Rozdział 1: Święto Wiosny (1)

165 24 0
                                    

Brama Prawdy. Drwiąca Prawda. Olbrzymi krąg alchemiczny. Umierający mistrz. Stalowy Alchemik. Olbrzymia zbroja. Tajemniczy Alchemik. Kamień Filozoficzny. Chimera mówiąca ludzkim głosem. Ishvarczyk z blizną w kształcie krzyża na czole. Ludzkie dusze. Postacie ubrane na czarno. Uroboros. Bliźniak. Zdrajca krwi. Mężczyzna w białej szacie. Morze krwi. Kamień Filozoficzny. Istota z cienia i tysiąca oczu. Olbrzymia gałka oczna. Rozsypujące się na drobne cząstki ciało. Okrutny Bóg...

Piętnastoletnia Jo Amori krzyknęła, podrywając głowę z blatu stolika. Niebezpiecznie odchyliła się do tyłu i runęła na twardą podłogę, waląc o nią z całej siły plecami.

- Cholera. – syknęła z bólu.

- To jest właśnie kara za spanie na siedząco.

Jo spojrzała w stronę wejścia do pokoju. W drzwiach stała Mei Lin Chen, czternastoletnia córka gospodarzy, u których zamieszkała razem z Mistrzem, Darkiem i Spirit. Mei Lin była średniego wzrostu, szczupłą dziewczyną o wysokim czole i jasnej cerze. Czarne, proste włosy do kolan miała spięte w dwa koczki przypominające małe kule, zaś duże, czarne oczy patrzyły na nią z rozbawieniem. Była to miła, wesoła i rozgadana osoba, ale bardzo drażliwa i obrażalska.

Jo podniosła się z podłogi i otrzepała się z kurzu, w ogóle nie komentując jej uwagi.

- Długo tu jesteś? – zapytała ją po chwili, podnosząc krzesło z podłogi.

- Nie, dopiero przyszłam. – odpowiedziała Mei Lin, siadając na łóżku o niskich, ale solidnych nogach. – Ale przyznam się, że widziałam jak zrywasz się i lecisz do tyłu razem z krzesłem.

- To nie mogłaś do mnie podbiec i złapać? – Jo spojrzała na nią z wyrzutem. – Przecież mogłam złamać sobie kręgosłup lub skręcić kark.

- Ale nic sobie takiego nie zrobiłaś. – prychnęła Mei Lin, krzyżując ręce na piersi. – Więc, po co ta cała afera?

Jo westchnęła z rezygnacją. Nie było sensu dalej z nią drążyć tego bezsensownego tematu. Przyglądając się tak Mei Lin, nagle zorientowała się, że wygląda ona jakoś inaczej niż, na co dzień. Miała na sobie długą, przylegającą do ciała bladoróżową qipao ze złotym wykończeniem i drobnymi, prawie niewidocznymi guzikami. Była ona bez rękawów i ze stójką, która przylegała do jej długiej i smukłej szyi. Na szyi miała zawieszony długi cienki złoty łańcuszek z diamentową kroplą, zaś w dwa małe koczki były wpięte drobniutkie biało-różowe kwiatki.

- A ty, czemu jesteś taka wystrojona? – zapytała się Jo, przyglądając się jej z zaciekawieniem.

Mei Lin lekko się zaczerwieniła.

- Tak, po prostu. – odpowiedziała wymijająco.

- Tak, po prostu? – powtórzyła z lekkim rozbawieniem Jo. Wiedziała, że dziewczyna próbuje ją okłamać. – Mei Lin, znam cię już dość długo i wiem, kiedy zaczynasz kłamać.

Mei Lin spuściła ze wstydu wzrok.

Jo przez te pół roku zdołała dobrze poznać Mei Lin i jej rodzinę. Była to rodzina skromna, wesoła i przestrzegająca tradycji. Lee Lou Chen, ojciec Mei Lin, był głową rodziny i potomkiem założycieli dojo Luo Thai, w której młodzi chłopcy uczyli się sztuk walki. Anxi Liu Chen, matka Mei Lin, była opiekunką ogniska domowego oraz osobą spokojną, mądrą i kochającą. Mei Lin miała również czwórkę rodzeństwa. Siedemnastoletniego brata – Chao Shi Chen, jedenastoletniego brata – Chow Mein Chen, ośmioletniego brata – Hoi Sin Chen oraz sześcioletnią siostrę – China Zhao Chen.

Jo uwielbiała całą rodzinę Chen. Wszyscy mieli w sobie wiele radości, miłości i zrozumienia. Choć byli dla Jo zupełnie obcymi ludźmi, to w ich obecności czuła się jak członek ich dużej, szczęśliwej rodziny. Ostatni raz tak się czuła w swojej ukochanej ojczyźnie – Amestris i... w swojej rodzinnej wiosce – Resembool.

PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz