Uszanowanko! Ten rozdział piszę już po zakończeniu Kursu, w końcu zapowiadałam, że czasami będę go wskrzeszać.
Natychło mnie nagle dzięki WariatkowoAg i nowemu rozdziałowi "Zirytowana Ag mówi: ~do wattpadowiczów", więc stwierdziłam, że nie wytrzymam, jeśli nie przeleję moich myśli do Kursu.
Wattpadowicze to piraci drogowi
Tak, jakbym miała porównać do kogoś Wattpadowiczów, to do piratów drogowych. Nie wiem jakim cudem, ale dopiero po przeczytaniu wypocin Ag dotarło do mnie, co w większości tak obniża jakość wielu tutejszych opowiadań (poza kiepską ortografią i interpunkcją). No i od razu mówię, że oczywiście nie odnoszę się do wszystkich, bo mnie zaraz zasypiecie komentarzami o treści "ja tak nie robię! :<".
Jak się pewnie domyśliliście po tytule rozdziału, chodzi o tempo akcji, które zazwyczaj jest zbyt szybkie. Już nawet nie mówię o długości rozdziałów, bo po pierwsze w tysiącu słów też można coś tam zawrzeć, a po drugie jak rozdziałów jest dużo, to jakoś to się rekompensuje. Chodzi o prędkość, z jaką dzieje się... wszystko w sumie. Grażyna i Janusz (wiem, że za nimi tęskniliście) nienawidzą się, potem on ją ratuje i nagle wielka miłość. No może gdzieś tam się zaplącze kilka linijek rozmyślań Grażki, jak bardzo nie lubi tego dupka (ulubione słowo tego typu Grażynek), ale jednocześnie jaki on jest przystojny.
Nieważne czy chodzi o relacje między postaciami, czy cokolwiek innego, mogę dać sporej części Wattpadowiczów jedną, uniwersaną radę: zwolnijcie. Nikt Was nie goni. Ja wiem, że to się tak wydaje, że nie ma czasu, trzeba już zaraz publikować, bo fani uciekną, Wattpad zniknie, a Ziemia wybuchnie, ale wyluzujcie trochę. Czasami bywa tak, że nie możemy się doczekać aż dojdzie do jakiejś tam sceny i koniecznie chcemy ją napisać, więc olewamy wcześniejsze treści, byle do niej doprowadzić. To częsty problem, sama wciąż się z nim zmagam. Musimy jednak pamiętać, że wszystko trzeba robić na spokojnie, a wczesnych etapów opowiadania nie można tak po prostu zrobić na odwal, byle coś tam było. Tak samo oczywiście z późniejszymi, cała historia musi trzymać poziom.
W trakcie pisania dialogów zdarza się, że postaci ożywają na ekranach/kartkach i zaczynają zbaczać z tematu. Czy to coś złego? No jasne, że nie, bo tak to już jest, że naturalna rozmowa płynie sobie okrężną drogą. Jedyne, o czym autor musi pamiętać, to to, aby w odpowiednim momencie zawrócić. Tak samo jest z akcją w opowieści – nie może być zbyt szybka, bo wtedy wyjdzie nienaturalna, jednak trzeba pilnować, by nie rozwlekła się za bardzo.
Już kiedyś wspomniałam, że fabuła powinna być sinusoidą, czyli falą– napięcie rośnie, mamy mocną scenę, potem opada i czas na chwilę oddechu. Najczęściej jednak wychodzi prosta, która stale leci ku górze, a czytelnicy nie ogarniają, co to się tam wyprawia. I nie mylcie tego przypadkiem z pewnym innym zjawiskiem, bo już nie raz narzekałam, że wattpadowe Grażki kręcą się w kółko jak gówno w przeręblu (to niepokojące, jak bardzo bawi mnie ten tekst). Zrównoważona, rozwinięta fabuła również ma sporo scen, kiedy mało się dzieje, ale one są PO COŚ. Jak nie dzieje się nic konkretnego przez połowę historii, to to nie jest moment wytchnienia, tylko brak pomysłu na fabułę.
Typowe opowiadanie wersja fantasy
Rozdział 1: Powiedzmy, że Grażyna ma szesnaste urodziny, ale kiedy zdmuchuje świeczki, przychodzą po nią siły ciemności. Okazuje się, że nasza dziewoja została adoptowana, a do tego nie jest człowiekiem – jest w połowie lamorożcem i w połowie owczarkiem szetlandzkim! Dzięki swoim wyczepistym mocom oraz przystojnemu nastolatkowi (Januszowi), który pojawia się znikąd, Grażka pokonuje mhrok i ucieka do innego świata.
Rozdział 2: Zaraz potem wychodzą na jaw inne rewelacje– dziewczyna to księżniczka i dziedziczka dwóch wielkich rodów, a ponadto musi pokonać Tego Złego, żeby w jej królestwie zapanował pokój. Na przedstawienie tego wystarczy niedługi dialog, więc potem Grażka śpi, kręci się po swoim zamku czy coś tam. Najlepiej, jak jeszcze spotka innego przystojnego ziomka, żeby było trochę dramatyzmu.
Rozdział 3: Grażka musi w końcu się wykazać, w końcu opowiadanie ma już jakieś tysiąc słów i jeszcze tego nie zrobiła! W związku z tym dziewczyna daje popis wyczepistych mocy na treningu, a potem pokonuje jakiegoś paskudnego stwora, który w sumie nie wiadomo, skąd się wziął, ale nikogo to nie obchodzi. Ponadto okazuje się (ale Grażyna jeszcze o tym nie wie), że Janusz to knuj jakich mało i spiskuje z Tym Złym! A najlepiej, jakby był jego synem!
Rozdział 4: Grażka i Janusz miziają się. Tyle wystarczy na cały rozdział.
Rozdział 5: Jakimś niesamowitym zbiegiem okoliczności Grażka dowiaduje się, że Janusz to poplecznik Tego Złego i musi go wypędzić. Niestety chłopak już uknuł intrygę i Grażynka zostaje porwana!
Wiecie co? Nawet, jeśli to jest najbardziej oklepana fabuła, jaka przyszła mi na myśl, to z założenia nie jest zła. Co zatem jest nie tak? Specjalnie zrobiłam podział na rozdziały, bo, jak pewnie wiecie, w większości wattpadowych dzieł mają one 500-1000 słów. Jakim cudem ktokolwiek chce upchnąć tyle akcji w tak małej ilości tekstu? Toż to streszczenie szczegółowe, a nie opowiadanie! W tym miejscu mój rozdział ma nieco ponad 800 słów. Wyobrażacie sobie, że miałabym w kilku akapitach upchnąć tyle akcji?
Oczywiście dobrej opowieści nie da się zmierzyć w liczbach, ale trzeba wyrobić w sobie wyczucie i wiedzieć, kiedy trzeba scenę rozbudować, a kiedy wyciąć trochę tekstu. Domyślam się, że każdy przeczytał choć jedną książkę w życiu, więc zastanówcie się czy ich treść wyglądała tak:
"Wróciłam do domu i poszłam do kuchni. Byli tam moi rodzice.
– Niespodzianka!– krzyknęli, trzymając mój tort urodzinowy.
Zdmuchnęłam świeczki, a mama pokroiła ciasto. Kiedy jedliśmy, nagle szyby wyleciały z okien i coś wpadło do domu. Byłam taka przerażona! To coś okazało się czarną postacią z czerwonymi, świecącymi oczami. Ojciec próbował nas obronić, ale napastnik urwał mu głowę. Zaraz potem wyrwał mamie serce. Byłam bardzo smutna, łzy zebrały się w kącikach moich szmaragdowych oczu. Myślałam, że zaraz umrę! Wtedy pojawił się dziwny chłopak ze świecącym mieczem i pokonał czarne postaci. Kiedy z nimi walczył, zauważyłam, że był bardzo przystojny i odważny".
Możecie tak pisać, sama to robię, ale w ramach nieopublikowanego szkicu! Przed pokazaniem dzieła światu wypadałoby je "trochę" rozbudować. Może przydałaby się tu jakaś scena poprzedzająca, która pokazałaby normalne życie Grażki? Potem wzmianka o jej urodzinach, żeby nie wyszło tak z czapy, trochę relacji z rodzinką, opisy otoczenia, jakieś dialogi, emocje... Myślę, że każdy jest w stanie dostrzec, co z tym kawałkiem tekstu jest nie tak, więc na razie wystarczy mojego narzekania.
Wszystko z umiarem
Najważniejsze, abyście pamiętali, że trzeba dostosować tempo do konkretnej fabuły. To, co pokazałam jako przykład ma sporo wątków, które zostały upchnięte zbyt blisko siebie, w zbyt małej ilości tekstu. Rozbudowana historia wymaga mnóstwa czasu, zarówno od autora, jak i czytelnika. Im więcej pomysłów, tym więcej tekstu, przecież to prosta zależność.
Z drugiej strony nie można także odbiorcy zanudzić opisywaniem każdej pierdoły. Już kiedyś o tym wspomniałam, ale naprawdę warto wziąć jakąś dobrą książkę, przeczytać kilka stron i przeanalizować proporcje dialogów, opisów, tempa akcji etc. Oczywiście każdy ma swój styl, więc w jednej powieści znajdziecie jeden dialog na pięćdziesiąt stron, inna będzie się składać niemal wyłącznie z rozmów bohaterów. Chodzi o to czy autor zrównoważył ilość oraz treść informacji, a także czy odpowiednio ubrał je w wybraną formę.
CZYTASZ
Pingwinowy kurs pisania
NonfiksiZwycięzca Wattonators 2017 w kategoriach "Wujcio dobra rada" i "Świetny pomysł". Napaliłeś się na pisanie własnego opowiadania, jednak wciąż masz problem z poprawnym zapisem dialogów? Napisałeś już kilka opowieści, lecz masz wrażenie, że twoi bohate...