Witajcie! Dzisiejszy rozdział chciałabym zadedykować arhixvelshadowwithin ponieważ to jego poradnik ,,Wola Demiurga'' zainspirował mnie do tego tematu. Mogę śmiało stwierdzić, że jest to jeden z najlepszych zbiorów porad, jakie można znaleźć na Wattpadzie, więc zachęcam wszystkich do czytania, sama już chyba trzeci raz pochłonęłam cały tekst. Arhi, jeśli kiedyś doczekam się nowego rozdziału, to będę wniebowzięta.
Idźcie i czytajcie ,,Wolę Demiurga'' wszyscy, bo tam znajdziecie tonę wiedzy o pisaniu powieści fantasy.
Arhi we wspomnianym poradniku zrobił rozdział na temat dynamizmu fantastycznego świata, skupiając się na aspektach technologicznych i kulturowych. Ja za to chcę zająć się inną strona tego zagadnienia - konkretnymi postaciami. Oczywiście nasz główny bohater musi ewoluować i zdobywać nowe umiejętności, a przy tym podróżować po świecie i poznawać kolejne obiekty zainteresowań romantycznych. W wersji bliższej naszym realiom - bohater dorasta, idzie do pracy, bierze ślub, ma dziecko, rozwodzi się i tak do usranej śmierci. Wielu autorów ma jednak problem z pamięcią - zapominają, że w świecie książki są też inni ludzie. Na cholerę było tworzyć tylu bohaterów, skoro po odegraniu swojej roli krzątają się gdzieś na rogach kartek?
To jest przypadłość głównie początkujących i głównie pisarzy, którzy nie stworzyli bohatera pasującego do opowieści, a opowieść pasującą do bohatera. Co mam na myśli? Prawdopodobnie jak każdy lubię sobie przed snem wymyślać przeróżne historie z moją osobą w roli głównej. Raz walczę z inwazją obcych, a innym razem skaczę po ruinach grobowców jak Lara Croft, jednak nie pozwalam tym pomysłom opuścić mojej głowy - zapewne wpadłabym w syndrom idealizowania postaci, którą oparłam na samej sobie. Oczywiście każdy tworzy wedle własnej woli, znajdą się i tacy, co nie mają problemu z rzucaniem kłodami w książkową wersje swoje osoby, ale zeszłam z tematu, więc już wracam na właściwe tory. Jeśli opowieść została stworzona, aby pokazać istniejącego już bohatera, to istnieje spora szansa, że przedstawiony świat będzie statyczny. To ten wykokszony protagonista ratuje ludzkość, wyrywa kapłanki i czarodziejki i zabiera swoją drużynę w epicką podróż. Reszta postaci siedzi na tyłkach, dopóki nie dostanie roli do odegrania.
Najlepiej jest to widoczne w grach RPG i systemie romansowania. Weźmy na warsztat takiego ,,Dragon Age'a''. Seria świetna, pełna barwnych postaci, które możemy zaciągnąć na walkę z bossem, a później do łóżka, jednak bardzo przeszkadzał mi pewien schemat, który przełamał dopiero Wiedźmin 3. My wybieramy, kogo poderwiemy i ci, których nie zaprosimy na siano będą żyć w celibacie. Dopóki sami nie zdecydujemy się wybrać opcji dialogowej z serduszkiem, to nasi towarzysze pozostaną co najwyżej przyjaźni w stosunku do nas. Ponadto Postaci poboczne nigdy nie wejdą w związki ze sobą, a kiedy my będziemy flirtować ze wszystkimi wokół, to w najgorszym przypadku możemy spodziewać się ostatecznego wyboru, kogo chcemy mieć u boku w trakcie zakończenia gry.
Spoiler alert Wiedźmin 3
Wiesiek złamał ten schemat - jak flirtujemy z Yenn i Triss, to zostaniemy z niczym, a jeśli wyślemy Keirę do Kaer Morhen, ona uratuje Lamberta i odjadą razem w stronę zachodzącego słońca. Drugi przykład szczególnie do mnie przemawia - wcześniej nie spotkałam się z tym w żadnej grze.
Koniec spoilera
Ale oczywiście my tu mówimy o książkach, a nie o grach, więc wróćmy do świata literatury. Ileż to już razy spotkałam się z powieścią młodzieżową, która wyglądała mniej więcej tak: Grażyna i Janusz się w sobie zakochują, potem się kłócą, Grażyna kręci z Bogdanem, ale zaraz godzi się z Januszem i tkwią w trójkącie. W końcu Grażka podejmuje decyzję i wybiera Janusza, a biedny Bogdan kończy z jakąś poboczną lafiryndą albo kotem. Ewentualnie z dzieckiem Grażyny i Janusza.
Zaraz odezwą się oburzone głosy: przecież w tym i w tamtym postaci drugoplanowe się ze sobą schodziły! Owszem, ale rzadko kiedy dostajemy złoty środek, a historie zahaczają o wszelkie skrajności. Przykładowo zarzucę ,,Czystą krew'' i ,,Pamiętniki wampirów''. Wiem, paskudztwa, ale to zazwyczaj w takich dziełach można znaleźć drugą skrajność, czyli świat dynamiczny za mocno. Tam każdy romansuje z każdym, protagonistka ma już dziesiątego chłopaka, jej brata narkomani zmienili w panterę, drugi imprezuje z duchami, psiapsia bierze udział w orgiach organizowanych przez dziwną kobietę-demona, a chomik wymyka się z domu na spotkania klubu Chom-chomów. Wychodzi z tego wielka kupa wszystkiego, a odbiorca nigdy zaskoczony, a jak ktoś umrze, to się nie przejmuje, bo go pewnie wskrzeszą.
Znowu wejdę na temat gier, bo, jak mówiłam, tam widać ten dynamizm najlepiej. Bardzo spodobał mi się pomysł, jaki wykorzystano w Mount&Blade. Podróżowaliśmy sobie po świecie, zbieraliśmy armię, a czasami natrafialiśmy na postaci specjalne, które miały własną historie i własne charaktery. Zdarzało się, że jakaś dwójka się pokłóciła i przychodziła do nas, abyśmy rozwiązali ich waśń. Innym razem przejeżdżaliśmy obok miasta, z którego pochodził jeden z naszych towarzyszy, więc ów człek dzielił się z nami swoją wiedzą o tym terenie, a może nawet proponował, że uda się samotnie na jakąś specjalną misję. Choć nie był to system idealny, to bardzo mnie zaskoczył - w innych grach nawet nie ma co marzyć o podobnych sytuacjach.
I teraz przejdę do meritum tego rozdziału: pamiętaj, że opowieść to nie tylko Twój bohater. Jeśli wysyłasz Janusza z misją ratowania świata, to niech po drodze spotka starych ziomków, którzy akurat jadą na ślub kuzyna. Niech jego siostra wstąpi do klasztoru, była dziewczyna przytyje, a najlepszy przyjaciel trafi na rok do paki. I nie ma tak łatwo, że przez całą historię nie będzie większych zmian, a w epilogu wszyscy już z bachorami, oj nie! Życie nie czeka, aż skopiemy tyłek władcy demonów, będzie rzucać kłody pod nogi nie tylko nam, ale każdemu człowiekowi. W czasie, gdy nasz protagonista coś robi, reszta bohaterów także nie siedzi w miejscu!
Pamiętajcie, aby nie tylko pierwsze tło było dynamiczne, świat nie może czekać, aż pozwolimy mu się zmienić! Pozwólcie pozostałym postaciom budować relacje, podróżować, uczyć się nowych rzeczy. Może w ciągu kilku lat fabuły w rodzinnej wiosce głównego bohatera odkryto złoża srebra i powstała tam kopalnia? Może wynaleziono nowe, niesamowite urządzenie? Może gdzieś daleko wybuchła wojna i nasz heros co jakiś czas słyszy plotki?
Protagonista to nie pępek świata, nawet jeśli jest najbardziej wykokszonym człekiem, to reszta ludzkości ma swoje własne problemy, z którymi mierzy się na co dzień. Niech świat będzie zmienny, a przez to ciekawy, ale utonie w nadmiarze pomysłów.
CZYTASZ
Pingwinowy kurs pisania
Non-FictionZwycięzca Wattonators 2017 w kategoriach "Wujcio dobra rada" i "Świetny pomysł". Napaliłeś się na pisanie własnego opowiadania, jednak wciąż masz problem z poprawnym zapisem dialogów? Napisałeś już kilka opowieści, lecz masz wrażenie, że twoi bohate...