4

160 25 26
                                    

Dojechali do wioski Devingave. Zatrzymali się w gospodzie ,,Pod Strzałą". Weszli do środka i zamówili gulasz z jagnięciny i dwa kufle piwa.
-Proszę.-wesoła kelnerka podała zamówienie.
-Dzięki.-rzucił Will i spojrzał łakomie na gulasz, którego po chwili nie było.
Allys nie jadła, lecz patrzyła w ścianę.
-Allys, co ci jest?-spytałem zaniepokojony.
-Nie jestem głodna.-powiedziała dalej spoglądając w ściane.
-Moge twój gulasz?-spytałem, lecz po chwili zrozumiałem, że to nie było na miejscu.
-Jasne, bierz.-powiedziała kobieta ponuro. Wyglądało jakby chciała zrobić dziure w ścianie.
-Jesteś zmęczona?-byłem zaniepokojony.
Nie słuchała, bo jej twarz już leżała na stole i cicho pochrapywała.
Will zaśmiał się cicho i zostawiając kilka monet na stole wziął Allys na ręce.
-Poprosze o jeden pokój dla dwóch osób.-rzucił do gospodarza nie zważając na zdziwione spojrzenia klientów gospody. Gospodarz zaprowadził i po schodach i wskazał pokój. Will rzucił mu na ręke kilka monet, i delikatnie położył Allys na łóżku, a potem sam zasnął obok niej.
-------------------RANO(ALLYS)------------
Obudziłam się na czymś twardym, a zarazem miękkim.
Spojrzałam na czym leże i gdy zobaczyłam, że spałam na klatce piersiowej Willa, natychmiast wybuchłam śmiechem.
Will natychmiast się obudził.
-C-co się stało kochanie?- spytał zaspany.
-N-nic! Hahaha!!Zupełnie nic!-prawie dusiłam się ze śmiechu.
-Acha...-Will był wyraźnie zamieszany.
Powoli złapałam oddech i powiedziałam.
-Lepiej schodźmy na śniadanie, już późno!-spojrzałam na zegarek.
Niechętnie zsunęłam się z łóżka i trzymając Willa za ręke zeszłam na dół. Will zamówił owsianke i dwie kawy. Will z ślinką w ustach spojrzał na parujący, czarny wywar i dodał dwie łyżki miodu.
---------------------WILL------------------------
Allys zrobiła to samo. Zjadła owsiankę i zamówiła jeszcze dwa gulasze, które sama zjadła. Poprosiła jeszcze o bochen chleba i w dwóch kęsach zjadła cały chleb. Zamówiła jeszcze cztery kawałki ciasta jagodowego i dwie kawy z mlekiem oraz z trzema łyżkami miodu.
Patrzyłem na nią oszołomiony.
Przed nią stała góra garnków i kubków, a przedemnął jedna, niedokończona owsianka i połoa kubka herbaty.
-Nie ma to jak drobne śniadanko.-powiedziała wesoło.
Bez słowa zjadłem resztę owsianki dopiłem kawę i spojrzałem na purpurowo-zielono-baldą twarz.
-Allys...-nie skończyłem, bo kobieta wstała od stołu i pobiegła do łazienki. Słychać było ciche jęki dziewczyny.
Po jakichś trzech minutach Allys wyszła z łazienki i wytarła usta chustą.
-Możemy jechać!-powiedziała głośno i poszła do stajni.
Cztery godziny później...
Wjechaliśmy do ciemnego lasu przy zamku Norgathe. Poznawałem każdą ścieżkę.
Po chwili ukazał nam się pamiętny znak ostrzeżenia.
Mineliśmy go i po kilku minutach wjechaliśmy na jasnął polane, na której stał mały domek. Przed domkiem stał zniekształcony od poparzeń mężczyzna bawiący się z psem.
Zobaczywaszy nas uśmiechnął się szeroko.
-Wichlu! Ellas!Jag dohrze waz wigieć!- jego zdania nie były zbyt wyraźne, przez dziwną twarz.
-Witaj!Mortin(bo chyba tak się on nazywał, jak coś piszcie w komentarzach)jak dwawno się nie widzieliśmy!-przytulił Mortina i kucnął przy suce.
-Saba!(chyba tak się nazywała, jeśli nie to piszcie w komentarzach jak!)Mój mały, ślićniutki, pusisty piesełku!-podrapałem pieska za uchem i spojrzałem na drzwi chatki, w których stał on.
-Malcolm!-krzykneliśmy razem.
-------------------WIECZOREM--------------
-Przyjaciele!Co was tu sprowadza?-zapytał Malcolm popijając herbatę.
-No więc...-zacząłem opowiadać mu cała historię ze wszystkimi szczególnymi szczegółami.Xddd!
-Co zraniony strzałą Genoweńczyka?!O nie!-krzyknął smutny uzdrowiciel.
-Zgoda, pojadę z wami!-odpowiedział szybko i poszedł się spakować, lecz złapałem go za ręke i poprosiłem.
-Mógłbyś zbadać Alyys? Ostatnio ma bóle brzucha i mdłości...-powiedziałem.
-Oczywiście.-powiedział ciągnąc Allys do swojego pokoju.
Siedzieli tam już jakieś trzy godzny. Słychać było rozmowy.
Nagle drzwi otworzyły się i wyszła z nich uśmiechnięta Allys.
-Willu...-zaczęła.
-Tak?-spytałem.
-My... będziemy mieć dziecko.
Patrzyłem na nią jak na ducha.
-Tak Willu. Jestem w ciąży.
------------------------------------------------------
Cześć!
I jak wam się podoba?
Ten rozdział dedykuje osobie, która ma wspaniałą książke o zwiadowcach i dodaje mi chęci do dalszego pisania( oczywiście wy też mi ją dajecie), zasypuje mnie komentarzami i gwiazdkami.
Ten rodział kieruje do Lady Altman!
Proszę o komentarz i gwiazdkę!
Bajoooo!
Nienormalny!

,,Zwiadowcy"- Nowy początekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz