- Gdzie ona może jeszcze być?!
Mei Lin tupała ze zniecierpliwieniem nogą. Razem z Chao Shi, Linem, Ran Fun, Shi Fengiem i dzieciakami, stała na najwyższym wzniesieniu w miasteczku, z którego doskonale rozciągał się widok na centrum. Było to także świetne miejsce do oglądania fajerwerk, które miały być puszczane z centralnego placu miasteczka.
- Uspokój się, Mei Lin. – zwrócił się do niej ze spokojem Shi Feng.
- Właśnie, uspokój się, kuzynko. Pewnie Jo niedługo się zjawi. – odparła Ran Fun.
Chao Shi, Lin i dzieciaki pokiwali na potwierdzenie głowami.
- Niech tylko spróbuje się nie zjawić! – powiedziała gniewnym głosem Mei Lin. Zaczęła chodzić w jedną i drugą stronę, jak dzikie zwierzę zamknięte w klatce. – Jak się spóźni i wszystko przegapi, to będzie miała ze mną do czynienia...
- Nie musisz się aż takiej składać deklaracji, Mei Lin.
Wszyscy spojrzeli za siebie. Z krzaków wyszła właśnie zdyszana Jo, a za nią wyłonili się Dark i Spirit.
- Już jestem. – Zgięła się w pół, żeby złapać oddech. Od momentu, gdy zostawiła May i Xiao May, w ogóle się nie zatrzymała po drodze. Biegła ile sił w nogach, żeby zdążyć na pokaz. I widać było, że zdążyła w samą porę, bo nagle ciemne niebo rozświetlił pierwszy puszczony fajerwerk.
Jo wyprostowała się i razem z przyjaciółmi usiadła na trawie. Sztuczne ognie zaczęły się pojawiać jedna po drugiej, a każde z nich miały inny kolory i kształty, jak: chryzantemy, palmy, peonie, wierzby, bukiety, fale, lotosy, zwierzęta, czy postacie fantastyczne i historyczne. Jo była zachwycona tym widokiem, który prawie wcale nie różnił się od tego w Resembool. Jej rodzinnej wiosce również puszczano fajerwerki, które tworzone były od pokoleń przez rodzinę Wilkinsów, którzy byli jednymi ze znanych pirotechnicznych rodzin w Amestris. Jo nigdy nie widziała jak się je robiło, ale wiedziała z czego były robione. W skład sztucznych ogni wchodziły utleniacze, jak: azotany, chlorany, chromiany czy siarczany (potasu, baru, strontu, amonu lub wapnia); substancje palne jak: metale nieszlachetne (magnez, aluminium oraz cynk) i niemetale (fosfor, siarka i węgiel, siarczki żelaza, arsenu, antymonu oraz węglowodory i węglowodany); substancje barwiące, jak: sole baru, strontu i miedzi oraz barwniki organiczne (rodamina, indygo, auramina). Natomiast głównym i nieodłącznym materiałem wybuchowym we wszystkich artykułach pirotechnicznych był czarny proch, składający się z siarki, węgla drzewnego i azotanu potasu (saletra potasowa).
Pokaz, tak samo jak Święto Wiosny, dobiegał ku końcowi. Na sam koniec została wystrzelona w niebo olbrzymia petarda, z której powstała głowa obecnego władcy państwa Xing. Po tym Jo, razem z przyjaciółmi, zaczęła się zbierać. Wszyscy podzielili się przedmiotami – oczywiście dzieciaki wzięły swoje pierwsze wygrane maskotki – i zaczęli schodzić z górzystego wzniesienia. Przez całą drogę do dojo nie przestawali rozmawiać, gdy nagle zobaczyli przed sobą jakąś kobiecą postać, która biegła w ich kierunku. Nagle postać upadła całym ciałem na ziemię. Wiele nie czekając, Jo i pozostali pobiegli jej z pomocą. Jednak jak zbliżyli się do niej od razu rozpoznali znajome, ciemnoniebieskie qipao.
- Mamo!
Mei Lin upadła przed panią Chen. Chow Mein, Hoi Sin i China Zhao zrobili to samo, a pozostali stali obok nich. Matka rodzeństwa Chen wyglądała strasznie. Czarne włosy były rozczochrane, jasna skóra była brudna od sadzy i pokaleczona, a qipao nadawało się już tylko do wyrzucenia.
- Mamo, co się stało?! – zapytał się jej Chao Shi. Choć nie było tego widać, był tak samo przerażony jak całe jego rodzeństwo. – Kto ci to zrobił?!
Pani Chen otworzyła usta, ale zamiast tego zaczęła kasłać.
- Wody! Dajcie wody! – krzyknęła Mei Lin.
Lin, Shi Feng i Ran Fun pobiegli do najbliżej stojącej studni i przynieśli kubeł z wodą. Ran Fun, która wzięła stamtąd czarkę, zanurzyła ją w kuble, żeby nabrać wody i wręczyła ją Mei Lin. Dziewczyna posadziła matkę i dała jej się napić. Gdy kobieta miała już dosyć, wychrypiała:
- Dojo... Dojo zostało zaatakowane.
- Co?! Ktoś zaatakował dojo?! – krzyknął z niedowierzaniem Chao Shi. Wszyscy popatrzyli na siebie. – Kim są ci ludzie?! Kim oni są, matko?!
Pani Chen wzdrygnęła się i spojrzała na syna. W jej oczach Jo dostrzegła olbrzymi, wręcz nie do opisania strach. Co ją tak przeraziło? Pomyślała, czując, że ponownie zaczyna czuć ten sam niepokój, co na Święcie Wiosny.
- To nie są ludzie. – powiedziała kobieta. – Oni nie są ludźmi. – Spuściła głowę. – To jakieś potwory. Jedne przypominały zwierzęta, ale ich ciała jednocześnie nie były ich ciałami. Nie były zbyt inteligentne, bo wdarły się do dojo i zaczęły wszystko niszczyć na swojej drodze. Ojciec, Lee Lou, pan Ayala i kilku adeptów z naszego dojo, rzucili się do walki. – Pani Chen nagle zaczęła drżeć. – Jednak drugie istoty, które z nimi się pojawiły były o wiele przerażające niż tamte. Widać było, że są inteligentne. Jednak przypominały trójkę normalnych ludzi, tylko że miały one na ciele tatuaże w kształcie węża zjadającego swój ogon i sześcioramienną gwiazdę w środku. A gdy wasz ojciec rzucił w jednego z nich shurikenem i trafił prosto w sam środek czoła. Jednak ten nie umarł od tego, tylko się zaśmiał i wyjął go z czoła. – Schowała twarz w dłoniach. – To było straszne.
Jej dzieci, a także Lin, Ran Fun i Shi Feng patrzyli na nią, nie wiedząc co mają o tym myśleć. Jedynie Jo wiedziała o kogo chodziło pani Chen, bo aż zesztywniała, słysząc to wszystko.
Czyżby pani Chen widziała... To niemożliwe!
Poczuła jak ogarnia ją ten sam niepokój, który czuła przedtem na festynie, tyle że ten z każdą sekundą się zwiększał. Jo wiele nie myśląc, upuściła pluszową pandę na ziemię i zadzierając do góry materiał, pobiegła jak najszybciej do dojo. Dark i Spirit pognali za nią. Słyszała jak jej przyjaciele krzyczą za nią, jednak ta nie zamierzała się zatrzymać. W tej chwili liczyła się każda sekunda, która decydowała o losach osób, którzy byli w dojo.
Boże, spraw żeby wszystko było dobrze! Pomyślała. Biegnąc tak, nie wiedząc czemu, czuła że właśnie tej nocy jej czteroletnie życie miało całkowicie się odmienić.
CZYTASZ
Początek
FantasyTOM 1 "Lekcja, której nie towarzyszy ból, niczego Cię nie nauczy, Ponieważ nie można niczego uzyskać, Nie poświęcając czegoś w zamian." Joanne Elisabeth Amori jest córką dwójki państwowych alchemików, żyje razem z rodziną i przyjaciółmi w Resemboo...