To wspaniałe śmiać się z kimś, dla kogo ta sama rzecz jest śmieszna.
Wystarczyło parę godzin nieobecności, by całe miasto wiedziało, że do siebie wróciliśmy. Może wina leżała po naszej stronie, w końcu to my przemierzaliśmy ulice Memphis, delektując się kawą z najlepszej kawiarni w okolicy. Rzuciliśmy się plotkom na pożarcie. Mieszkańcy plotkowali od zawsze, często spotykali się w naprawdę sporych grupach i nigdy nie brakowało im tematów. Zawsze w kogoś została wymierzona rzutka. Jedynie Charles Whitford był osobą, na którą nigdy nie odważono się powiedzieć złego słowa. Dlaczego? Jest żywą legendą Memphis i każdy zdaje sobie z tego sprawę.
Ledwo weszłam do domu, a moje nogi niemalże od razu wiedziały gdzie iść. Prosto do łóżka. Nie trudziłam się nawet z wypakowaniem walizek, stwierdzając, że zajmę się tym jutro. Mam tak dużo czasu i tak mało chęci. Nie wiem gdzie się podział Harry i szczerze w tym momencie mnie to nie interesowało. Ulga i radość, jaka we mnie urosła, gdy zobaczyłam pościelone łóżko ze świeżą pościelą, była nie do opisania. Kochana Mary Jo, zawsze o wszystkim pomyśli. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej koszulkę do spania. Nie miałam ochoty choćby otwierać tej cholernej walizki. Doszukałam się też czystej bielizny, a moment w którym nogi same zaniosły mnie do łazienki, był ułamkiem sekundy.
Niewiele myślałam pod prysznicem, co było wręcz do mnie niepodobne. W mojej głowie zagościła się wizja pięknego, spokojnego snu i za cholerę nie chciała jej opuszczać. Parę minut później weszłam znów do sypialni, będąc już czystą, bez grama makijażu i w koszulce, która jest na mnie zbyt obcisła. Sięga nieco poniżej linii biodra, przez co każdy, komu choćby mignę przed oczami, zdecydowanie zwróci uwagę na mój tyłek. I teraz chwila zastanowienia, wolę spotkać Charlesa, Harry'ego czy sąsiada?
Cóż, padło na Stylesa.
- Chyba nie myślisz, że będziemy spać w jednym łóżku? - zapytałam z kpiną w głosie, krzyżując ręce na piersi. Brunet wygodnie sobie leżał po lewej stronie materaca i ani mu się śniło, by pójść na moje słowa. Udawał, że śpi. Bez zastanowienia wskoczyłam na miękki materac i całą siłą, jaką w sobie posiadałam, zepchnęłam mężczyznę na ziemię.
- Czy ty do reszty zwariowałaś?
- Już dawno. - odparłam, rzucając mu w twarz poduszką. - Kołdra powinna być w szafie.
- Gdzie według ciebie mam spać?
- Jak to gdzie? Na podłodze.
I nie odezwał się słowem, posłusznie ścieląc sobie posłanie na miękkim dywanie, budząc tym samym lekkie poczucie winy w mojej głowie. Nie trwało to długo. Po kilku minutach oboje leżeliśmy w ciszy - ja na miękkim łóżku, a on zadowalał się podłogą. Harry zawsze szybko zapadał w sen, nawet gdy nie był mocno zmęczony, co było totalnym przeciwieństwem mnie i mojej techniki zasypiania. Czasami będąc bardzo wykończoną, potrafiłam przewracać się z boku na bok, snując odpowiedzi na dręczące mnie pytania. I tak nawet przez kilka godzin. Stylesowi wystarczył ułamek sekundy, by zamienić się w niedźwiedzia. Bardzo głośnego niedźwiedzia.
- Harry zamknij się.
Dalej chrapał. Próbowałam to ignorować, ale gdy po kilku minutach ciągłego wiercenia się i próbowania go zagłuszyć, w końcu odkryłam, że ten idiota zwany kiedyś moim mężem, robi sobie ze mnie żarty, nie wytrzymałam. Rzuciłam w niego poduszką, a z jego warg uciekł chichot. Prawie zapomniałam jak kiedyś uwielbiałam ten dźwięk.
- Zawrzyjmy umowę, co? - przekręcił się tak, że mogłam zobaczyć jego twarz wciśniętą jednym bokiem w poduszkę. Uśmiech nie schodził mu z twarzy ani na chwilę.
CZYTASZ
The Perfect Husband | Harry Styles
FanfictionŻycie Priscilli wywraca się do góry nogami, gdy jej narzeczony ucieka sprzed ołtarza, po drodze czyszcząc konto bankowe i sprzedając wspólne mieszkanie bez jej wiedzy. Przepłakuje całe dnie, leżąc na kanapie w mieszkaniu najlepszej przyjaciółki. Jak...