Baron Arald został poważnie ranny. Nawet sam Malcolm nie jest wstanie go uleczyć bez tajemniczego zioła. Lady Sandra jest załamana. Tylko miłość potomków bohaterów Auralenu może uratować Aralda. Jak się to skończy? Czy Arald wyzdrowieje?
Jeśli chce...
W całej sali było słychać tylko...nic. Po chwili do niczego dołączył cichy płacz Cassandry, który po chwili zamienił się w powódź łez, które po chwili wspomógł płacz Allys. -Pogrzeb odbędzie się za tydzień w zamku Redmont.-dokończył posłaniec szlochając. Całą sale i z resztą całe królestwo pogrążył smutek. Król Ducan ogłosił żałobę i zakończył przyjęcie. Wszyscy udali się do komnat matka Willa pobiegła do kuchni, aby przygotować obiad. A ja pomyślałem, że już czas zbadać Aralda. Udałem się do pokoju Malcolma. Doszedłem do brązowych drzwi i zapukałem. Po dwóch minutach w drzwiach stanął staruszek z długą brodą. W ręce trzymał ogromną apteczkę i kilka flakoników. -Skąd wiedziałeś, że...-nie skończył, bo Malcolm mu przerwał. -Uzdrowicielska intuicja.-na jego twarzy zajaśnił uśmiech. -A więc chodźmy. Malcolm poszedł w stronę jadalni. -Gdzie ty idziesz?-spytałem zdziwiony. -No na podwieczorek. -Ale po co ci ta apteczka? -To przyprawy. -Aaaaaaaaa... Przypominam, że Arald czeka. -O to ci chodzi. Już ide, ale muszę wziąć inną apteczkę. -No dobra idź, ale szybko!-westchnąłem.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Kto pamięta jak się nazywał? Pisać w komentarzach! -----------------U ARALDA------------------- -I co mu jest?-spytałem setny raz. -Poczekaj chwile.-Malcolm powtarzał to od 3 godzin, któe wykorzystał do klęczenia nad Araldem. -Już czekałem!-krzyknąłem niecierpliwie. -To se jeszcze poczekasz.-powiedział oschle Malcolm. -No to dobranoc.-mruknąłem pod nosem i zasnąłem. Poczułem mocne szczypanie na twarzy. Chyba to mnie obudziło. Nademną pochylał się Malcolm. -Co na mnie wylałeś?-wiedziałem, że on to zrobił. -E tam, jakieś kilka kropel płynu na chorobę pęcherza.-uzdrowiciel zaśmiał się głośno. -Co??- -Żartuje! To tylko sprej na pryszcze. -Co jest Araldowi?-spytałem -Eeeeeee...-na te słowa uśmiech Malcolma nagle znikną. -Arald jest w bardzo ciężkim stanie, jego życie bez leków ziół i eliksirów jest zagrożone.-starzec spuścił głowę. -Ale...Co może go uzdrowić?-byłem na granicy nerwów. -Bardzo rzadkie ziele, które rośnie, hmmmmm nikt nie wie gdzie rośnie. -A na ile starczą zapasy zamkowe? Tak na oko to na 14-15 lat. -Czyli on bez leków umrze? -Niestety tak. Nie słuchałem już. Biegłem na zebranie Rady. Wbiegłem do sali spotkań. Wszyscy byli już na miejscu. Król zaczął. -Za miesiąc zaczynamy wojne z Pictą. Chciałbym prosić Horacego o zostanie nauczycielem w szkple rycerskiej. Horace zaniemówił. -Ja?!Zgadzam się!-krzyknął i uniósł triumfalnie pięść. -A ciebie Willu proszę o nauke łuczników. -Dobrze. -Allys, ty masz odpoczywać.-Allys spojrzała na niego groźnie.-To rozkaz. Uśmiechnąłem się. Przynajmniej ktoś oprócz mnie troszczy się o Allys. Miesiąc później... Armia Auralenu wychodziła na Wrzosowiska. -Do boju! Dajmy im nauczke!-ryknął król. I tak zaczęła się wojna o Auralen. ------------------------------------------------------ Cześć! Wiem, że rozdział jest krótki, ale chcem zdążyć z wywiadem. Jeszcze można pisać pytania. Teraz rozdziały będą dodawane rzadziej, bo szkoła i tp. Prosze o gwiazdki i komentarze! Bajoooooo! Nienormalny!