32 i zaginiona mapa

105 7 1
                                    

***Syriusz
-Tak ogólnie to gdzie jest mapa?-zapytałem Jamesa.
-Zostawiłem ją w drzwiach...jak mieliśmy spotkanie ZF...miałeś ją wsiąść...
-Nie było jej...
-No to mamy do pogadania z Filchem...-mrukną James, a Remus uśmiechnął się.
-Idziemy na obiad?-spytał Glizdek.
-No...-powiedziałem i jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu.
-To ja ide po dziewczyny...-powiedział James i wyszedł z dormitorium.
Glizdek wyszedł zaraz za nim. Zostałem sam z Remusem, muszę wykorzystać jakoś tą sytuację.
-Co tam?-spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się szczerze.
-Spoko.
Wstał z łóżka i skierował sie w stronę drzwi, ale zagrodziłem mu drogę. Złapałem go w pasie i posadziłem na rozgrzanym kaloryferze, po czym wpilem się w jego usta. Całowałem go namiętnie i agresywnie. Zastanawiałem się ile czasu zajmie mu ogarnięcie, że siedzi na gorącym kaloryferze. Po kilku minutach Remus zeskoczył z kaloryfera tym samym odrywając się od moich ust i syknął, pocierając swój seksowny tyłek. Zaśmiałem się.
-Co?-zapytał
-Nic, nic...mruknąłem i cmoknęłem go w czółko.
Wyszedłem z dormitorium zaraz po blondynie i znalazłem się w PW. Przy kominku zgromadziła się masa osób w tym James, Lily i Ann. Podszedłem do zgromadzonych i jęknęłem. W fotelu siedziała Artemis Crock. Miała na twarzy kilka blizn. Mimo tego i tak wyglądała jak zawsze ładnie. Miała związane włosy w kitke, zieloną bluze, podarte jeansy i glany. James klepnął mnie po plecach przez co niebieskooka skupiła wzrok na mnie. Jej oczy zaiskrzyły, a na twarzy pojawił się promienny uśmiech. Wstała i podeszła do mnie. Stałem przerażony tym co nadejdzie. Crock owinęła ramionami moją szyję i wpiła się w moje usta. Zaskoczony oddałem pocałunek. Kiedy Ari skończyła, usłyszałem za sobą ciche przekleństwo i jak ktoś odszedł, mimo wolnie się odwróciłem i zobaczyłem jak Remus wychodzi z PW. Nie wiedziałem co robić.
-Idziemy na obiad...jestem strasznie głodna-oznajmiła dziarsko Artemis i pociągnęła mnie w strone wyjścia. Byłem zszokowany. Nie było jej praktycznie tydzień i zadnego znaku życia. Czułem do niej ciut większe uczucie niż przyjaźń, za to kochałem Lupina...nie mam pojęcia co teraz będzie. Usiadłem do stołu i stwierdziłem że już nie jestem głodny. Remus siedział po przeciwnej stronie stołu i nawet na mnie nie spojrzał. Nie chciałem aby tak wyszło. Obok mnie usiadła Lily i James, a koło Lunatyka Ann.
-Gdzie się podziewałaś?-spytał zbyt sceptycznie Remus.
Crock posmutniała.
-Byłam w domu...moja mama zmarła...ostatnia osoba...
Lupin spojrzał na nią z politowaniem, widać było, że żałuję swojego zachowania. Wszyscy wokoło zaczęli składać jej kondolencje, a ja nie wiedziałem co zrobić. Kiedy Remus wstał od stołu, ja także wstałem. Wyraźnie poirytowany przyspieszył, więc pobiegłem za nim. Próbował mnie zgubić uciekając tajnymi korytarzami, ale znał je tak samo dobrze jak ja. Zniknął mi w ostatnim korytarzu, który prowadził na wschodnią wieżę,  więc i tak mnie nie zgubił. Weszłem po schodkach na górę.  Lunio stał i opierał się o barierkę. Podszedłem i stanąłem koło niego.
-To nie tak jak myślisz-szepnąłem.
-A jak?-spytał ze łzami w oczach.
-Ja nic do niej nie czuje...ja kocham ciebie...naprawdę.
-Przydało by się Veritaserum...-mruknął.
-Nie wierzysz mi?-spytałem pewny tego, że mi nie wierzy.
Nie odpowiedział. Odwrócił sie do mnie przodem i spojrzał w oczy. W jego miodowych tęczówkach błyskały iskierki wiary. Ująłem jego twarz w dłonie i pocałowałem jego czoło, nos, a póżniej złożyłem delikatny pocałunek na ustach.
-Kocham Cię Lunatyczku...jak nikogo innego.
-Ja Ciebie też Łapciu.

***Artemis
Starałam się ukryć zmęczenie. Lily mie odstępowała mnie na krok, wkurzało mnie jej zachowanie. Po tym co się wydarzyło w domu, już tak bardzo nie przepadałam za tymi ludzmi. A poza tym coś się zmieniło. Black już mnie nie kochał. Wolał Lupina. Niestety zostałam zmuszona do opanowania oklumencji. Nie chciałam dołączyć do śmierciorzerców, ale zostałam zmuszona inaczej by mnie zabili.
Strzelałam z łuku kiedy do dormitorium wszedł James.
-Co ty tu robisz?-spytałam-Lily nie ma.
-Wiem...przyszedłem pogadać o Quiditchu.
-Aha-naciągnęłam cięciwe i strzeliłam do tarczy na ścianie. Trafiłam w sam środek. James zaklaskał.
Skłoniłam się i usiadłam obok niego na łóżku Evans. Mimowolnie potarłam prawe przedramie.
-Będziesz grała dalej?-spytał
-Jasne.
-Najbliższy trening jest za tydzień w niedzielę o 16.
-Oki.
-Wszystko gra?-spytał z przejęciem.
-Tak.
-To dobrze.
W tle ktoś krzyknął" James Potter". Rogacz uśmiechnął się przepraszająco i wyjął z kieszeni lusterko.
-No?-spytał.
W lusterku ujrzałam twarz Blacka.
-Gdzie jesteś? -spytał nie zauważając mnie.
-W dormitorium.
-Chodz na wieżę astronomiczną.
-Pięć minut.
-Czekam.
Schował lusterko i wyszczerzył zęby. Jasne, cały on.
-Idz-powiedziałam władczo, a on wstał i poszedł.
Położyłam się na łóżku. Nie dano mi poleżej w spokoju bo w okno zapukała czarna sowa. Otworzyłam je i odwiązałam list od nóżki sowy.
Artemi...
Choć do mnie do pokoju życzeń.  Mam do omówienia sprawę.
Avery.
Wstałam i wyszłam do PW. Po drodze wpadłam na Syriusza. Postanowiłam to skończyć.
-Koniec z nami-to samo w tym samym czasie powiedział Łapa.
-No i wszystko wyjaśnione-Zaśmiał sie Black.
Biegiem wyszłam z PW i pobiegłam do PŻ.
Kiedy już tam dotarłam, chwilke się wachałam, ale weszłam do środka.
####
Przepraszam was, ale nie wiem kiedy będą następne rozdziały. Nie mam weny aby pisać. Jesli tak dalej bd to zawiesze oba ff. Przepradzam
Łapa

JILY CZYLI JAK KOCHAĆ PRAWDZIWIE...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz