9

136 22 7
                                    

W całej sali było słychać tylko...nic. Po chwili do niczego dołączył
cichy płacz Cassandry, który po chwili zamienił się w powódź łez, które po chwili wspomógł płacz Allys.
-Pogrzeb odbędzie się za tydzień w zamku Redmont.-dokończył posłaniec szlochając.
Całą sale i z resztą całe królestwo pogrążył smutek.
Król Ducan ogłosił żałobę i zakończył przyjęcie.
Wszyscy udali się do komnat matka Willa pobiegła do kuchni, aby przygotować obiad.
A ja pomyślałem, że już czas zbadać Aralda. Udałem się do pokoju Malcolma. Doszedłem do brązowych drzwi i zapukałem. Po dwóch minutach w drzwiach stanął staruszek z długą brodą.
W ręce trzymał ogromną apteczkę i kilka flakoników.
-Skąd wiedziałeś, że...-nie skończył, bo Malcolm mu przerwał.
-Uzdrowicielska intuicja.-na jego twarzy zajaśnił uśmiech.
-A więc chodźmy.
Malcolm poszedł w stronę jadalni.
-Gdzie ty idziesz?-spytałem zdziwiony.
-No na podwieczorek.
-Ale po co ci ta apteczka?
-To przyprawy.
-Aaaaaaaaa... Przypominam, że Arald czeka.
-O to ci chodzi. Już ide, ale muszę wziąć inną apteczkę.
-No dobra idź, ale szybko!-westchnąłem.

Kto pamięta jak się nazywał?Pisać w komentarzach!-----------------U ARALDA--------------------I co mu jest?-spytałem setny raz

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kto pamięta jak się nazywał?
Pisać w komentarzach!
-----------------U ARALDA-------------------
-I co mu jest?-spytałem setny raz.
-Poczekaj chwile.-Malcolm powtarzał to od 3 godzin, któe wykorzystał do klęczenia nad Araldem.
-Już czekałem!-krzyknąłem niecierpliwie.
-To se jeszcze poczekasz.-powiedział oschle Malcolm.
-No to dobranoc.-mruknąłem pod nosem i zasnąłem.
Poczułem mocne szczypanie na twarzy. Chyba to mnie obudziło.
Nademną pochylał się Malcolm.
-Co na mnie wylałeś?-wiedziałem, że on to zrobił.
-E tam, jakieś kilka kropel płynu na chorobę pęcherza.-uzdrowiciel zaśmiał się głośno.
-Co??-
-Żartuje! To tylko sprej na pryszcze.
-Co jest Araldowi?-spytałem
-Eeeeeee...-na te słowa uśmiech Malcolma nagle znikną.
-Arald jest w bardzo ciężkim stanie, jego życie bez leków ziół i eliksirów jest zagrożone.-starzec spuścił głowę.
-Ale...Co może go uzdrowić?-byłem na granicy nerwów.
-Bardzo rzadkie ziele, które rośnie, hmmmmm nikt nie wie gdzie rośnie.
-A na ile starczą zapasy zamkowe?
Tak na oko to na 14-15 lat.
-Czyli on bez leków umrze?
-Niestety tak.
Nie słuchałem już. Biegłem na zebranie Rady.
Wbiegłem do sali spotkań. Wszyscy byli już na miejscu. Król zaczął.
-Za miesiąc zaczynamy wojne z Pictą. Chciałbym prosić Horacego o zostanie nauczycielem w szkple rycerskiej.
Horace zaniemówił.
-Ja?!Zgadzam się!-krzyknął i uniósł triumfalnie pięść.
-A ciebie Willu proszę o nauke łuczników.
-Dobrze.
-Allys, ty masz odpoczywać.-Allys spojrzała na niego groźnie.-To rozkaz.
Uśmiechnąłem się.
Przynajmniej ktoś oprócz mnie troszczy się o Allys.
Miesiąc później...
Armia Auralenu wychodziła na Wrzosowiska.
-Do boju! Dajmy im nauczke!-ryknął król.
I tak zaczęła się wojna o Auralen.
------------------------------------------------------
Cześć!
Wiem, że rozdział jest krótki, ale chcem zdążyć z wywiadem.
Jeszcze można pisać pytania.
Teraz rozdziały będą dodawane rzadziej, bo szkoła i tp.
Prosze o gwiazdki i komentarze!
Bajoooooo!
Nienormalny!

,,Zwiadowcy"- Nowy początekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz