25

633 31 1
                                    

Uwielbiałam zapach skoszonej trawy. Kojarzył mi się z latami mojego beztroskiego dzieciństwa, które trwało zdecydowanie zbyt krótko. Siedziałam na ławce pod wielką wierzbą. Było mi tak tam przyjemnie, że najchętniej czytane zostałabym tam na zawsze. Niestety, czegoś takiego nie mogłam brać pod uwagę. Musiałam stawić czoła swoim problemom uczuciowym oraz stanąć na czele państwa. A najgorsze w tym wszystkim było to, że musiałam to zrobić zupełnie sama. Rozłożyłam się na ławce, nie zważając na sukienkę i zamknęłam oczy. Słońce grzało niczym jak na Saharze. Nagle poczułam na swojej twarzy cień. Szybko otworzyłam oczy i mogłam zobaczyć, że pochylał się nade mną Aaron. W jego wzroku ujrzałam nutę... Troski ? Rozczulenia?
Jednak zanim mogłam stwierdzić coś bardziej dokładnego jego oczy znów tryskały radością. Ostatni raz patrzyli się tak na mnie rodzice, więc było to dawno temu. Poczułam rozchodzące się ciepło w sercu. Szybko otrząsnęłam się i wstałam.
- Co cię tutaj sprowadza?. - starałam się zadać to pytanie z jak największym opakowaniem w głosie.
Chłopak tylko uśmiechnął się i pociągnął moją rękę tak, że natychmiast znalazłam się na ławeczce tylko, że tym razem niebezpiecznie blisko Chińczyka.
Na początku chciałam znowu czym prędzej wstać, lecz on trzymał kurczowo moją dłoń i moja ucieczka nie była możliwa. Byłam zmuszona patrzeć się w te jego przepełnione radością oczy, które powoli robiły się zaszklone. Po chwili chłopakowi zaczęły spływać łzy po policzkach.
Nie wiedziałam co mam zrobić i już miałam się pytać co się stało, lecz on natychmiastowo wtulił się we mnie i zaczął szlochać. Z początku byłam nieruchomo, niczym posąg, ale serce mnie bolało kiedy tak płakał, więc przytuliłam go i głaskałam dłonią jego plecy. Nie trwało to długo, bo oderwał się ode mnie i wytarł łzy.
- Wybacz mi tę chwilę słabości - jego głos był już prawie opanowany - Ale tak bardzo za tobą tęskniłem, martwiłem się... - mówił już całkiem spokojnie - Wszyscy mówili, że ty już nie wrócisz, niektórzy nawet rozpuścili plotke, że nie żyjesz...
- Już dobrze. - przerwałam mu - Rozumiem, lecz teraz już nie musisz się martwić. Jestem tutaj, cała i zdrowa. - wzniosłam ręce demonstrując swoją twarz, która robiła przesadnie słodką minę.
Aaron roześmiał się i widocznie mu przeszło.
- Rozumiem, że możesz niczego do mnie nie czuć, ale czy możemy zostać przyjaciółmi? - zapytał z widoczną nadzieją - I to prawdziwymi przyjaciółmi...
- Oczywiście, w końcu kiedyś już byliśmy, także dużo do roboty nie mamy, prawda? - zaśmiałam się ze swojego mało elokwentnego żartu.
Aaronowi przypadł do gustu, gdyż śmiał się bardzo długo...

                              ~

Po długiej rozmowie z moim nowym/starym przyjacielem udałam się na trzecie piętro zamku, gdzie znajdował się pokój Iana. Rzadko go odwiedzalam, a nie chciałam, żeby czuł się samotny. Będąc na ostatnim schodku zauważyłam, że drzwi do jego pokoju były uchylone i dochodziły stamtąd jakieś dźwięki. Po ciuchutku podeszłam do drzwi i otworzyłam je jak najciszej potrafiłam. To co tam zobaczyłam było jedną z najgorszych rzeczy w moim życiu. Jackson stojący przed łóżkiem obsciskiwal jakąś dziewczynę, która zawzięcie majstrowała przy jego kroczu. Ich języki toczyły walkę, a moje serce coraz bardziej bolało. Jedyne co byłam w stanie zrobić to podejść do niego, kopnąć go w jego interes, aby następnie uciec do siebie i płakać z bezsilności...

__________
Proszę o komentarze! 😁

The Queen of Singing Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz