Wyjazd?

290 42 7
                                    

Kai dobijał się do drzwi, nie otwierałem. Nie ma prawa do mnie przychodzić, zaglądać, podglądać i dotykać! Czemu się tak mnie czepia? Co ja zrobiłem? Mnie nie da się kochać... On robi to specjalnie bo lubi albo znudziły mu się zabawki.
Usiadłem na sofie i oglądałem telewizję, ale poczułem czyjś dotyk.

- Oj nie ładnie! - Spojrzał mi w oczy. - Lloyd? Wszystko dobrze?

- Idź sobie. Nie znam cię. - Odszedłem dalej.

- Dlatego masz wolne? Bo tak się źle czujesz?

- Jay ma też depresję chyba. Mam gdzieś moje problemy, Jay jest ważny.

- A ty jesteś...

- Oj przestań bo to wkurwiające już. Myślisz, że cię kocham, ale tak nie jest. Moje serce nigdy nie będzie twoje, a ta twoja miłość to gówno warta. Ja już cię nie znam i jeśli nie wyjdziesz to dzwonię do glin. - Nie mam ochoty słuchać jego wypocin.

- Ale....Ja przyszedłem do Jay'a. - Udał się do niego, a ja udałem się do kuchni zrobić jeść. On musi jeść bo mi zdechnie młody. Nie chcę go mniec na sumieniu, to mój malutki Jay.

Oczami Jay'a

Leżałem tak cały czas do puki nie przyszedł Kai. Nie spodziewałem się go tutaj, ale cieszę się, że jest on się zna na związkach. Wie jaki kto jest itp. Poza tym był blisko z Cole'm... Może coś mu mówił?

- Hej maluchu jak tam? - Usiadł na podłodze.

- A wiesz dobrze chyba. Pewnie się wyprowadze.

- Czemu?

- Nic mnie tu nie trzyma, a nawet jeśli to dobre dla mnie.

- A Lloyd?

- Zajmiesz się nim, on cię lubi tylko nie może sobie tego wybaczyć, że zdradziłeś go jako kolegę.

- Wiem, ale chce mu pokazać, że jestem lepszy. - Powiedział smutny.

- Wiem.....mam pytanie...jak Robiłeś to z Cole'm to mówił ci coś?

- Em...że źle robi, ale nie daje rady bez kogoś, działy się z nim różne rzeczy, zwiewał, znikał jak duch. Chodził zdenerwowany, a potem jak ten jego wrócił to ja odeszłem, w sumie to nawet wcześniej ponieważ zakochałem się w kimś innym, a Cole był po to by zapomnieć. Ale walczę o to i nie daje za wygraną. Nie można się poddawać bo to znaczy o słabości. - Wstał i ruszył do drzwi.

- Em Kai...czy ta twoja ukochana osoba to Lloyd? - On uśmiechnął się i wyszedł. Co to znaczy? Że tak? Nie chcę by Lloyd był sam jak wyjadę. Będę miał wyrzuty sumienia. Wyjazd dobrze zrobi, a Cole mnie nie obchodzi. Dostaje nadal SMS'y od niego i dzwoni. Nie poddaje się, zależy, ale nie dam się! Nie pozwolę się skrzywdzić!

Spojrzałem na sciane i stała tam znów ona...uśmiechała się do mnie, czy to znaczy, że dobrze robię? Mam nadzieję.

Oczami Kai'a

Podeszłem do kuchni i patrzyłem na Lloyd'a, jest idealny. Ma słodki głos, kruchy i delikatny, a charakter? Cholernie podniecający, chciałbym słyszeć go zawsze blisko siebie. Ale nie mogę on nie dsje za wygraną, chcę mu pomóc, ale nie wiem jak. On boi się mnie, nie lubi...wygląda teraz złe, jest nie wyspany i wygląda jak by płakał. Szkoda mi go, może lepiej jak go zostawię na razie bo potem nie dam za wygraną. Jay wyjedzie to ktoś musi go powieszyć.

Hej :3

Oby się podobało ^-^ jestem wykończona, ale żyje chyba wczoraj błędy robiłam xd ciekawe jak dziś xd
Do kolejnego :3 ❤❤

Pięćdziesiąt twarzy Cola /Yaoi/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz