9

7.1K 447 7
                                    

Biegnę przed siebie nie zwracając uwagi na to, że ludzie patrzą się na mnie jak na psycholkę, która biegnie z nożem w ręce. W połowie drogi przyspieszam. Skręcając do sali coś mi się nie udało i wylądowałabym na podłodze, gdyby nie silne ramiona trzymające mnie w pasie.
Podniosłam głowę, aby zobaczyć kto mnie uratował. Sebastian patrzył mi prosto w oczy, po czym uśmiechnął się.
-Cześć - Powiedział pierwszy
-Cześć - Odpowiedziałam.
Puścił mnie powoli i zaśmiał się.
-Mogłabym wiedzieć co cię tak bawi? - Spytałam, lecz sama zaczęłam się śmiać.
-Chodź. - Ledwo powiedział to jedno słowo, bo tak bardzo się śmiał.
Wchodząc do sali muzycznej nadal byliśmy roześmiani, co nie uszło uwadzę reszcie.
-Co wy tacy... weseli? - Zapytała Lea, przy czym poruszała znacząco brwiami.
-Tak mnie też to bardzo interesuje. - Ian podszedł i stanął naprzeciwko mnie i patrzył mi prosto w oczy.
-A nie powinno... - Mruknął pod nosem Sebastian.
-Jak tam główka... i twarz. - Mówiąc to mój wesoły uśmiech zmienił się na złośliwy. Mina Iana była bezcenna. Lecz szybko się opanował.
-A ciebie nie powinno to obchodzić szmato. - Odwrócił się, ale został szarpnięty za ramię.
-Wiedziałem, że jesteś skurwielem stary, ale ona z nami pracuje, więc mógłbyś opanować emocje, czy co ty tam masz.. - Sebastian powiedział to pewnie i widać, że był przekonany swoich słów. Blondyn podszedł do bruneta i złapał go za granatowy sweter.
-Uważaj co mówisz. - Zagroził mu.
-Bo co pobijesz mnie? - Chłopaka to jak widać bardzo bawiło.
-Ian uspokój się. - Lea powiedziała to twardo i spokojnie, a chłopak po chwili puścił Sebastiana i poszedł na drugi koniec sali.
-Alice bardzo Cię przepraszam, ale taki już jest Ian i...
-Nie przepraszaj mnie za niego, to nie twoja wina, że taki jest. - Przerwałam jej, usiadłam na pluszowym fotelu i wyciągnęłam nuty. Po chwili na drugiej pufie usiadł Sebastian.
-Mogę? - Spytał i wyciągnął rękę po kartki.
-Tak. - Podałam mu nuty, a sama obserwowałam jak je czyta. To było dziwne. Patrzył się na nie z szeroko otwartymi oczami. Ani razu nie oderwał wzroku.
-Sama to skomponowałaś? - Spytał oddając mi je.
-Tak.
-Może zagrasz? - Poprosił z nadzieją w głosie.
-Wolałabym nie. - Odpowiedziałam szczerze.
-Mógłbym wiedzieć z czemu?
-Są niedokończone i...
-Są wspaniałe. Idź i graj. - Pomógł mi wstać i podeszliśmy do fortepianu.
Usiadłam na krześle i ułożyłam palce na klawiszach. Zamknęłam oczy. Na początku grałam niepewnie, delikatnie. Następnie przyspieszyłam, grając melodię, która miała dodawać nadzieji. Nie wiem czy efekt był dobry, ale ja grając to czułam się wspaniale. Jednocześnie chciało mi się płakać i wstać i naprawić wszystkie swoje błędy. Gdy skończyłam otworzyłam oczy. Wszyscy byli wpatrzeni we mnie. Pod siłą ich spojrzeń spuściłam głowę.
-Ej. - Sebastian placem wskazującym podniósł mój podbródek. - To było piękne. - Uśmiechnął się tak, że można było zobaczyć jego dołeczki.
Podał mi rękę i pomógł wstać. Chciałam już pójść, gdy poczułam delikatne szarpnął za ramię.
-Alice! - Krzyknął brunet.
-Tak?
-Co powiedziałabyś na kino? - Uniósł przy tym jedną brew i wykrzywił usta w uśmiech.
-Zależy co chcesz oglądać. - Odpowiedziałam. - Błagam nie mów tylko, że komedie romantyczną. - Mówiąc to skrzywiłam się.
-Chciałem to powiedzieć, bo myślałem, że każda dziewczyna to lubi. - Złapał się ręką za kark. Dało się zauważyć, że jest zawstydzony.
-Nie jestem normalną dziewczyną.
-Nie uważam, że jesteś nienormalna... - Odpowiedział zdecydowanie.
-Oczywiście.
-To, na co miałabyś ochotę?
-Nie wiem co teraz leci w kinach, ale ja preferuje filmy Akcji, Sci-Fi i Fantasy.
-Pierwszy raz widzę dziewczynę, która lubi takie same filmy jak ja. - Był bardzo zdziwiony. - Co powiesz na Avengers: Czas Ultrona?
-Super, uwielbiam Avengers!
-No to jesteśmy umówieni na jutro? - Spytał już wyraźnie rozluźniony.
-Nie ma sprawy, dać Ci mój numer? - Spytałam.
-Przydałoby się. - Wydał z siebie chrapliwy, krótki śmiech. - Masz. - Podał mi swoją komórkę. - Daj mi swoją. -Wymieniliśmy się numerami i oddaliśmy komórki.
-To do jutra. - Pożegnałam się z chłopakiem i udałam się do wyjścia szkolnego, gdzie miał czekać na mnie mój brat. Przed wejściem spotkałam Melissę.
-Hej! - Pisnęła i zamknęła mnie w ciasnym uścisku.
-Hej.- Przywitałam się z dziewczyną, która miała zamyśloną minę.
-Coś się stało? - Spytałam zmartwiona.
-Nie myślałaś kiedyś o tym, żeby przefarbować włosy? - Złapała jeden z kosmyków moich rozpuszczonych, ciemnych włosów. - Ten kolor Ci nie pasuje. - Już zaczęłam się denerwować. Przecież nie potrafię kłamać.
-Ja...
-Alice, tutaj jesteś! - Josh przerwał mi, gdy podszedł bliżej.
Po raz pierwszy byłam mu za coś wdzięczna.
-Josh poznaj Melissę, ona także śpiewa. Melissa poznaj mojego brata. - Przedstawiłam ich sobie wzajemnie.
-Miło mi Pana poznać. - Zielonowłosa wyciągnęła rękę do starszego chłopaka, lub mężczyzny (kto jak woli).
-Mi także. - Brat uścisnął rękę dziewczyny.
-Musimy już iść Alice. - Brat zwrócił się do mnie.
Pożegnałam się z koleżanką i poszłam do samochodu. Jechaliśmy już jakieś 5 minut, kiedy Josh powiedział.
-Czy ty naprawdę musisz farbować włosy? Nie uważasz, że w swoim naturalnym kolorze wyglądasz normalnie?
-Nie, nie uważam tak. - Nic już dalej nie powiedział. A ja zaczęłam się zastanawiać o co dzisiaj chodzi wszystkim, że czepiają się moich włosów.
_________________________________________
Rozdział naprawdę mi się podoba. Jestem z niego DUMNA.
Bardzo prosiłabym o komentarze, to wiele dla mnie znaczy. ;)

The Queen of Singing Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz