(Perspektywa Chrisa)
Tydzień później - piątek, 14:20
Siedziałem na ławce w parku, wyczekując mojego najlepszego kumpla, który - jak zawsze - się spóźniał. Ostatnimi czasy coraz częściej myślałem o Evie i jej wyjeździe. Jednak w szkole i poza nią musiałem trzymać się od dziewczyny z daleka, bo nie chciałem się do niej przyzwyczaić.
- Chris, do cholery - William pstryknął palcami przed moimi oczami. - Obudź się z tego transu. O czym tak myślisz?
- Um, hej, stary - zaśmiałem się, patrząc na bruneta. - Myślę o wspaniałym trójkącie z dwiema blondynkami, wiesz? - parsknąłem.
- A tak serio? - jego mina spoważniała.
- Mówię serio - odparłem. - Przecież ja nie kłamię - uniosłem ręce do góry w geście obronnym, na co William wybuchnął śmiechem.
- Niech zgadnę, Eva - westchnął, siadając obok mnie.
- Rozdział skończony, nie mam z nią kontaktu - skłamałem, krzywiąc się.
- Przestań pieprzyć głupoty, Chris - brunet zaczął jęczeć. - Powiedz jedzcze, że nic do niej nie czujesz, to cię uduszę. Czemu jej po prostu nie powiesz? - wywrócił oczami.
- Nic do niej nie czuję, zrozum - zachichotałem pod nosem. - Skończ ten temat. Co robisz wieczorem? - zapytałem, uważnie patrząc na Williama.
- Um, jestem zajęty - odwracał wzrok ode mnie. Czułem, że coś kręci.
- Czym? - spytałem, unosząc prawą brew do góry.
- Musisz być taki dociekliwy? - westchnął, zakładając ręce na piersi.
- Coś kręcisz - pokiwałem głową. - Jak nie chcesz się spotkać, napić, pogadać, to po prostu powiedz, a nie kity mi wciskasz. Ja pierdole - wstałem z ławki i ruszyłem przed siebie.
- Jak poznasz prawdę, to wszystko nam spieprzysz, Chris! - usłyszałem za sobą jego krzyk. Odwróciłem się i spojrzałem na kumpla pytająco.
- Mów - włożyłem ręce do kieszeni spodni.
- Eva robi imprezę pożegnalną. Zaprosiła pół Nissen. Jutro wyjeżdża - odpowiedział, a ja zaniemówiłem.
- Nie dostałem żadnej wiadomości - zmrużyłem oczy.
- Jaki ty jesteś tępy - William złapał się za głowę. - Sam powiedziałeś jej, że to koniec znajomości. Czego się spodziewałeś? Że cię zaprosi? Że uzna cię za najlepszego kumpla i jak gdyby nigdy nic zaprosi cię na tę cholerną imprezę? - parsknął, kręcąc z niedowierzaniem głową.
Po chwili namysłu odszedłem bez słowa pożegnania, zostawiając przyjaciela samego.
- Stary, gdzie idziesz? - zawołał.
- Do domu. Baw się dobrze! - odwróciłem głowę, spoglądając na chłopaka. Zabolał mnie ten fakt, że zraniłem Evę do tego stopnia, że nie chciała mnie nawet widzieć czy zaprosić mnie na swoją imprezę pożegnalną.
Mówi się, że najbardziej boli wtedy, kiedy ktoś, kto wczoraj sprawiał, że czujesz się wyjątkowo, dzisiaj sprawia, że czujesz się jak niechciany śmieć...
Ten sam dzień, 21:00
Siedziałem w pubie, pijąc kolejnego już shota i topiąc w nim smutki. Nie wiedziałem, czy mam pożegnać Evę, jakgdyby nigdy nic się nie stało, czy dać jej odejść, jednocześnie pozwalając na zakończenie wszystkiego i zapomnienie o swoim istnieniu. Nigdy nie umiałem wybierać, bo zawsze wybierałem źle i nie dostawałem żadnej nauczki.
- Hej - z namysłów wyrwał mnie kobiecy głos.
- Witaj, słodka - uniosłem głowę, spojrzałem na tajemniczą dziewczynę i zmierzyłem ją wzrokiem.
- Nicole - powiedziała, uściskając moją dłoń. - Miło mi.
- Bezimienny - zaśmiałem się, jednocześnie wiercąc się na krześle. - Wybacz, ale nie zdradzam swojego imienia.
- W porządku, rozumiem. Co tu robisz? - spytała, siadając przy barze obok mnie.
- Topię smutki - odparłem. - A ty?
- Szukam szczęścia - zachichotała. - Czym się tak przejmujesz?
- Niczym ważnym, Nicole. Lepiej dla ciebie, jeśli się nie dowiesz - puściłem złotowłosej oczko.
- Jeżeli chcesz, możesz mi wyjawić ten sekrecik - przejechała palcem po moim torsie. - U mnie wszystko jest bezpieczne, skarbie.
- Wolałbym coś innego, niż rozmowę - oblizałem wargi.
- Jesteś pijany, kotku - pokiwała głową. - Przemyślę tę propozycję, jak tylko opowiesz mi, co się stało.
- Szantaż? Ostra, lubię takie - popatrzyłem na Nicole i uśmiechnąłem się. - No więc tak, moją droga. Dziewczyna, na której chyba mi zależy wyjeżdża na stałe z kraju. Dziś urządza imprezę pożegnalną i mnie nie zaprosiła. Nasze początki były trudne. Zdradziła swojego chłopaka ze mną, potem zerwali. Nie odzywała się do mnie aż do czasu. Założyłem się z kumplami, że ją przelecę. I wiesz co jest w tym najgorsze? - westchnąłem, biorąc łyk alkoholu. - Nie chciałem tylko jej zaliczyć. Ona się o tym dowiedziała, nie chciała mnie znać. Dostawała przeze mnie groźby, była szykanowana przez uczniów naszej szkoły. A mimo wszystko wybaczyła mi wszelkie krzywdy, jakie jej wyrządziłem. Potem znalazła sobie chłopaka z najgroźniejszej grupy przestępczej w mieście. Jest z nim do dziś. I wiesz co? Sypia jednocześnie ze mną i z nim. Na dobrą sprawę jestem typem, który nic nie bierze szczerze, a ją biorę całkiem na poważnie, dziwne. Codziennie pieprzę inną laskę, ale ostatnio, gdy to robię, ciągle o niej myślę. Zraniłem ją cholernie bardzo i nie wybaczę sobie, jeśli wyjedzie bez słowa zostawiając mnie tutaj - mruknąłem.
- Ta impreza jest dziś, tak? - dziewczyna spojrzała na mnie.
- Tak. Właśnie w tej chwili - odpowiedziałem, biorąc kolejny łyk trunku.
- No, to na co jeszcze czekasz? Chłopie, walcz o nią - szturchnęła mnie w ramię i zsiadła z krzesła. - Kochasz ją? - zapytała.
- Nie wiem - pokiwałem głową.
- Okej, po prostu tam jedź i z nią porozmawiaj. Nie daj jej odejść - westchnęła, zostawiając mnie.
Wstałem z wysokiego krzesła i wyszedłem z lokalu. Mimo, że byłem pijany, to postanowiłem tam pójść. Chciałem ją odzyskać i spędzić z nią ten ostatni dzień.

CZYTASZ
different
ספרות חובביםW TRAKCIE EDYCJI Eva to dziewczyna, która z początku jest nieśmiała i wstydliwa. Dopiero po imprezie, na której zdradza swojego chłopaka ze szkolnym fuckboyem, dochodzi do niej, że zdecydowanie woli alkohol i dobrą zabawę niż wierność. Ale nic nie t...