ROZDZIAŁ VII

1.6K 209 25
                                    

"Problem ze świadomością polega na tym, że twoja przeszłość zawsze żyje gdzieś w tobie. Jeśli zapędzisz psa do kąta i przestraszysz go, to wyjdzie z niego wilk i cię pogryzie."

Jonathan Carroll

Sztuczny, drętwy uśmiech gościł na ustach Tsunade, gdy wpatrywała się w członków Starszyzny Wioski. Oni natomiast spoglądali na nią z naganą. Czcigodna oczywiście musiała udawać, że niczego nie dostrzega.

Swoją drogą powiedzieć, że była wściekła to było o wiele za mało. Tsunade prawie przekręciła się na drugą stronę, gdy razem ze Starszyzną stała i wyczekiwała na przybycie najważniejszych uczestników tegoż spotkania, by móc w końcu zasiąść do tego przeklętego stołu...

Z każdą chwila żyłka na jej czole pulsowała coraz mocniej.

Gdy nagle z cienia wyłoniła się zakapturzona, kobieca postać odetchnęła z ulgą. Dowódczyni ANBU przysunęła się do niej bezszelestnie i wyszeptała do ucha:

— Uzumaki zaraz tu będzie, musiałam go chwile przytrzymać.

Tsunade pokiwała w zrozumienie głową. To było, szczerze mówiąc, jedyne dobre wyjaśnienie jego spóźnienia, więc bądź co bądź chłopak miał szczęście.

Postać wycofała się z powrotem do cienia i tam już pozostała. Hokage się nie zdziwiła, Shuri także miała uczestniczyć w całym przedsięwzięciu. A także jej przyczajeni w budynku ludzie, których nawet Czcigodna nie wyczuwała w pobliżu.

Nie, żeby Tsunade przypuszczała, by ktokolwiek ośmielił się przeprowadzić zamach na jej skromną osobę, a przede wszystkim Uchiha, który zawsze był mądrzejszy od reszty swoich kompanów, ale — jak to mówią — przezorny zawsze ubezpieczony. Poza tym kto powiedział, że Starszyzna była nieskazitelna?

Do dzisiaj Hokage czuła niepokój, patrząc na pomarszczone, wyniosłe oblicza. Na palcach jednej ręki mogła policzyć te osoby, które jej sprzymierzały. Nawet teraz wyczuwało się w pomieszczeniu dziwną groźbę.

Drzwi otwarły się niespodziewanie, a w progu stanął młody mężczyzna o zimnym, błękitnym spojrzeniu. Nie uśmiechał się, i wydawało się, że nawet nie zwrócił na nikogo uwagę, gdy wszedł lekkim krokiem do środka. Tsunade wiedziała jednak swoje. Wystarczyło mu zapewne jedno, krótkie i ulotne zerknięcie w ich stronę, by oszacował kto, i gdzie stoi, a przede wszystkim ile zajmie mu samemu dotarcie do tej osoby. Pewnie zdołał także przejrzeć umiejętności wszystkich, zaledwie na podstawie tego jak stali.

Niemniej nie dał się zdradzić; stanął przed nią jakby był tu od niechcenia, acz bystre oko Tsunade dopatrzyło się w jego ruchach jakieś nienaturalnej sztywności.

Poczuła ukłucie w sercu, kiedy fakt, że to już nie jest ten sam Naruto, uderzył ze zdwojoną mocą. I pojawiła się nikła myśl: co ona najlepszego zrobiła?

Niestety to nie był dobry czas, by pluć sobie w twarz. I tak było za późno, a przeszłości nijak zmienić się nie dało, nieważne jak mocno by właśnie tego pragnęła. Tsunade wiedziała o tym bardzo dobrze.

— Książątko się spóźnia? — Usłyszała koło siebie kpiący głos. Zerknęła z naganą na blondyna, przy okazji rozglądając się czy przypadkiem Starszyzna coś wychwyciła. Jednak wydawało się, że słuch ich też pozostawiał wiele do życzenia.

— Zapłaci mi za to — warknęła cicho przez zęby. Naprawdę Uchiha grał jej na nerwach i niemal była pewna, że jego spóźnienie jest od góry do dołu przemyślane. Mały, przebiegły, gówni...

Drzwi ponownie, tym razem z głuchym trzaskiem, się rozwarły. A w nich, niczym pan i władca z bezczelnym, aroganckim uśmiechem stanął sam Sasuke Uchiha. Zanim zaś w tym samym momencie zmaterializowali się jego ludzie.

Szkarłatny Zmrok ✔ (SasuNaru)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz