Brava dla Syriusza!

117 16 7
                                    


***Syriusz

Po imprezie, po całej nocy balowania nastała niedziela! No nie uwierzycie to NIEDZIELA!!!

-Black...Gdzie jest eliksir na kaca?-spojrzałem na dół i okazało sie, że obok mnie w łóżku Lunia leży Ari, mam nadzieje, że nic sie nie wydarzyło.

-Kochanie...czy my?-spytałem i jak zwykle ja NIE spłonełem rumieńcem.

-Nie, ale masz ten eliksir?-spytała mnie odgarniając włosy z twarzy, czy mówił ktoś wam jaka ona jest piękna?

-Tak złotko.

Wstałem z łóżka i ogarnęłem wzrokiem pokuj, na ziemi leżała Lily, obok niej leżała Ann, a pomiędzy nimi butelka ognistej...Potter leżał na łóżku Glizdka wokół walały sie ciastka. Lunatyk siedział oparty o ścianę i pomiędzy nogami miał książke oraz butelke po jakimś trunku. Czyli wszystko w najlepszym pożądku. Poszedłem do toalety i wyjęłem około 9 buteleczek z eliksirem na kaca. Podałem jeden Artemis i sam wypiłem. 

-LUDZIE POBUDKA!!!!!!!!-wrzasnąłem.

Z wszystkich stron nadpłynęły jęki, porożucałem buteleczki każdemu i wziąłem ciuchy i poszedłem do toalety. Po całkowitej renowacji siebie wróciłem do pokoju. Nie było dziewczyn, a Potter czochrał włosy.

-Nigdy więcej...-jęknął Remus

-Oj nie przesadzaj-pomogłem mu wstać i wyszliśmy z dormitorium.-Na śniadanie, jestem głodny!

-Ja też-powiedział James-Idziemy?

-A nie czekamy na dziewczyny?-spytał Lupin

Spojrzałem na niego i uniosłem brwi.

-Chce mi sie jeść, chodzmy one same dojdą-jęknął Glizda, który pojawił sie znikąd.

Jak na zawołanie rykneliśmy z Rogaczem śmiechem.

-Same nie dadzą rady dojść-krzyknął James, a wszyscy dookoła sie na nas popatrzyli.

-Idziemy-wyszedłem z PW.

***Lunatyk

Zostałem w pokoju wspólnym, a chłopaki oszli na śniadanie. Po dość krótkiej chwili na dół zeszły Ari, Lilka i Ann. Dałem buziaka Ann i poprosiłem na bok Artemis.

-Co sie stało?-spytała

-Chodzi o Łape...bo wiesz on jest Casanovą i wydaje mi sie, że może być z tobą tylko po to żeby cie wykożystać...-spłonełem rumiencem.

-Co?!-zdziwiła sie i miała wypisane przerażenie na twarzy, ale jej oczy nic nie wyrażały.

-Nie wiem czy na pewno, ale on taki już jest.

Nie chciałem zdradzać tak przyjaciół, ale Artemis jest nowa i nie chce by ją wyśmiewano bo ma potencjał. Crock odrzuciła włosy na plecy i odeszła do Lily. Na śniadaniu sie nie odzywała ani do mnie ani do Syriusza. Lily była w złym humorze bo przez tą całą impreze nie odrobiła zadań i musi robić wszystko dziś. Chciałem jej to zaproponować, ale nie było mi to dane bo wyszła z Rogaczem szybciej. Pewnie na randke.

-Ej stary idziemy-Black klasnął w dłonie tuż przed moją twarzą. 

Artemis poszła z Ann ćwiczyć zaklęcia do którejś z opuszczonych sal, a ja z Łapcią poszliśmy do dormitorium. Usiadłem na jedynym zaścielonym łóżku, czyli na moim. 

-Ej, Lunatyczku mój drogi...podrapiesz mnie po plecach?-Łapa zrobił maślane oczy

-Okej-posunełem sie, a on położył sie obok.

***Lily

Zabrałam tylko płaszcz i poszłam z Jamesem na błonia.

-I jak samopoczucie?-spytał łapiąc mnie za dłoń.

-Lepiej tylko tyle, że mam mase zadań.

-Okej, to zrobimy tak...Bo jutro jest pełnia i wiesz...musze sie przygotować...a ty masz dużo do roboty, więc przełożyy to na środe, ok?

James ostatnio zrobił sie strasznie nerwowy. Zgodziłam sie i wróciliśmy do szkoły.

24h później...

***Syriusz

Poszliśmy na obiad, jak zwykle w dniu pełni o 16 szliśmy do chaty. Nałożyłem na osobny talerz obiad dla Remusa i zjadłem swój.

-Czyli ja pójde pierwszy do chaty, a ty ostatni?-spytał przyciszonym głosem James.

Siedzieliśmy na końcu stołu i coś mi tu cuchneło, obróciłem sie i nie zgadniecie kogo zobaczyłem. O ściane stał oparty Smark i gadał z Malfoyem, tak jakoś niebezpiecznie blisko nas. kopnełem Rogacza i sknęłem głową w strone Smarka. Dzisiaj cały dzień węszył, na eliksirach i na śniadaniu.

-Dam mu nauczke, ok?

-Nieeee...-Potter pomachał głową i spytał-A jak tak to co?

-No powiem mu, że ma przyjść pod wierzbe...

-Nie to zbyt niebezpieczne-Potter zrobił mine bardzo przypominającą mine Evans.

-Stary co z tobą?-zapytałem, bo on by sie zgodził jeszcze rok temu...

-Nie i koniec,

I tak to zrobie. Wstałem i wyszedłem i jak mogłem sie spodziewać poszedł za mną także Smark.

-E! Smarkerusie bo ci nos odpadnie! Lepiej nie przychodz pod wierzbe dziś o 20 bo cie zjedzą wilki. UUUUU!!!-wszyscy oprócz ślizgonów co stali w SW rykneli śmiechem, a ja pobiegłem do góry.

Lunatyk zwijając sie z bółu zjadł obiad i poszliśmy pod bijącą wierzbe. Ja,es miał przyjść o 20...

Po czterech godzinach byłem już psem, a Lunio wilkiem. Podgryzaliśmy se ogony, kiedy z wejścia pod ziemnego doszedł nas śmiech. To był Smark, ale myślałem, że nie przyjdzie. Do tunelu wpakował sie Remus i biegł w strone Smarka. Mamy przechlapane.

***Rogacz

Biegłem w strone wierzby kiedy zobaczyłem tam wysoką postać z lśniącymi włosami. Severus...

Nagle z tunelu wyskoczył Remus, oczywiście pod postacią wilka. 

-Accio Smark!-Krzyknąłem, a w moją stronę zaczął lecieć Smark. 

Zmieniłem sie w Jelenia i skoczyłem do przodu chcąc wepchnąć Lunia do tunelu, ale przeszkodziła mi wierzba. Na moje szczęście jak znikąd pojawił sie Glizdek i dotknął swoją łapką sęku na drzewie. Wepchnęłem tam Lunatyka i wzięłem na grzbiet Smarka i wypuściłem go dopiero pod bramą. W mojej głowie była tylko jedna myśl ''SYRIUSZ MASZ PRZEJEBANE!!!''


witajcie po tak długiej przerwie....wrłoce jak bd mogła....więc eee nowy rozdz. za 7 gwiadek...nara

#Padfoot

JILY CZYLI JAK KOCHAĆ PRAWDZIWIE...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz