiegłem za nią. Na błoniach nie było nikogo. Było pusto, ale przecież Artemis wychodziła. Nagle zobaczyłem błysk jej złotych włosów między drzewami ZL. Pobiegłem w tamtą strone. Słysząc za sobą swoje imie, nawet sie tym nie przejełem, najważniejsza była teraz dziewczyna, która zawróciła mi w głowie. Wbiegłem do lasu i chciałem zapalić różdzke, ale jej nie miałem. Potarłem swoją wytatułowaną rękę bo poczułem krople deszczu na rozgrzanej, nagiej skórze. Szedłem przed siebie. W końcu wyszłem na polane, ale nie byłem tam sam. Kilkanaście postaci w kapturach okrążyło mnie, a dziewczyna o złotych włosach, to Marie jedna z ślizgonek, którą kiedyś przeleciałem nie Ari. Śmierciożercy. Poczułem bezsilnosć. Nawet nie miałem sie czym bronić.
-Pan sie ucieszy!-zaśmiał sie jeden zakapturzony dupek.
-Bardzo...-Co?
-Glizdoogon?
-Ten mały śmierdziel, chyba se z nas kpisz!-zaśmiała sie...Bellatrix.
-Tak myślałem, że to ty-zakpiłem z mojej kuzynki.
Poczułem ból w głowie i już nic nie widziałem.
#Lily
Całowałam Jamesa, kiedy do pokoju wbiegła Artemis, płakała i była umazana błotem.
-Co sie stało?!-krzyknęła Ann
-On...on...nieee-zaczęła jeszcze bardziej płakać i upadła na ziemie.
Podbiegłam do niej zszokowana, czułam że coś sie nie dobrego stało.
-Syyriusz...on...smierciożercy-
Nie!
Potter szybko złapał różdzke i wybiegł. Zrobiłam to samo, a za mną Ann i Remus. Jesli cos mi sie stało...
Wyszliśmy na błona, padało nie miłosiernie.
Z Zakazengo Lasu błysło zielone światło oznaczające tylko jedno. Nie!
Pobiegłam za Jamesem i Remusem w głąb lasu. Bałam sie strasznie o Blacka. Dobiegliśmy na polane.
-Lumos!-szepnął James.
W mdłym świetle zobaczyłam Syriusza leżał na trawie cały w krwi, a nad nami widniał mroczny znak. Podbiegłam do niego i szybko sprawdziłam mu puls.
-Żyje!-krzyknęłam i zalałam sie łzami.
Za chwile na polanie pojawiła sie McGonnagal, Dumbledore i Slughorn. Kazali nam wracać.
Mam nadzieje, że nic mu nie będzie.

~817 słowa
Biedny Łapa, co?

JILY CZYLI JAK KOCHAĆ PRAWDZIWIE...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz