Dojechali do wioski Devingave. Zatrzymali się w gospodzie ,,Pod Strzałą". Weszli do środka i zamówili gulasz z jagnięciny i dwa kufle piwa.
-Proszę.-wesoła kelnerka podała zamówienie.
-Dzięki.-rzucił Will i spojrzał łakomie na gulasz, którego po chwili nie było.
Allys nie jadła, lecz patrzyła w ścianę.
-Allys, co ci jest?-spytałem zaniepokojony.
-Nie jestem głodna.-powiedziała dalej spoglądając w ściane.
-Moge twój gulasz?-spytałem, lecz po chwili zrozumiałem, że to nie było na miejscu.
-Jasne, bierz.-powiedziała kobieta ponuro. Wyglądało jakby chciała zrobić dziure w ścianie.
-Jesteś zmęczona?-byłem zaniepokojony.
Nie słuchała, bo jej twarz już leżała na stole i cicho pochrapywała.
Will zaśmiał się cicho i zostawiając kilka monet na stole wziął Allys na ręce.
-Poprosze o jeden pokój dla dwóch osób.-rzucił do gospodarza nie zważając na zdziwione spojrzenia klientów gospody. Gospodarz zaprowadził i po schodach i wskazał pokój. Will rzucił mu na ręke kilka monet, i delikatnie położył Allys na łóżku, a potem sam zasnął obok niej.
-------------------RANO(ALLYS)------------
Obudziłam się na czymś twardym, a zarazem miękkim.
Spojrzałam na czym leże i gdy zobaczyłam, że spałam na klatce piersiowej Willa, natychmiast wybuchłam śmiechem.
Will natychmiast się obudził.
-C-co się stało kochanie?- spytał zaspany.
-N-nic! Hahaha!!Zupełnie nic!-prawie dusiłam się ze śmiechu.
-Acha...-Will był wyraźnie zamieszany.
Powoli złapałam oddech i powiedziałam.
-Lepiej schodźmy na śniadanie, już późno!-spojrzałam na zegarek.
Niechętnie zsunęłam się z łóżka i trzymając Willa za ręke zeszłam na dół. Will zamówił owsianke i dwie kawy. Will z ślinką w ustach spojrzał na parujący, czarny wywar i dodał dwie łyżki miodu.
---------------------WILL------------------------
Allys zrobiła to samo. Zjadła owsiankę i zamówiła jeszcze dwa gulasze, które sama zjadła. Poprosiła jeszcze o bochen chleba i w dwóch kęsach zjadła cały chleb. Zamówiła jeszcze cztery kawałki ciasta jagodowego i dwie kawy z mlekiem oraz z trzema łyżkami miodu.
Patrzyłem na nią oszołomiony.
Przed nią stała góra garnków i kubków, a przedemnął jedna, niedokończona owsianka i połoa kubka herbaty.
-Nie ma to jak drobne śniadanko.-powiedziała wesoło.
Bez słowa zjadłem resztę owsianki dopiłem kawę i spojrzałem na purpurowo-zielono-baldą twarz.
-Allys...-nie skończyłem, bo kobieta wstała od stołu i pobiegła do łazienki. Słychać było ciche jęki dziewczyny.
Po jakichś trzech minutach Allys wyszła z łazienki i wytarła usta chustą.
-Możemy jechać!-powiedziała głośno i poszła do stajni.
Cztery godziny później...
Wjechaliśmy do ciemnego lasu przy zamku Norgathe. Poznawałem każdą ścieżkę.
Po chwili ukazał nam się pamiętny znak ostrzeżenia.
Mineliśmy go i po kilku minutach wjechaliśmy na jasnął polane, na której stał mały domek. Przed domkiem stał zniekształcony od poparzeń mężczyzna bawiący się z psem.
Zobaczywaszy nas uśmiechnął się szeroko.
-Wichlu! Ellas!Jag dohrze waz wigieć!- jego zdania nie były zbyt wyraźne, przez dziwną twarz.
-Witaj!Mortin(bo chyba tak się on nazywał, jak coś piszcie w komentarzach)jak dwawno się nie widzieliśmy!-przytulił Mortina i kucnął przy suce.
-Saba!(chyba tak się nazywała, jeśli nie to piszcie w komentarzach jak!)Mój mały, ślićniutki, pusisty piesełku!-podrapałem pieska za uchem i spojrzałem na drzwi chatki, w których stał on.
-Malcolm!-krzykneliśmy razem.
-------------------WIECZOREM--------------
-Przyjaciele!Co was tu sprowadza?-zapytał Malcolm popijając herbatę.
-No więc...-zacząłem opowiadać mu cała historię ze wszystkimi szczególnymi szczegółami.Xddd!
-Co zraniony strzałą Genoweńczyka?!O nie!-krzyknął smutny uzdrowiciel.
-Zgoda, pojadę z wami!-odpowiedział szybko i poszedł się spakować, lecz złapałem go za ręke i poprosiłem.
-Mógłbyś zbadać Alyys? Ostatnio ma bóle brzucha i mdłości...-powiedziałem.
-Oczywiście.-powiedział ciągnąc Allys do swojego pokoju.
Siedzieli tam już jakieś trzy godzny. Słychać było rozmowy.
Nagle drzwi otworzyły się i wyszła z nich uśmiechnięta Allys.
-Willu...-zaczęła.
-Tak?-spytałem.
-My... będziemy mieć dziecko.
Patrzyłem na nią jak na ducha.
-Tak Willu. Jestem w ciąży.
------------------------------------------------------
Cześć!
I jak wam się podoba?
Ten rozdział dedykuje osobie, która ma wspaniałą książke o zwiadowcach i dodaje mi chęci do dalszego pisania( oczywiście wy też mi ją dajecie), zasypuje mnie komentarzami i gwiazdkami.
Ten rodział kieruje do Lady Altman!
Proszę o komentarz i gwiazdkę!
Bajoooo!
Nienormalny!
CZYTASZ
,,Zwiadowcy"- Nowy początek
FanfictionBaron Arald został poważnie ranny. Nawet sam Malcolm nie jest wstanie go uleczyć bez tajemniczego zioła. Lady Sandra jest załamana. Tylko miłość potomków bohaterów Auralenu może uratować Aralda. Jak się to skończy? Czy Arald wyzdrowieje? Jeśli chce...