"Kiedyś był inny"

311 41 16
                                    

Po wypisaniu ze szpitala Cole zabrał mnie do niego. Nie chciałem ponieważ muszę od niego odpocząć, a im bliżej jestem tym gorzej się czuje, a jeśli mu ulegnę i znów stanę się zabawką? Nie chcę tego, to przez to właśnie się zniszczyłem. Co mam zrobić? Jeśli mu odmowię to zgwałci mnie od razu ze złości. Boję się spojrzeć na niego to, że się miło zachowuje nie znaczy, że taki jest. On skrywa coś, ma więcej niż jedną twarz, to nie jest ten Cole którego znałem....wracała mi powoli pamięć z dzieciństwa i pamiętam niektóre chwile.

Siedziałem na ławce przed domem i zajadałem się ciasteczkami, chciałem zobaczyć kto jest moim nowym sąsiadem. Zawsze mnie to ciekawiło, wielki dom równy z moim, basen, ale zdziwiło mnie czemu jeden z pokoi jest czarny. Skąd to wiem? Ten pokój jest naprzeciwko mojego. Myślałem, że to wampir, ale kto w to wierzy? To była moja dziecięca fantazja.

Zobaczyłem jak auto wjeżdża na podwórko na siedzieniu był chłopiec, a obok jego ojciec. W sumie to bardziej chłopak bo wyglądał na starszego niż ja. Podeszłem i przywitałem się, chłopak patrzył na mnie, a ojciec grzecznie się przywitał. Wyglądali na miłych co rzadko się zdarza.

***

Po kąpieli uznałem, że pójdę wcześniej wstać. Przebrałem się w piżame i spojrzałem w stronę okna....byłem w szoku ten chłopak patrzył na mnie. Nie wiem ile widział, ale mam nadzieję, że nie jak się przebieram. Co za wstyd! Zaczerwieniony zasłoniłem okno i udałem się spać. Nie mogłem przestać myśleć o nim, mój sen nawet musiał być o, nim. Czemu na mnie patrzył? Przecież to nie ładnie!

***

Dziś mój tata zabrał mnie...w sumie nie wiem gdzie, ale dużo sławnych osób tu było. Zobaczyłem, że był tu ten chłopak i jego ojciec. Ja siedziałem i grałem w grę bo nudziło mi się.

- Hej. - Powiedział chłopak.

- H-Hej. - Jakim cudem on się nie krępuje ze mną gadać. - Czemu mnie podglądałeś?

- Masz dość ciekawe ciało, jest blade i wyglądasz jak trup, a twoja postura jest krucha. - Nie rozumiałem co to ma znaczyć.

- Ale to nie ładnie!

- Haha posłuchaj mnie ja wiem o tym. W sumie to podobasz mi się. - Powiedział i cmoknął mnie w usta.

- Ale ja...

- Nic nie mów, chodź. - Zabrał mnie za rękę i ruszył do jakiegoś pokoju. - Tu będzie nam miło.

- Ale ja nie chcę!

- Spokojnie nic ci nie zrobię. - Powiedział i gładził mnie po kroczu. Cicho jęczałem i próbowałem go odsunąć. - Jesteś idealny kochany.

Dalej nie mogę sobie nic przypomnieć czy coś doszło wtedy między nami czy nie. Ale wtedy widziałem jak się starał być ze mną. Zabierał na randki, całował, robił wszystko by być ze mną. Teraz to tylko jego krzyk lub sam sobie zabiera to co chcę.

Spojrzałem na drogę i zacząłem krzyczeć, znów to sumienie, ale wyglądała tak jak by specjalnie wpadła pod koła. Czyżby moje sumienie nie chcę bym z nim jechał? Łatwo mówić on by mnie siłą wziął.

- Jay wszystko dobrze?

- Zabolało mnie coś i tyle. Już dobrze.

- Rozumiem. - Jechał dalej, a ja próbowałem o tym nie myśleć. To wszystko źle ze mną robi.

Oczami Lloyd'a

W

padłem na jakąś dziewczynę. Miała długie, proste włosy koloru brązowego, oczy ciemne, skóra latynoska. Wyglądała na zdenerwowaną, tylko czemu? Pomogłem jej wstać.

- Wszystko dobrze? - Spytałem.

- Tak tylko Kai kazał mi zrobić raport i gania mnie. - I wszystko jasne.

- Mam pomysł po pracy zapraszam cię do knajpy na piwo. Co ty na to?

- Przyda mi się to. Dzięki! - Przytuliła mnie.

- Przyjdę po ciebie po pracy. - Wróciłem do swojego biurka. Kai'a nie było więc mogłem odpocząć od tego debila.

***

Po pracy ruszyłem do dziewczyny, czekała przy windzie. Przywitałem się, ale przypomniało mi się, że jestem głupi i się nie przedstawiłem.

- Gapa ze mnie jestem Lloyd.

- Ambar. - Podała mi dłoń. - Czyli to ciebie Kai tak chwali.

- Jak to?

- Wiesz chwali to źle powiedziane. Bardziej obraża z tą...jak ona...

- Skylar?

- Tak! - Nie obchodzi mnie co o mnie gada. W dupie mam to! Ważne, że mnie nie zgwałci. Ruszyłem do tej knajpy z dziewczyną i usiedliśmy przy stoliku. Zamowilismy piwo i jedzenie.

***

Ambra spiła się jak nie wiem, ja tylko jedno piwo wypiłem i najwięcej jadłem, bo nic od dwóch dni nie tknąłem.

- Ta praca to gówno! - Powiedziała dziewczyna. - Starasz się jak trzeba i dostajesz kopa w dupę. Znasz to?

- Tak znam. - Zajadałem kolejny kawałek kurczaka. - Ale jeśli jest się cierpliwym to dostaje się to na co zasługuje.

- Racja.

- Idę zamówić jeszcze, też coś chcesz?

- Kolejne piwo i może zapiekanka...czy coś. - Była czerwona na policzkach od alkocholu, ale dobrze. Wstałem i ruszyłem kiedy wpadłem na kogoś.

- Prze... - Spojrzałem na mężczyznę...o kurwa to Kai.

- Lloyd? - Był w szoku, a potem spojrzał na Ambar. Nie był zadowolony, Jezu nie chciałem tego teraz i ona będzie miała w kość, ale widzę, że pan jeż nie był sam. Skylor była obok niego. - Co ty tu robisz?

- A co cię to? - Minalem go i zamówiłem posiłek, wróciłem do dziewczyny, a ona spojrzała na mnie.

- Ten Kai to się nie zmieni.

- Jak to?

- To ty nie wiesz? Każdą dziewczynę poderwie, ja mam chłopaka więc mi nic nie zrobił. Każdy mówi, że jak się z kimś prześpi to zostawia. - Byłem w szoku, czyli jednak miałem rację. - Niektórzy też mówią, że zaręczy się tej całej Skylor. - No i wtedy coś mnie zabolało....

- Może jedzmy...jakoś nie mam siły gadać. - Patrzyłem na stolik gdzie był Kai....uśmiechał się...i zerkał na mnie. Niech zgadne oświadczy się jej? Nawet nie chce przy tym być, to żałosne.

Hej :3
Dziś dłuższy rozdział taka dobra jestem xdd
I tak znów nie spałam specjalnie dla was. Do kolejnego :**
❤❤❤

Pięćdziesiąt twarzy Cola /Yaoi/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz