Rozdział 1: Święto Wiosny (8)

112 21 0
                                    

- Niech to cholera weźmie! – krzyknęła Jo, po raz kolejny próbując założyć na siebie hanfu.

- Nie denerwuj się tak, kochanie.

Jo odwróciła się. W drzwiach stała pani Chen razem z Chiną Zhao. W dłoniach pani Chen miała małą, żłobioną, srebrną szkatułkę.

- Już ci pomagamy. – i mówiąc to, pani Chen odłożyła szkatułkę na łóżko i podeszła do Jo, a China Zhao usiadła po turecku na podłodze i zaczęła się im przyglądać.

Najpierw pani Chen rozebrała ją do bielizny i dokładnie ułożyła hanfu na łóżku, żeby się nie pogniotło. Spięła do góry włosy Jo i potem zaczęła po kolei zakładać poszczególne części hanfu. Na początek pomogła jej założyć białą, gładką spódnicę, która sięgała do samej ziemi. Potem była część górna hanfu, która przypominała trochę wyglądem szlafrok lub płaszcz, sięgała prawie do łydek. Była ona biała i miała wyszywane na sobie błękitne wzory z kwiatów. Wykończenie mankietów w szerokich rękawach, kołnierza i dolnej części narzuty było błękitne. Tak samo, jak szeroki pas, który miał podkreślić kobiecą figurę. Na samym końcu, pani Chen zawiązała wokół talii cienką, również błękitną szarfę, która miała powstrzymać hanfu przed rozwiązaniem.

Pani Chen zrobiła kilka kroków w tył i przyjrzała się Jo.

- Dobrze. – powiedziała z zadowoleniem. – Pozostaje tylko zrobienie włosów i wybór butów. – Pani Chen podeszła do szkatułki i wyjęła z niej szczotkę do włosów, wsuwki i szpilki. Spojrzała na nią z uśmiechem. – Makijażu nie będę ci robić, bo i tak bez niego jesteś śliczna.

Jo mruknęła, tylko pod nosem, że „bez przesady" i usiadła na łóżku, tyłem do pani Chen. Pani Chen rozpuściła jej włosy, wzięła w rękę szczotkę i zaczęła rozczesywać jej włosy, śpiewając piosenkę. Była to stara, znana przez mieszkańców Xing piosenka o zakazanej miłości między zubożałą dziewczyną a bogatym księciem. Piosenka była cudowna, choć bardzo smutna. Opowiadała o różnych ludzkich przeciwnościach losu, ludzkich pragnieniach, ludzkich odruchach i kruchości życia człowieka.

Jo tak bardzo pochłonęło słuchanie piosenki, że nawet nie zauważyła, że pani Chen skończyła ją czesać.

- Mogę już zobaczyć fryzurę? – zapytała Jo.

- Jeszcze nie. – odpowiedziała pani Chen, a po chwili zwróciła się do Chiny Zhao. – Idź po okrągłe lusterko, które leży na szafce w pokoju Mei Lin i pobiegnij do ogrodu, i przynieś jeden z naszych najpiękniejszych kwiatów.

China Zhao pokiwała głową. Zerwała się z podłogi i wybiegła z pokoju. Pani Chen spojrzała na Jo, mówiąc:

- A teraz zobaczymy jakie wybrać ci buty...

- Ja już mam buty. – przerwała jej Jo i wskazała na stojące przy skrzyni czarne baleriny. – Są wygodne i myślę, że będą pasować.

Pani Chen popatrzyła na buty i pokiwała głową.

- Masz rację. – odparła. – Czarny zawsze do wszystkiego pasuje.

Jo się uśmiechnęła. Nagle do pokoju wpadła lekko zdyszana China Zhao. W jednej ręce trzymała nieduże, w srebrnej żłobionej oprawie lusterko z rączką, a w drugiej trzymała duży niebieski kwiat hibiskusa, który rósł w tylnym ogrodzie państwa Chen. Dziewczynka podeszła do matki i dała jej obie rzeczy, potem usiadła obok matki.

- Trzymaj, Jo. – powiedziała pani Chen, dając jej lusterko. – Spojrzysz dopiero, kiedy ci powiem.

Jo pokiwała głową. Pani Chen wzięła w rękę kilka wsuwek i zaczęła wpinać jej we włosy kwiat. Nie minęło pięć minut, a pani Chen powiedziała jej, że może spojrzeć w lusterko. Jo uniosła lusterko z lekką obawą, a gdy się zobaczyła, nie mogła opanować zachwytu. Fryzura, którą zrobiła jej pani Chen była naprawdę piękna. Był to luźny koczek zrobiony na prawym boku, w który wpięty został niebieski hibiskus. Nie mogła oderwać od niej wzroku, bo była tak zachwycona. Do tego jak jej się udało pospinać tak dokładnie jej bardzo długie włosy? Była bardzo tego ciekawa.

- Jak pani udało się tak dobrze spiąć moje włosy? – zapytała ją, lekko zaczesując palcami swoją grzywkę, którą miała na prawym boku. – Przecież moje włosy są takie długie?

- Tak, to prawda. – odpowiedziała pani Chen, zbierając pozostawione rzeczy i wkładając je do szkatułki. – Musiałam zużyć na twój kok prawie wszystkie wsuwki i szpilki, ale nie było to trudne. Można powiedzieć, że to lata wprawy. – Uśmiechnęła się z zadowoleniem, po chwili podniosła się z łóżka i wzięła w rękę szkatułkę. China Zhao poszła w ślady matki. Wstała z łóżka i wzięła od Jo lusterko. – Dobrze, a teraz załóż buty, a my pójdziemy odnieść rzeczy. Spotkamy się w kuchni.

Jo pokiwała głową. Gdy pani Chen i China Zhao wyszły z jej pokoju, Jo wstała z łóżka i podeszła do skrzyni. Wzięła do góry sukienkę, która prawie czołgała się jej po podłodze i założyła baleriny. Gdy miała już je na nogach, puściła materiał i wygładziła, potem odwróciła się na pięcie i wymaszerowała z pokoju.

PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz