Kilka dni po przyjeździe zaczęła się praca. Od świtu do nocy zapoznawałam się z obecnym stanem kraju, poznawałam ludzi rządzących dotychczas. I tak przez całe dnie. Z jednej strony byłam zadowolona z powrotu, uwolnienia się od tyranii brata, ale Z drugiej strony spadł na mnie olbrzymi ciężar władzy. Nadal obawiałam się czy za chwilę nie zobaczę wściegłego Josha wchodzącego do mojej komnaty. Nie miałam pojęcia co miałabym zrobić w takiej sytuacji. I ktoś powie, że życie księżniczki jest beztroskie i pełne szczęścia. Nic bardziej mylnego.
~
Po piętnastej udałam się do biblioteki. Nadal musiałam się kształcić. Czy ktokolwiek widział królową, która nawet nie zdała liceum?
Pokonałam krótką drogę przez korytarz i wchodząc od razu sięgnęłam po odłożone wcześniej książki. Usiadłam przy wielkim stole i ustawiłam książki w kolejności, w której miałam zamiar je przeczytać. Zaczynając lekturę usłyszałam za sobą męski przytłumiony chichot. Odwróciłam się i mój wzrok padł na wysokiego blondyna w eleganckim ubraniu.
- Ah... - westchnął - Nic się nie zmieniłaś. Jesteś tak samo pedantyczna co dziesięć lat temu. - powiedział nieznajomy chłopak, który najprawdopodobniej był azjatą.
Było mi strasznie głupio, że go nie poznaję. Sądząc po tym co powiedział z pewnością powinnam go znać.
- Przepraszam. - zaczęłam nieśmiało - Ale prawdopodobnie zaszła pomyłka lub zapomniałam kim
Pan jest.
Chłopakowi zrzedła mina . Z dużego banana jego usta zamieniły się w prostą linię. Odchrząknął i wyprostował się. Granatowy garnitur był tak Pięknie dopasowany. Marynarka zapięta na jeden guzik idealnie podkreślała tors oraz silne ramiona chłopaka.
- Przykro mi, że Wasza Wysokość mnie nie rozpoznaje, ale cóż - przewrócił swoje błyszczące ciemne oczy - W takim razie muszę się przedstawić.Ukłonił się i z wielkim uśmiechem otworzył usta mówiąc:
-Wasza wysokość. - zaczął - Nazywam się Aaron Wang. Syn hrabiego Wanga. Mam azjatyckie korzenie, ale od dzieciństwa mieszkam razem z rodziną tutaj w Monako. W obecnej chwili kształcę się, aby niedługo pójść w ślady ojca. - uśmiechnął się dwuznacznie - Oraz jest pewna rzecz, o której myślałem, że pamiętasz, ale jak okazało się nie odegrałem zbyt dużej roli w twoim życiu. Byłem twoim najlepszym przyjacielem zanim... - zatrzymał się na chwilę, zapewne aby zastanowić się nad następnymi słowami - wyjechałaś.
Jego wypowiedź lekko mówiąc zszokowała mnie. Nie miałam pojęcia co powiedzieć ani pomyśleć. W czasie, gdy chciałam coś odpowiedzieć mu on dodał.
- Niektórzy wiązali naszą przyszłość razem. Ty jako Królowa, a ja jako kochający, dobrze urodzony - mówiąc to uniósł brwi i palec w górę - posiadający odpowiednie wykształcenie książę małżonek. - skończył mówić z wielkim (lekko podejrzanym) uśmieszkiem.
No teraz to mnie zatkało. Oczywiście jako księżniczka chciałam wyjść z tego z klasą i oznajmić, że taka sytuacja nie miałaby prawa bytu, lecz od razu jak otworzyłam usta wydostał się z nich niepohamowany śmiech. Trzęsąc się ze śmiechu spadłam z krzesła co wywołało u mnie jeszcze większą salwę śmiechu. Po chwili spojrzałam w górę i momentalnie przestałam się śmiać i wstałam. Aaron miał bardzo poważną minę. Zakłopotana przeprosiłam i zaczęłam powoli się wycofywać. Ewakuacja zdecydowanie była nieudana, ponieważ złapał mnie on za przedramię, obrócił, żebym była z nim twarzą w twarz i przycisnął mnie do najbliższej półki. Po prawej stronie była jego ręka oparta o mebel, a po lewej łokieć. Dzieliły nas centymetry. Czy ja byłam w jakiejś cholernej dramie? Bo właśnie tak się czułam. Zbliżył się tak, że nasze nosy niemal stykały się. Z takiej odległości jeszcze bardziej mogłam zwrócić uwagę na jego piękne oczy, nieskazitelną twarz i przepiękne rysy. Jak w takiej chwili mogłam myśleć o tego typu rzeczach?
- Czy uważasz, że nie nadawałbym się do tego? - spytał przekręcając głowę i patrząc w oczy.
- Nie, nie o to mi chodziło. Naprawdę nie wątpię w twoje kompetencje... - nie dążyłam skończyć, bo mi przerwał.
- Więc chodziło ci o to, że nie ma takiej możliwości, żebyś związała się z kimś takim jak ja? - mówiąc to jego oczy zabłysnęły.
Nie odezwałam się. I to chyba była dla niego wystarczająca odpowiedź.
- Rozumiem... - westchnął, a jego blask w oczach jakby nieznacznie się powiększył - Czyli nie podobam Ci się? Jestem brzydki?
- Nie, nie! - szybko zaprzeczyłam - Jesteś bardzo przystojny! - dopiero jak wypowiedziałam te słowa zrozumiałam co właśnie powiedziałam. Nagle zrobiło mi się bardzo gorąco i poczułam jak policzki zaczęły mi się robić czerwone.
Aaron zagryzł wargę i powoli zbliżał swoje usta do moich. Zatrzymał się, gdy wargi niemalże się dotykały. Mój oddech był szybki i płytki. Serce biło jak szalone. Zbliżył się dostatecznie i wpił się w moje usta. Aksamit jego warg otulał moje. W tamtej chwili moje serce zatrzymało się na ułamek sekundy. Chłopak pogłębiał swój pocałunek powoli wpychając swój język. Odsunął się delikatnie zostawiając mnie z poczuciem niedosytu.
- Nadal sądzisz,że byłbym nieodpowiedni ? - zapytał spokojny, lecz jego klatka piersiowa unosiła się niebezpiecznie szybko.
Miałam mu coś odpowiedzieć, ale w tej chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
- A co tutaj się dzieje? - spytał wściekły Ian.
_________________________________________________________________________________________________________
I oto jest! Uwierzcie, że się staram dlatego komentarze są bardzo, Bardzo, BARDZO mile widziane. Są nawet bardzo wskazane . ;)
CZYTASZ
The Queen of Singing
Teen Fiction[Opowiadanie w trakcie poprawy] Przeprowadziłam się do Seattle bo mój brat tak chciał. Zawsze trzymałam się na uboczu. Nie chciałam by ktokolwiek dowiedział się kim jestem. Przeprowadzka miała mi w tym pomóc. Mój brat twierdził, że w Seattle nikt mn...