ROZDZIAŁ XXV

1.2K 159 23
                                    

"Aby odkryć, jakie zmiany zaszły w tobie, najlepiej wróć do miejsca, które jest takie jak kiedyś."

Nelson Mandela

Nigdy nie mieli prawdziwego dzieciństwa. Nie wiedzieli nawet, co to słowo oznacza. Było im obce, nieznane. Na wszystkich ich rówieśników mówiono dzieci, ale na nich — nigdy.

To było pierwsze spostrzeżenie Shuri, gdy ta ukończyła pięć lat.

Kiedy miała pięć i pół pojęła, że tylko ona i jej brat wiedzą, gdzie znajduję się aorta i jak odmierzyć, by precyzyjnie w nią trafić. Jak zadać jak największy ból. Potrafiła także na jednym wydechu wyrecytować wszystkie śmiercionośne trucizny.

Inne dzieci tego nie umiały.

Shuri jak przez mgłę pamiętała treningi ojca, kary ojca, rozkazy ojca, ale jeden dzień na zawsze wyrył się w jej pamięci.

Zaczynało się ściemniać. Chłód nadchodził ze wschodu, a chmury pociemniały, jakby miało zbierać się na deszcz. Pomimo tego żadne z nich nie przerwało treningu.

Dwa ostrza zetknęły się ze sobą z cichym zgrzytem, by po chwili rozłączyć się niczym w okrutnym, intymnym tańcu.

Ciała spocone i zmęczone stanęły naprzeciwko siebie, gotowe jak zawsze do ataku. Nim jednak którekolwiek z nich poruszyło się choćby o krok, padły ciche, zakłócone przez szum wiatru słowa:

— Sear, Shuri. Głos wbrew temu był równie oziębły i władczy, co zawsze.

Rodzeństwo automatycznie wyprostowało się, w jednej sekundzie katany zastały pochowane do pochew, a twarze zwróciły się w stronę nadchodzącego mężczyzny.

Ten jednak, wbrew pozorom, nie był sam.

Koło niego stał czarnowłosy chłopiec o znajomym, zimnym wyrazie twarzy. Natomiast jego oczy o kolorze czystego węgla zdawały się być tak bardzo obojętne na otaczający je świat, że strach było w nie chociażby spojrzeć.

Dłonie, bezbłędnie zauważyła Shuri, tak samo szorstkie i pewne, co jej. Zadały więc równie dużo śmierci.

— Itachi, poznaj moje dzieci odezwał się Danzo i niemal ojcowskim gestem położył na głowie Itachiego swoją rękę. Od dziś będziesz z nimi współpracował.

— Mam nadzieję, Shuri twardo zaakcentował że i za niego weźmiesz pełną odpowiedzialność.

— Tak, ojcze odruchowo odparła.

— Itachi jest w waszym wieku, więc myślę, że się dogadacie.

To były jego ostatnie słowa, po czym bez precedensu odszedł, pozostawiając ich samych.

Cała trójka wpatrywała się w niego, dopóki nie rozmył się wraz z otaczającym go cieniem. Jeszcze chwilę tak trwali, pogrążeni w ciszy, nim nagle nie odwrócił się do nich chłopiec ze szczerym, pogodnym uśmiechem:

— Jestem Itachi Uchiha. Ciszę się, że was poznałem.

Oboje z Searem drgnęli. Nie spodziewali się takich słów, nie spodziewali się, że ten chłopiec okaże w stosunku do nich sympatię.

I wtedy stała się rzecz niebywała Sear odparł ten uśmiech. Po raz pierwszy szczerze.

Byli podobni, a jednak całkiem inni. Jednakże pomimo tych znacznych różnic stali się nierozłączni i Shuri śmiało mogła nie tylko nazywać bratem Seara, ale również i Itachiego.

Szkarłatny Zmrok ✔ (SasuNaru)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz