24

792 65 18
                                    

(Perspektywa Chrisa)

Ten sam dzień, 15:30

Siedziałem u Williama w domu, bo miałem ochotę się jakoś rozerwać. Nie chciałem myśleć o wyjeździe Evy. Chciałem się zabawić, ale czy potrafiłem?

Graliśmy w fifę, zaraz potem ścigaliśmy się, a jeszcze później oglądaliśmy mecz reprezentacji. Gdy skończyły nam się pomysły na zabicie nudy, ja po prostu położyłem się na kanapie, a William przeglądał kanały telewizyjne, szukając dobrej komedii. Przełączając tak z kanału na kanał, natknął się na serwis informacyjny. Podgłośnił telewizor i odłożył pilot na kanapę, wpatrując się w ekran. Byłem zdziwiony jego zachowaniem, bo to ja przyszedłem do niego w celu odnalezienia rozrywki, a on mi włączył jakieś wiadomości z kraju i ze świata i myśli, że będę słuchał, co w tym popieprzonym świecie się dzieje. No, ale chcąc, nie chcąc, musiałem chociaż kątem oka spojrzeć w ekran. To, co tam zobaczyłem, przyprawiło mnie o dreszcze.

"KATASTROFA SAMOLOTU LINII SWISS - CO NAJMNIEJ 93 OFIARY ŚMIERTELNE"

Samolot linii Swiss International Air Lines z Norwegii do USA wystartował tuż po godzinie 13:00. Wszystkie dane techniczne przed wylotem były sprawdzane. Nagle z niewiadomych przyczyn, samolot stracił równowagę w powietrzu i gwałtownie spadł nieopodal granicy Norwegii. Na pokładzie samolotu było 208 osób. Niestety, 93 z nich nie przeżyło. Ranni zostali przetransportowani do najbliższych szpitali. Trwają dalsze poszukiwania wszystkich pasażerów. Policja jest na miejscu i stara się zbadać, co było dokładną przyczyną tej katastrofy. Zaraz po godzinie 16:00 pojawią się nowe informacje dotyczące czarnych skrzynek i ilości ofiar.

- Ja pierdole, co? - wstałem z kanapy i spojrzałem na kumpla. - Eva leciała tym samolotem. Proszę cię, powiedz, że to nie jest prawda, William. Kurwa, to nie jest prawda! - wykrzyczałem.

- Chris, uspokój się, nie panikuj - William popatrzył na mnie i pokręcił głową.

- Ona żyje, słyszysz? - podniosłem głos i podszedłem do ściany. - Ona żyje, do kurwy nędzy! - uderzyłem pięścią w ścianę i nie poczułem ulgi, tylko złość, gniew i ogromny ból, który przeszywał całe moje ciało od środka.

"Nie wybaczę sobie, jeśli coś się jej stało" - pomyślałem.

- Kurwa, agresją niczego nie załatwisz! - kumpel podszedł do mnie i szarpnął za kołnierz bluzy.

- Puść mnie. Jadę jej szukać po szpitalach - powiedziałem stanowczo, popychając Williama.

- Pojebało cię? - parsknął, a ja zmarszczyłem czoło.

- O co ci chodzi, co? - zapytałem. Nagle naszą rozmowę przerwał dzwoniący dzwonek do drzwi. Wraz z Williamem poszedłem do przedpokoju. Oparłem się o ścianę i uniosłem głowę w górę. Natomiast brunet otworzył drzwi, a zaraz potem w progu pojawiła się Noora.

- William - zaszlochała blondynka, tuląc się do chłopaka. Dziewczyna była cała blada i ledwo trzymała się na nogach. - Eva chyba miała wypadek.

Na te słowa miałem żołądek w gardle. Czułem, jakby ktoś wbijał mi nóż nie w plecy, a w zimne serce. Nie mogłem tego słuchać, więc zabrałem kurtkę z wieszaka i chwyciłem za klamkę.

- Gdzie idziesz? - spytał William zdziwiony moim zachowaniem.

- Jadę szukać Evy po szpitalach. Mówiłem już - spojrzałem na dziewczynę i chłopaka. - Cześć.

Wyszedłem z mieszkania mojego najlepszego kumpla i ruszyłem w stronę swojego samochodu.

- Chris, zaczekaj! - zawołała zapłakana Noora, wybiegając na zewnątrz. - Jadę z tobą.

differentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz