ROZDZIAŁ VI

1.7K 219 34
                                    

"Wtedy włożę maskę. Zawsze będę ją miał przy sobie i w razie potrzeby, gdy ogarnie mnie bezsilność lub przerażenie, nałożę ją, by skryć swój strach. Wydawało mi się to uczciwe. Będę musiał rozpoznać i zaakceptować go w pełni. Jeżeli zechce mną wstrząsnąć lub zmusić mnie do płaczu, poddam się temu na tak długo, jak długo będę nosił maskę. "

Jonathan Carroll

Słońce chyliło się ku końcowi już ledwie widoczne. Noc, zdawało się, że nadchodziła wielkimi krokami. Wiatr lekko hulał, ale był przyjemną odmianą po gorącym, parnym dniu. Na przyciemnionym niebie zaś nie widać było prawie ani jednej chmury, a i gwiazdy już wkrótce miały ukazać się na przejrzystym tle.

Wioska Konoha, zwana także przez wszystkich Wioską Liścia, przygotowywała się do snu; liczne lampy latarni zapłonęły o zmroku, czekając na spokojną noc. I właśnie w tym czasie, przed bramą miasta, stanęło dziewięciu zamaskowanych osobników, który wyglądali niczym okrutne bóstwa, mające zasiać strach. Czym byli naprawdę, nikt by się nie domyślił. Nikt by się nie domyślił, co skrywają pod maskami, co się kryje na dnie ich samych.

Jeden z nich, niejaki Naruto Uzumaki, miał po raz pierwszy przekonać się, co niesie z sobą mrok, jakie brutalne prawy chowa przed światem. I nawet zachodzące słońce nie było pewne, czy ta prawda mężczyzny nie zniszczy.

Sowa zahuczała przeraźliwe, jakby znała już odpowiedź.

Czekali na niego, wszyscy odziani w białe, sztywne płaszcze i zwierzęce, wrogie maski. Naruto zatrzymał się przed kompanami, przyglądając się ośmiu zamaskowanym.

Niczym posągi, pomyślał i zadrżał na to wyobrażenie. Coś w nich było naprawdę odpychające, ale co dokładnie, nie potrafił stwierdzić, może także podświadomie nie chciał. Wzbraniał się przed tą wiedzą jak dziecko, które pozostaje głuche na krzywdy.

— Witaj chłopie, dawnośmy się nie widzieli. — Tygrysia maska z wystającymi kłami zbliżyła się do niego, a silna, męska dłoń zacisnęła się boleśnie na ramieniu. Ni to pokrzepiająco, ni to ostrzegająco. Naruto szybko rozpoznał Uso — niebieskowłosego mężczyznę o zdumiewająco szarych oczach, które niegdyś czujnie go obserwowały.

Uzumaki zwinnie się wydostał spod jego uścisku, lecz zaraz potem dwie kobiety stanęły obok niego, jakby oceniając go. Niedźwiedź i wilk. Dwie maski skrywające oblicza Nery i Miry, jak się domyślił.

— Tęskniłyśmy — rzekła ta z maską wilka. I nie miał wątpliwości, że to był głos Miry.

Potem spojrzał na pozostałe pięć osób. Wszystkie maski skierowane w jego stronę przyprawiały go o dreszcze. Ledwo rozpoznał w nich zwierzęta — żabę, nietoperza, kruka, lwa, panterę.

Najbardziej jednak zaciekawiły go dwie ostatnie postacie — kobieta i mężczyzna odstawali od reszty i wydawało się, że na coś czekają. Tylko mógł przypuszczać, że na to, czy ich rozpozna. I rozpoznał.

— Witaj, mistrzu — zwrócił się do pantery, na co kobieta skinęła mu głową. Potem usłyszał jej zimny i pozbawiony emocji głos:

— Zaczynamy.

Jak na komendę wszyscy ruszyli do środka lasu, stając się jedynie niedostrzegalnymi cieniami. Scalili się z mrokiem i rozpłynęli pod osłoną nadchodzącej nocy.

Lisia maska przedzierała się przez gałęzie drzew i gnała byle tylko nadążyć za towarzyszami. Niebieskie oczy z niepokojem obserwowały kobiecą, groźną posturę i maskę pantery. I wiedziały, że za chwilę dowie się dlaczego byli jacyś spięci i milczący. Co takiego miał zrobić lub ujrzeć?

Szkarłatny Zmrok ✔ (SasuNaru)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz