Jechali już kilka godzin. Koń Allys już nie dawał rady więc Will pozwolił jej jechać na Wyrwiju. Jak wiecie, aby powiedzieć hasło do swojego konia trzeba mieć do niego pełne zaufanie. A do Allys miał zaufanie jak do nikogo(nie licząc Halta, Horace, Crowleya, Giliana, Jenny, Lady Pauline, Cassandry, króla, Sir Dawida, Barona Aralda, wszystkich Zwiadowców i kilku innych przyjaciół. Wiem sporo ich jest!xdddd!)innego.
On sam szedł piechotą trzymając uprzęż konia Allys.
---------------- HALT---------------------------
W łóżku szpitalnym zamku Auralen leżał nieprzytomny Baron Arald. Mężczyzna był bardzo blady i wychudzony. Jego włosy bardziej zsiwiały, a mięśnie prawie zanikły. Z Araldem było ciągle gorzej.
-To twoja wina!-wrzasnęła Lady Sandra na króla Ducana.
-Sandro, co ty mówisz!-oburzył się król.
-Co jesteś zadowolony?! To przez ciebie Arald może umrzeć! Gdybyś nie wybrał go na Barona, to by go nie zaatakowali!-Lady Sandra była prawie równie chuda jak jej mąż. Od 3 tygodni prawie nic nie jadła i piła spała może 2 godziny na tydzień.
Jej oczy były podkrążone. Z jednej z najpiękniejszy dam Auralenu zrobił się potwór z rozczochranymi włosami.
-Sandro, uspokuj się!-teraz ja włączyłem się do dyskusji.
-Nie!-krzyknęła żona Barona i wychodząc z komnaty potrąciła króla ramienien.
Zwykle za takie zachowanie stanęła by przed sądem królewskim, ale patrząc na okoliczności Ducan oszczędził jej tych nieprzyjemności.
--------------------ALLYS-----------------------
Chyba zasnęłam, bo leżałam na zwiadowczym śpiworze. Usiadłam na szortkim materiale i rozejrzałam się. Obok mnie leżał Will, jednak on leżał na ziemi.
Z trudem przepchnęłam go na śpiwór. Nagle poczułam dziwny ból w brzuchu. Jakby kopanie. Jęknęłam cicho, jednak to wystarczyło by obudzić Willa.
-Co się dzieje?- spytał zaspanym głosem.
-Boli mnie brzuch.-odpowiedziałam.
-Myślisz, że...-Will nie skończył.
-Nie wiem, spytamy się Malcolma, dobrze?-spytałam.
-No dobrze, ale teraz idź spać, bo jutro musimy dojechać do Malcolma!-wyjaśnił Zwiadowca i pocałował mnie w czoło.
-Dobranoc!-szepnął.
-Dobranoc!-odpowiedziałam i wtuliłam się w ciepłe ciało Willa.
Mojego Willa.
------------------RANO--------------------------
Od wshodu słońca byliśmy w drodze. Do Malcolma musieliśmy jeszcze przejechać kilkanaście mil. Ciągle myślałem o nocnych bólach brzucha Allys. Teraz chyba było jej niedobze, bo była zielono-purpurowo-blada.
-Allys, dobrze się czujesz?-spytałem zaniepokojony.
-Nie!-powiedziała prosto z mostu i równie prosto przed siebie puściła pawia.
Natychmiast podbiegłem do niej, poklepałem ją po plecach i podałem bukłak wody.
Godzinę później...
Usłyszeliśmy cichy szelest. Zatrzymałem Allys, która czuła się o niebo lepiej.
-Co się dzieje?-spytała szeptem.
Nie odpowiedziałem, bo zza drzew wybiegło ok. dwanaścioro bandytów. Natychmiat wyjąłem łuk i po trzech sekundach 5 bandytów leżało albo martwych, albo poważnie rannych.
Spojrzałem na Allys, która rzuciła się na 4 mężczyzn.
Machała sztyletami we wszystkie strony. Dla jednego odcieła ręke i zraniła czaszkę. Naparli na nią następni dwaj. Zrobiła szybki unik i wykręciła dla jednego kręgosłup i kopnęła w brzuch. Nienaturalnie wykrzywiony mężczyna leżał na ziemi. Dla drugiego odcięła ucho i ekhem...
Coś bardzo wrażliwego dla mężczyzn oraz kopniakiem zgniotła mu żebra.
Łał!
-Ale mam super żonę!-pomyślał Will.
Pozostałą dwójkę załatwiła równie łatwo jak poprzednich.
-Zostali jeszcze oni.-powiedziała Allys wskazując machnięciem głowy pozostałych dwóch, zupełnie zszokowanych i przerażonych.
Will podbiegł do jednego z nich i wbił mu sakwę w brzuch, a Allys załatwiła drugiego serią kopniaków i uderzeń. Nagke przeszedł mnie dreszcz niepokoju i powiedziałem.
-Allys, a ich nie było 12??-nagle zobaczyłem jak dwunasty rzezimieszek podszedł bzszelestnie do Allys i już miał wykonać ostatni cios, jego czoło przeszyła czarna strzała Zwiadowcy. Allys odwróciła się i zrozumiejąc co się stało jej twarz oblał rumieniec złości i zaczęła kopać, dźgać sztyletem i uderzać pięściami nieżyjącego już bandyte.
Will patrzył na nią ze zdziwieniem.
-A masz, szmiaciany g-----rzu!-wrzasnęła kobieta.-Jak śmiełeś do mnie podejść!-ryknęła na trupa.
-Allys!-krzyknął zszokowany Will i podszedł do trupa. Miał wydłubane oczy, całe ciało przedziurawione i zgniecione.
-To co?Jedziemy dalej?-spytała już spokojna Allys.
-T-tak...-odpowiedziałem zamieszny.
-Allys ja się ciebie czasami boję!-powiedział, a kobieta wybuchła śmiechem.
------------------------------------------------------
Cześć!
Mam nadzieje, że podobał się rozdział. Nie umiem opisywać walk wiec proszę pisać w komentarzach jak mi wyszło.
Mam nadzieje, że nie przynudzam. Proszę też pisać co waszym zdanien jest Allys? Chociaż pewnie i tak wszyscy się już domyślili! Xddddd!
Proszę o gwiazdki i komentaze!
Bajoooo!
Nienormalny!
CZYTASZ
,,Zwiadowcy"- Nowy początek
Fiksi PenggemarBaron Arald został poważnie ranny. Nawet sam Malcolm nie jest wstanie go uleczyć bez tajemniczego zioła. Lady Sandra jest załamana. Tylko miłość potomków bohaterów Auralenu może uratować Aralda. Jak się to skończy? Czy Arald wyzdrowieje? Jeśli chce...