19

88 21 5
                                        

Do moich oczu napłynęły łzy.
-Co?-spytałem z nadzieją, że tylko się przesłyszałem.
-Porwali go!-Maddie podbiegła do mnie i przytuliła. Ona też płakała.
-Jak to się stało?!-spytałem zdesperowany.
-Opowiem to na Radzie.
-----------------------
Na Radzie

-Była zmiana wart w pokoju Aralda i przy nim.
Gdy dosłownie na 2 minuty straż zostawiła Aralda samego, Skocci zaatakowali zamek.
Cała straż poszła walczyć. A gdy poszedłem do jego pokoju t-to oni g-go...-nie skończył, bo zaczął cicho szlochać.
-Rozumiemy.
Ale odzyskamy go!
-Tak!-krzyknęli wszyscy chórem.
-A ja podwyższe poziom w kółku krawieckim!-krzyknęła Cassandra.
Wszyscy spojrzeli na nią z irytacją.
-Przepraszam wymsknęło mi się.
A teraz odzyskajmy Aralda!
-Proponuje wysłać do zamków w całym królestwie zwiadowców(nie Zwiadowców tylko takich szpiegów).
-Moim zdaniem jest trzymany w Redmont lub w Norgathe. Po przejęciu tych zamków przez Skottów raczej tam będzie im najwygodniej go ukryć.-Halt wyraził szczerze swoje zdanie.
-Zgadzam się z Haltem!-powiedziałem.
-Jednak najpierw musimy przygotować straż, na wypadek następnego ataku.
Po naradzie wszyscy udali się do komnat. Wpadłem na pewien pomysł. Szybko wziąłem prysznic i zmieniłem ubrania.
    Wyszedłem. Było już późno, bo wszyscy spali. Przechodziłem z jednego korytarza na drugi. Doszedłem wreszcie do komnat królewskich. Otworzyłem środkowe drzwi. Wszedłem do środka i zamknąłem je cicho. Skradałem się jak najciszej do Maddie. Gdy pochyliłem się by ją pocałować ta otworzyła oczy i przewróciła mnie na łóżko. Zszokowany spadłem na miejsce obok niej i dopiero się pocałowaliśmy.
-Cześc.-szepnęła cicho.
-Hej.-mam nadzieje, że w tej ciemności noezauważyła moich rumieńców.
-Porywam cię gdzieś. Teraz.-powiedziałem tajemniczo.
-Mmmmm... Z chęcią.-szybko wstała i podeszła do drewnianej szafy. Wyjęła kilka lekkich ubrań i weszła za parawan. Przez światło świecy widziałem jej cień na parawanie. Po chwili wyszła. Była ubrana w proste zwiadowcze ubrania i peleryne.
-No to chodźmy!-powiedziała łapiąc mnie za ręke. Wyszlismy z pokoju i trzymając swoje dłonie przemykaliśmy z cienia do cienia. Ja prowadziłem.
Po kilku minutach biegu chwyciłem Maddie w pasie i przewiesiłem przez ramię. Zaśmiała się cicho, ale dała się nieść. Wbiegłem cicho do stodoły. Wziąłem drabinę i zacząłem się wspinać. Wyszedłem na dach przez dużą dziurę w dachu.
Znów chwyciłem Maddie w pasie i położyłem na ramionach jak pannę młodą. Uważnie przemieżałem dach. Nareszcie byliśmy, na miejscu. Postawiłem moją dziewczynę na dachu.
-Łał.-szepnęła. Razem wpatrywaliśmy się chwilę w ogromną pełnie księżyca. Był jak na wyciągnięcie ręki.
Odwróciłem się po chwili do Maddie. Złapałem ją w pasie i przyciągnąłem ją do siebie.
-Zamknij oczy.-szepnąłem poprawiając jej kosmyk włosów.
-Co?-spytała zdziwiona.
-Zamknij oczy.-powtórzyłem, a Maddie zamknęła oczy. Okej, jest dobrze, ale czy teraz się uda?
Zobaczymy.
      Wyjąłem czerwony kamień z kieszeni i chwyciłem mocniej Maddie.
-Levitalus.-zaklęcie znów pojawiło się z nikąd w moich ustach. Otoczyła nas lekka czerwona mgła, a ja poczułem jak moje nogi odrywają się od podłoża. Lecieliśmy coraz szybciej. Dotarłem wreszcie do Doliny 5 Wodospadów Królewskich. Szum spadającej wody dodawała uroku tej nocy.
Wodospady połyskiwały w pełni księżyca.
Wisieliśmy 500 metrów nad ziemią.
-Otwórz oczy.
Maddie otworzyła oczy i pisnęła cicho.
-Boże, jak tu cudownie!
-Wiem.
Pochyliłem się nad nią i szepnąłem.
-Bardzo cię kocham Madelyn.
-Ja ciebie też Zack.
Przybliżyliśmy się do siebie i w świetle księżyca pocałowaliśmy się namiętnie.
-------------------------------
Hejka!
Sorka za dłuuuuuuuuugo niedodawany rozdział.
Wena pojechała na wakacje do Hiszpani, a ja zostałem sam!
Jednak w Hiszpani też jest zimno więc wróciła.
No i jest.
A do tego jestem chory.
Buuuu...!
Dzisiaj dramatyczno-romantycznie.
Ten rozdział dedykuje dla wszystkich fanów Zwiadowców!
Proszę o gwiazdki i komentarze!
Bajooooooo!
Nienormalny!

,,Zwiadowcy"- Nowy początekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz