- Mistrzu! – Jo wpadła zdyszana do kuchni i oparła się wyczerpana o framugę.
Państwo Chen i Mistrz spojrzeli na nią z zaskoczeniem.
- Widać, że Chao Shi przekazał ci wiadomość. – powiedziała z uśmiechem pani Chen, zabierając się ponownie za gotowanie obiadu.
Jo przytaknęła i spojrzała w stronę stołu, przy którym siedzieli pan Chen i Mistrz, pijąc herbatę i rozmawiając. Lee Lou Chen był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną o krótkich czarnych włosach i skośnych oczach. Miał na sobie białe spodnie w gumkę i brązową tunikę sięgającą prawie do połowy kolan, a na głowie miał czarny męski toczek. Na początku, gdy Jo po raz pierwszy go spotkała, wywarł na niej wrażenie surowego, chłodnego i poważnego człowieka, nie znającego żartów. Jednak myliła się. Pan Chen był wesołym, ciągle uśmiechniętym, znającym zabawę i żarty człowiekiem. Przejmował się losem każdego człowieka i lubił się czasem sporo napić, co sprawiało, że był wtedy jeszcze bardziej szczery i nieszkodliwy.
Jo wyprostowała się, żwawym krokiem podeszła do stołu i z całej siły oparła się o stół, obok Mistrza.
- Czemu Mistrz mi nie powiedział, że wychodzi sam na miasto? – zapytała, patrząc na niego gniewnym spojrzeniem.
- Nie było takiej potrzeby, żeby cię fatygować. – powiedział z beztroskim uśmiechem Mistrz. – Sam załatwiłem co trzeba.
Jo patrzyła na niego przez moment w milczeniu, a po chwili zwiesiła głowę i westchnęła głośno. Mistrz, znany przez wszystkich mieszkańców Amestris jako Cień lub Legendarny Alchemik, nazywał się Ahmed Ayala. Był to postawny mężczyzna o cynamonowej skórze, średnim zaroście, czarnych, dużych oczach i szramie przecinającej prawe oko. Jego kruczoczarne lekko falowane włosy, sięgające do łopatek, były związane przeważnie w kucyk. Zwracał na siebie dużą uwagę młodzieńczą i przystojną urodą. Nie raz, podczas ich podróży, Jo widziała jak kobiety się za nim oglądały, a nawet chichotały lub wzdychały na jego widok. Parę razy też się zdarzyło, że jakieś kobiety do niego podchodziły i zagadywały.
Jo po raz pierwszy spotkała Mistrza cztery lata temu w pobliskim lesie w miasteczku Raul. To on uratował ją oraz jej ciotkę i dał jej szansę i nadzieję na odzyskanie tego, co odebrała jej wtedy Prawda. Jo na początku jak inni ludzie uważała go za bezwzględnego, lodowatego, szalonego i łaknącego krwi mordercę, który niszczył ludzkie istnienia dla zabawy. Jednak podczas tej podróży zdołała dostatecznie dobrze go poznać, żeby zaprzeczyć wszystkim tym nieprawdziwym historiom. Mistrz był mądry, wesoły, troskliwy i trudno go było nie polubić. Potrafił dużo zjeść, lubił pić herbatę i dla towarzystwa alkohol. Był wobec ludzi życzliwy, uczynny i przyjazny, a dla kobiet nawet szarmancki. Był także surowy i rzetelny, co było widać podczas treningów. A do tego traktował Jo nie tylko jako ucznia, ale również jako członka rodziny, której nigdy nie miał.
- Mógł mnie chociaż Mistrz wczoraj uprzedzić, że wychodzi. – powiedziała już spokojniej Jo, siadając obok niego. – Nie musiałabym się wtedy o Mistrza denerwować.
- Wiem. – odparł Mistrz. Wziął łyk herbaty. – Ale wtedy zepsułbym niespodziankę.
Jo popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Niespodziankę?
Mistrz pokiwał głową z uśmiechem. Odwrócił się od niej i wziął do rąk jakiś pakunek, który dopiero zauważyła. Zapakowany był w czerwony papier, który obwiązany był dokładnie złotą wstążką. Mistrz wręczył jej paczkę. Jo popatrzyła na nią ze zdziwieniem, a potem znów spojrzała na Mistrza, który był uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Co to? – zapytała.
- Otwórz, to się dowierz. – powiedział tajemniczo.
Jo nie miała wyboru, znów spojrzała na pakunek i zaczęła rozrywać papier. W środku był jakiś biało-niebieski jedwabny materiał, ale jak wstała i wzięła go w ręce, stwierdziła, że to nie jest zwykły materiał. Było to białe hanfu o długich szerokich rękawach i wyszywanych niebieską nicią wzorach. Nie mogła oderwać od niej wzroku. Była naprawdę piękna. Wyglądała jak te drogie hanfu, które tydzień temu widziała na straganie, gdy załatwiała z Mistrzem ważne sprawy. Bardzo jej się ona podobała, ale wiedziała, że są o wiele ważniejsze sprawy niż kupno ubrania. Jednak, gdy dokładnie się jej przyjrzała, stwierdziła, że to jest ta sama sukienka, którą wtedy widziała.
Ale skąd Mistrz wiedział? Czyżby wtedy zauważył, jak na nią patrzę?
Jo spojrzała na niego z szokiem. Mistrz cały czas się uśmiechał, ale nie patrzył na nią.
- Nie mogłaś oderwać od niej wtedy wzroku. – powiedział. Jo nie odrywała od niego wzroku. – Więc wtedy, gdy kazałem ci iść kupić parę opatrunków i lekarstw od medyka, poprosiłem sprzedawczynię, żeby odłożyła ją dla mnie – Wziął łyk herbaty. – a, że za tydzień miało być Święto Wiosny, to powiedziałem jej, że odbiorę ją właśnie tego dnia. – Spojrzał na nią. – Przecież każdemu należy się odpoczynek, co nie?
Jo patrzyła cały czas na niego, nie mogąc ukryć swojego zaskoczenia, ale po chwili uśmiechnęła się i rzuciła mu się na szyję, nie mogąc ukryć swojej radości. Nie dosyć, że Mistrz kupił jej te drogie i piękne hanfu, to jeszcze pozwolił jej iść na dzisiejsze święto.
- Dziękuję, Mistrzu. – powiedziała, całując go w policzek. – Naprawdę dziękuję.
Mistrz pogłaskał ją po głowie, uśmiechając się do niej ciepło.
- No, dobrze. – odparł Mistrz, gdy Jo się od niego oderwała. – A teraz idź się ubrać.
- Dobrze, Mistrzu. – powiedziała radośnie Jo. – Jeszcze raz dziękuję.
Jo wzięła prezent od Mistrza i pognała do swojego pokoju, przytulając go do piersi.
CZYTASZ
Początek
FantasíaTOM 1 "Lekcja, której nie towarzyszy ból, niczego Cię nie nauczy, Ponieważ nie można niczego uzyskać, Nie poświęcając czegoś w zamian." Joanne Elisabeth Amori jest córką dwójki państwowych alchemików, żyje razem z rodziną i przyjaciółmi w Resemboo...