"Są ludzie, którzy wolą raczej nic nie ukrywać niż musieć kłamać; ludzie którzy wolą raczej kłamać, niż nie mieć nic do ukrycia. I ludzie, którzy lubią i kłamstwo i tajemnice. "
Albert Camus
Przezroczyste, nieustające krople co rusz spadały z nieba, przemieniając się w nieustającą ulewę.
Itachi stał na skale, bez płaszcza, odchylając głowę ku górze. Jego bladą twarz obmywał deszcz i wydawać by się mogło, że tak naprawdę są to jego łzy.
Niekiedy mam wrażenie, że płaczesz, mawiał Kisame.
Itachi ani nie potwierdzał, ani nie zaprzeczał. Tylko milczał, chłonąc ciszę. Mimo że słychać było dźwięk uderzeń ciężkich kropel o ziemię, tak właśnie brunet ją postrzegał.
— Tutaj zawsze pada — stwierdził Kisame, również spoglądając na zachmurzone niebo. On jednak, w przeciwieństwie do kompana, na sobie miał czarny kaptur osłaniający go przed ulewą. Po chwili wzrok ponownie utkwił w Itachim.
— Lubisz deszcz — osądził, choć było to oczywiste. Kisame miał zwyczaj mówić różnego rodzaju oczywistości. Itachimu to nie przeszkadzało, zresztą on sam rzadko przemawiał. Wolał słuchać, niż samemu się udzielać. Dlatego obaj tak dobrze się czuli w swoim towarzystwie. Niekiedy nawet Kisame w myślach nazywał Itachiego przyjacielem, chociaż wiedział, że mogło być to zbyt duże słowo. Kompan, towarzysz — owszem, ale przyjaciel?
Czy ktoś pokroju Itachiego mógł mieć przyjaciół? Ta myśl w pewien sposób była dość zabawna i irracjonalna. Patrząc na obojętnego bruneta odpowiedź sama się nasuwała.
Kisame czuł respekt do Uchihy i równocześnie się go w jakimś stopniu obawiał, możliwe, że przez jego burzliwą przeszłość. Wybicie całego klanu Uchiha, wybicie własnej rodziny...
On sam miał wiele krwi na dłoniach, ale z pewnością nie swoich bliskich. Czy sam potrafiłby zabić kogokolwiek z krewnych?
Raczej nie. Było to tak okrutne i pozbawione jakiejkolwiek empatii, że nawet jego samego przerażało. Członkowie Akatsuki mieli naprawdę wiele grzechów, ich sumienia z pewnością nie były w żadnym stopniu czyste, ale to co uczynił Itachi należało do czynów niewybaczalnych.
Jak on mógł spać w nocy, nie śniąc o tych wszystkich zamordowanych?
Matka, ojciec, wujek...
Ale i tak Kisame go podziwiał. Podziwiał go za ten niebywały spokój. Chociaż może Itachi właśnie w ten sposób ukazywał szaleństwo?
— Chodźmy już.
Kisame ocknął się. Pokiwał głową, acz Itachi i tak nie mógł tego ujrzeć, nadal nie oderwał spojrzenia od padającego deszczu. Dopiero kilka chwil później naprawdę ruszył przed siebie powolnym, pewnym krokiem, jakby podpełzał do ofiary.
Kisame zadrżał. Czasem Itachi przerażał go bardziej niż zwykle.
***
Obudził się zalany potem. Ciało w dalszym ciągu niespokojnie drgało, pamiętając koszmar, który mu się przyśnił. Sam Naruto jednak za dużo nie potrafił sobie przypomnieć, jedynie jakieś skrawki kołatały mu w głowie. Z pewnością widział własną matkę, chociaż i ona była jakby za mgłą. Ojca, który coś krzyczał... ogień... Uchihę.
— Zawsze się wszystko do ciebie sprowadza — szepnął i choć planował w to zdanie włożyć całą swoją nienawiść, nie wyszło mu. Było to raczej stwierdzenie faktu niźli coś innego.
Blondyn usiadł na łóżku, wychylając się w stronę okna. Za szybą zobaczył ciemne niebo usłane licznymi gwiazdami. Więc nadal była noc, osądził.

CZYTASZ
Szkarłatny Zmrok ✔ (SasuNaru)
Hayran KurguNaruto jest przygnębiony brutalnym światem, w którym przyszło mu żyć. Po stracie najlepszego przyjaciela nie umie się odnaleźć i wciąż tkwi w bolesnych wspomnieniach. Pewnego dnia przed swoim domem spotyka czarnowłosą dziewczynę, która składa mu nie...