Rozdział 36

2.5K 118 19
                                    

Dla człowieka, który spełnił swoje naturalne obowiązki, śmierć jest tak naturalna i mile widziana jak sen.

- Zapewne większość z tutaj zgromadzonych, zapamięta Charlesa Whitforda jako pajaca z cygarem i fortepianem, który bez przerwy rzucał nieprzyzwoitymi tekstami. Mam rację? Ja natomiast zapamiętam go jako najlepszego przyjaciela, jakiego można sobie wymarzyć. Faceta, który stanąłby w twojej obronie nawet gdybyś zabił człowieka. Prawdziwego przyjaciela, który nie pyta po co i dlaczego, tylko jest gotów to zrobić, zanim zakończysz swoją wypowiedź. Mężczyznę, który pomimo ilości zer na koncie, nie zapomniał co się w życiu liczy. Rodzina i przyjaciele były dla Charlesa najważniejsze. Wierzył, że wszystko można naprawić. Wszystko oprócz raka. Charles czuł, że zbliża się jego koniec. Nie dawał tego po sobie poznać, ale naprawdę czuł, że to się zbliża. Wiecie co powiedział mi zaledwie parę godzin przed śmiercią?
 Nie pozwól im płakać. Niech pożegnają mnie w sposób, jakim żyłem przez te wszystkie lata. Mają się śmiać. I w ten oto sposób jesteśmy tutaj, wszyscy ubrani w kolory, bo wiemy, że on nie znosił czerni. A jeszcze bardziej nie znosił pogrzebów. Jego ostatnim życzeniem było, żebym wykonał piosenkę grupy Monty Pythona, którą razem z Elvisem uwielbiali. Dlatego pozwólcie, że przejdę do sedna.

Larry próbował grać silnego, ale nawet ślepy zauważyłby na jego twarzy ból i smutek, spowodowany utratą przyjaciela. Dzielnie trzymał się swoich zadań, nie chcąc, by ludzie widzieli jak jest mu ciężko. Nie poddawał się. I wszyscy byliśmy mu za to wdzięczni.

Niektóre rzeczy w życiu są podłe
Tak że po nich wpadasz w szał
A przez inne tylko klniesz i klniesz
Więc kiedy gryziesz się rozterkami
Nie marudź, zagwiżdż sobie
I to pomoże w tym by wszystko wyszło na dobre

I zawsze patrz na jasną stronę życia

Zawsze patrz na lekką stronę życia
Jeśli życie wydaje się strasznie marne
Jest coś, o czym zapomniałeś
I tym czymś jest śmiech, uśmiech, taniec i śpiew
Kiedy masz doła - nie zamieniaj się w matoła
Po prostu zaciśnij usta i zagwiżdż - to jest to!

I zawsze patrz na jasną stronę życia
Zawsze patrz na lekką stronę życia

Bo życie jest dosyć absurdalne
A śmierć to ostanie słowo
Zawsze stawaj przed kurtyną z ukłonem
Zapomnij o swoim grzechu
Uśmiechnij się szeroko do widowni
Ciesz się tym, tak czy owak to jest ostatnia okazja

Więc zawsze patrz na radosną stronę śmierci
Tuż zanim weźmiesz swój ostatni oddech

Życie to kupa gówna, jakby nie patrzeć
Życie to śmiech, a śmierć to żart - taka prawda
Ujrzysz to wszystko jakby było przedstawieniem
Śmiej się dalej kiedy odchodzisz
Tylko pamiętaj że ten się śmieje kto się śmieje ostatni

I zawsze patrz na jasną stronę życia
Zawsze patrz na pogodną stronę życia

No dalej, chłopaki, rozchmurzcie się

I zawsze patrzcie na jasną stronę życia
Zawsze patrzcie na radosną stronę życia

Wiecie że gorsze rzeczy przydarzają się zagubionym

Zawsze patrzcie na jasną stronę życia...

To znaczy - co macie do stracenia?
No wiecie, z prochu powstajecie
W proch się obracacie
Więc co straciliście? Nic!

Głos Larry'ego załamywał się w poszczególnych momentach, a po zakończeniu piosenki nie wytrzymał i zaczął wylewać z siebie łzy. Rozejrzałam się po ludziach. Zgromadzeni mieli uśmiechy na ustach, mimo łez spływających strumieniami po ich twarzach. Uśmiechali się, jakby doskonale rozumieli co Charles chciał nam przekazać. Wierzyłam, że tak jest.

Pogoda na dworze nie była zbyt przyjemna, deszcz padał nieprzerwanie od tamtej nocy, jakby matka natura próbowała się z nami utożsamić. Zimny wiatr sprawiał, że mokre od łez twarze zamarzały w ciągu paru sekund. Spojrzałam na Mary Jo, która uśmiechała się mimo chęci do wylania z siebie łez. Nie miała czym płakać.

Gemma zajęła się Olivią i Rhodneyem. James i Niall stali obok swoich żon, starając się je pocieszyć. Kuzyn Tony, który jako jedyny był powiązany z Charlesem, był nieobecny duchowo. A ja stałam i nie czułam niczego oprócz smutku, dumy i zimna. Harry mocno ściskał moją dłoń. Potrzebowałam tej pewności, że jest blisko mnie. Było mi chociaż w najmniejszym stopniu lepiej.

--

Notariusz zebrał najbliższych starego Whitforda, by odczytać jego testament. Larry, Harry, Gemma, Niall, James i Tony dostali mniej więcej taką samą, choć niemałą, sumę pieniędzy. Dodatkowo tata dostał stadninę koni, kolekcję broni i wszelkie pamiątki, jakie zbierał Charles, bo twierdził, że tylko prawdziwy przyjaciel jest tego godzien. Starszy pan, który siedział na przeciw mnie, wbijał w moją osobę wzrok. Byłam jedyną, której nie wymienił. Odchrząknął, chcąc zwrócić na siebie uwagę. To wcale nie tak, że ludzie wciąż czekali na jego ostatnie słowo, oddając mu całe zainteresowanie. Tak wielki szok ogarnął mój umysł po usłyszeniu jego słów, że nie byłam pewna, czy aby na pewno dobrze zrozumiałam.

- Mój dom, pozostałe pieniądze i ziemię oddaję Priscilli Forest, mojej rodzonej i jedynej córce.

.

The Perfect Husband | Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz