ROZDZIAŁ XIX

1.4K 177 37
                                    

"Nie możesz zmienić przeszłości, ale przeszłość zawsze powraca, żeby zmienić Ciebie. Zarówno twoją teraźniejszość jak i przyszłość. "

Jonathan Carroll

Brunet prześlizgnął się przez otwarte okno z godną podziwu zwinnością. Potem zeskoczył zgrabnie z parapetu, od razu się prostując. Jego czarne ślepia skierowały się na mężczyznę o dziwnie białych, ulizanych włosach.

Suigetsu właśnie roznegliżowany leżał na kanapie z papierosem w ustach.

— Wiesz, że mamy drzwi, prawda? — zaszydził, na co Uchiha mimowolnie wykrzywił wargi w kpiącym uśmiechu. — Gdzie byłeś?

Przez chwilę panowała wymowna cisza. Sasuke wydawał się być jakiś nieobecny duchem, jakby coś wspominał. Jego twarz, o dziwo, wyglądała na odprężoną i nie tak bladą jak zazwyczaj. Do tego w oczach kryła się pewna tajemnica...

— Powiedzmy, że u znajomej — w końcu odparł. Suigetsu powoli pokiwał głową, w zrozumieniu. Ni to zdziwiony, ni to zadowolony, dlatego że nie sądził, iż Uchiha będzie miał czas w Konoha na jakieś romanse, chociaż nie od dziś Sasuke korzystał z okazji do relaksu, o czym Sui dobrze wiedział, a jednak... odkąd przybył do wioski nic oprócz tego Uzumakiego go nie interesowało.

Z kolei z drugiej strony Sui już nie mógł się doczekać, żeby powiedzieć o tym Karin. Ta kobieta wrzała za każdym razem, gdy relacjonował nocne wypady Uchihy. A go to, krótko mówiąc, bawiło. Pamiętał, że jeszcze na początku znajomości Uchiha przepieprzył Karin, by zrobić jej marne nadzieję na powtórkę, a potem bez skrupułów, na oczach czerwonowłosej, przelizać się z inną na jakimś zadupiu. Hozuki miał wtedy ubaw po pachy, bo mina Karin była bezcenna.

— Czyli mam rozumieć, że było gorąco?

I tutaj nastąpiło po raz kolejny zdziwienie Suigetsu. Uchiha bowiem odpowiedział.

— Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo...— odparł, zachrypniętym głosem.

Laska naprawdę musiała być gorąca, stwierdził Sui, przyglądając się Sasuke. Prawdopodobnie zrobiła mu wodę z mózgu — nagły błysk w oczach Uchihy nie był czymś normalnym, do tego ten zadowolony uśmieszek.

Białowłosy aż się wzdrygnął. Uchiha zaczynał go przerażać...

Niemniej chętnie by poznał tę suczkę, co noc spędziła z brunetem.

Nie zdążył jednak zapytać o imię, ponieważ Sasuke już się ulotnił do swojej sypialni.

— Cholera — zaklął, orientując się, że właśnie stracił okazję, by przepytać Uchihę, który bądź co bądź, chyba nie był sobą. Znaczy nadal emanował tą złowrogą niespotykaną energią, ale Hozuki przypuszczał, że gdyby ona też znikła, świat ległby w gruzach. Zdecydowanie.

***

Pomieszczenie było niewielkie i zimne. Po prawej stronie stało jedno, skromne łóżko, po lewej zaś samotna komoda. Był jeszcze okrągły stolik, na którym uporządkowane leżały sztylety, które tak bardzo lubił Sear.

Schludnie i obco, a jednak znajomo, pomyślała Shuri, wchodząc do środka.

Sear nie spojrzał na siostrę, dalej czyścił swoją katanę. Jego ruchy były szorstkie, ale dokładne.

— Nie miałam czasu wcześniej do ciebie zajrzeć, Hokage mnie potrzebowała — wyjaśniła, jakby sam nie był przy tym, gdy Czcigodna nakazała Shuri jeszcze pozałatwiać pewne sprawy. Mając na myśli oczywiście kolejną brudną robotę.

— Do tego odwiedziłam jeszcze Mirę — dodała, opierając się o ścianę i spod wpół zmrużonych oczu, patrząc na Seara.

— Hokage cały czas czuwa przy niej — kontynuowała, marszcząc brwi. — Nie wiadomo czy z tego wyjdzie.

Sear ze zgrzytem odłożył na stół katanę.

— Wyglądasz jak gówno — oświadczył, nawet na nią nie zerkając. Nie musiał. Wiedział, że zobaczy nadal nałożony strój ANBU, krew, która już zdążyła zakrzepnąć i oczy podkrążone nie tylko od braku snu, ale przez wszystkie obowiązki, z których Shuri musiała się wywiązać w ostatnich kilku godzinach.

— Racja — przyznała, na co Sear z westchnieniem odwrócił się w jej stronę. Nie pomylił się, w istocie Shuri nie wyglądała najlepiej.

— Powinnaś od razu iść do siebie odpocząć. A nie tutaj... — nie dokończył. Czarnowłosa uciszyła go machnięciem ręki.

— Mogłeś zginąć, gdybym ja... — Jej głos zadrżał. Shuri nigdy nie ukazywała emocji, udawała, cały czas udawała. Sear wiedział to najlepiej, ale przy nim niekiedy się otwierała.

Odchrząknęła.

— Dałbyś się zabić. Wiem to, gdyby Naruto wyrwał się z twojej pułapki, nie ochroniłbyś się przed nim. Nie dlatego, że byś nie potrafił, ale dlatego, że nie chciałbyś go skrzywdzić.

— Krzywdziłem go już nie raz — zaprzeczył Sear. — Nie byłoby dla mnie problemem skrzywdzić go po raz kolejny.

Shuri sucho parsknęła.

— Owszem, byłoby. Oboje to wiemy. Dlatego nie rób tego więcej — nakazała, mając na myśli to, by brunet następnym razem się nie nastawiał na rychłą śmierć.

Sear obserwował jak po tym skierowała się w stronę wyjścia. Jej twarz na powrót stała się idealną, sztuczną maską, bez jakiejkolwiek skazy.

— Nie mogę ciebie stracić... — szepnęła, nim całkowicie wyszła.

— Ja ciebie też, siostro — rzekł wiedząc, że już jest za daleko, aby go usłyszeć.

Nie łudził się również, by Shuri naprawdę teraz odpoczęła, a właściwie był pewien, co takiego uczyni. Zawsze wiedział, tak samo jak ona zawsze wiedziała, o tym, o czym Sear nigdy nie mówił.

Bo przecież nie mógł.

Ale przeszłości wymazać się nie dało. Błędów również. Można było tylko iść do przodu, czasem jedynie, cofając się o krok. Nie więcej, tylko krok. Ale ten krok wystarczył, by znowu wkroczyć do piekła.

I wtedy też zdawał sobie sprawę, że tak naprawdę, nie chciał napisać na nowo przeszłości, a nawet jeśli — ponownie obrałby tę samą ścieżkę. Ponownie zrobiłby to, co wtedy, będąc zaledwie dwunastolatkiem.

Chociaż żałował jednego — tego, że musiał milczeć. Zachować dla siebie mroczny sekret, sekret przez który oboje mogli skończyć naprawdę źle...

***

Naruto mógł dalej się użalać nad swoim istnieniem. Mógł dalej rozmyślać o tym, co takiego uczynił i jak to w przyszłości miał za to odpokutować.

I pewnie by to robił, gdyby tylko w jego domu nagle nie pojawił się mistrz.

Wydawała się być cieniem własnej siebie, cieniem, którym zresztą była. Jednakże postawę dalej miała prostą i niezachwianą, ruchy szybkie i precyzyjne.

Twarz równie zimną, co zawsze.

Uzumaki także nie dał nic po sobie poznać. Przynajmniej starał się, bo przecież tak jak i on wiedział, że mistrz jest wykończony, tak mistrz wiedział, że i on jest. Ale grali, tak było lepiej. Dla nich oboje.

— Czas na trening — oświadczył mistrz i Naruto nie miał zamiaru oponować. Wręcz przeciwnie. Był zadowolony, bo to było jedyne, co mogło go uratować przed własnym obłędem. A przynajmniej taką miał nadzieję.

Szkarłatny Zmrok ✔ (SasuNaru)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz