Cliffhanger, czyli sztuka zawieszenia akcji

3.2K 438 428
                                    

Witojcie! W końcu przychodzę do Was z rozdziałem z ankiety.

Tak poza tematem - jakiś czas temu ogarnęłyśmy z pewną Wattpadowiczką, którą od dawna kojarzę, że mieszkamy w tej samej okolicy. Pierwszy raz spotkałam w internetach kogoś, kto jest tak blisko, zawsze trafiałam na człeków z Warszawy i Krakowa. Ja jestem z Polkowic - to takie zadupie na Dolnym Śląsku, które znajduje się w połowie drogi między Wrocławiem a Poznaniem. Jak ktoś dalej nie kojarzy, to niedaleko jest Legnica.

A Wy skąd jesteście? Może okaże się, że niedaleko są jakieś Wattpadowe znajomki, a my nawet o tym nie wiemy? :D Oczywiście, do niczego nie nakłaniam, rozumiem, że sporo osób chce zachować prywatność, ale jak chcecie się podzielić swoją lokalizacją, to zapraszam.



Cliffhanger - co to jest?


Najprościej mówiąc, jest to zawieszenie akcji. Cliffhangery stosuje się zazwyczaj na końcu rozdziałów bądź na końcu jednego z tomów serii. Celem tego zabiegu jest pozostawienie czytelnika z uczuciem niedosytu oraz ciekawością kolejnych wydarzeń.

Cliffhanger, jeśli został dobrze użyty, zwiększa szansę, że odbiorca sięgnie po kolejny rozdział. No właśnie, ale co oznacza, że został dobrze użyty? Kiedy, jak i czy w ogóle stosować ten chwyt?


Po co to komu?


Jak już napisałam we wstępie, zastosowanie cliffhangera zwiększa szansę na to, że czytelnicy tak szybko nie uciekną. Ten zabieg sprawia, że dwa rozdziały, bądź tomy, są ze sobą ściśle połączone i nie da się ich czytać oddzielnie. Istnieje jednak pewien haczyk - cliffhanger może dać kompletnie odwrotny efekt i sprawić, że ludzie przestaną czytać. W stosowaniu KAŻDEGO tricku pisarskiego ważne są trzy rzeczy: częstotliwość, jakość i dopasowanie. O co chodzi i jak to zastosować dowiecie się już zaraz. Chcę Wam przedstawić moje własne zasady odnośnie stosowania zawieszenia akcji, których sama się trzymam.


Zasady zawieszania akcji według Pingwina:

1. Częstotliwość czyli co za dużo, to nie zdrowo. Bardzo łatwo się zagalopować i popaść w przesadę pt. ,,Będę walić cliffhangerami cały czas, to nikt nie przestanie czytać!''. Otóż jest na odwrót, ludzie porzucą opowiadanie na zawsze bądź poczekają, aż skończysz je pisać. Jeśli praktycznie co rozdział akcja będzie urwana, nie dość, że już nikogo to nie zaskoczy, to jeszcze typowy czytelnik pomyśli ,,Po co mam się męczyć i czekać na nowe części, skoro mogę sobie odpuścić na jakiś czas i przeczytać całość?''. Cliffhangery najlepiej stosować w większych odstępach i wrzucać je w takich momentach, które mogą trochę nudzić. Dobrze sprawdzają się także na końcu tomu, zwłaszcza, jeśli historia jest naprawdę wciągająca i odbiorcy zżyli się z bohaterami.

2. Jakość czyli jak ma być źle, to lepiej, żeby nie było w ogóle. Znacie powiedzenia ,,lepszy rydz niż nic'' oraz ,,lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu''? Dobrze sprawdzają się one w życiowych sytuacjach, ale w sztuce niekoniecznie. Prosty przykład: tworzysz świetny rysunek dziewczyny, no po prostu arcydzieło, ale... nie umiesz narysować dłoni. Psujesz całokształt, byle jej te łapy narysować czy robisz dłuższe rękawy?

Jeśli zaplanowany cliffhanger jest kiepski, to lepiej jeszcze nad nim popracuj albo całkiem zrezygnuj. 

3. Dopasowanie czyli lepiej wcale niż na siłę. Ten punkt jest podobny do poprzedniego, tyle że tam raczej chodziło o to, że ów zabieg wypada słabo, zaś tutaj należy się zastanowić czy w ogóle jest potrzebny. Podejście na zasadzie ,,Napisałem książkę i ANI JEDNEGO CLIFFHANGERA! Co ja teraz zrobię? Muszę go gdzieś wcisnąć!'' to złe podejście. Jak jest dobrze bez niego i nijak się wcisnąć tego nieszczęsnego cliffhangera nie da, to po co to komu? Jak nie pasuje, to nie dawaj. Proste? Proste!

 Proste? Proste!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

4. Z pierdolnię... z przytupem! Bo na co komu zawieszać akcję w nudnym momencie? Lepiej wybierz sobie chwilę, kiedy narzeczona głównego bohatera umiera na rzeżączkę, jego kumpel zwichnął grasicę, antagonista nasyła armię wrogich minionów, Zeus ciska gromami, a zombie padają z głodu, bo książkowa gromadka nie przejawia objawów posiadania mózgów.

5. W odpowiednim momencie. Jak protagonista w końcu rozwiąże zagadkę, to lepiej nie urywać w momencie, kiedy pada przebłysk geniuszu: ,,a zabójcą jest... lokaj!''. Znaczy to zadziała, zwłaszcza w przypadku końca rozdziału, ale tylko, jeśli to faktycznie jest zwrot akcji, którego nikt się nie spodziewał. Gdy czytelnicy dawno już podejrzewali lokaja, to lepiej będzie jeszcze chwilę poczekać przed urwaniem wydarzeń. ,,A zabójcą jest... lokaj! Detektyw wykrzykuje te słowa, wszyscy biorą głęboki wdech, właścicielka domu mdleje. I wtedy przez okna wpadają wrodzy ninja, a wśród nich właśnie lokaj. Facet z wąsem chwyta się za twarz po czym... ściąga ją! To nie żaden kamerdyner, to ciocia Grażynka, która była drugą ofiarą!''. I jeb, cliffhanger,

6. Budowanie napięcia czyli przygotuj czytelnika i nie strzelaj mu z liścia na dzień dobry. ,,Jak się popieści, to się wszystko zmieści'' - tak, wiem, że poziom tego poradnika drastycznie spadł w tym momencie, ale nie mogłam się powstrzymać. Jak można wywnioskować z tego pięknego powiedzonka w kontekście tematu rozdziału - jeśli odpowiednio długo będziesz budować napięcie i rozbudzać ciekawość czytelnika, to cliffhanfer sam się stanie. Gdy wrzucisz go tak po prostu, bez przygotowania jakiegokolwiek podłoża, to zaowocuje wielkim ,,wtf'' na twarzy odbiorcy i... tyle.


Pingwinowy kurs pisaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz