22

90 20 4
                                        

Halt

Obudziłem się w przestronnym i jasnym pomieszczeniu. Zamrugałem kilkakrotnie. Podniosłem głowę i zobaczyłem dwie wieśniaczki i jakiegoś w miarę elegancko ubranego mężczyznę.
Spróbowałem usiąść , ale od razu pożałowałem. Okropny ból przeszył moje ciało. Syknąłem cicho.
Kobieta obok od razu krzyknęła.
-Obudził się!
-Nareszcie!-druga kobieta również była podekscytowana.
-Witam. Jestem Troy. Zarządzam tą wioską.
-A one kim są?-spytałem, mając na myśli wieśniaczki.
-To nasze dwie najlepsze lekarki. To Amanda, a to Katrina.
-Witaj panie!-odparły chórem kobiety.
Następnie spojrzały na Troya. Ten porozumiewawczo kiwną głową. Kobiety przytaknęły i znów skierowały swój wzrok na Halta.
-Panie...
-Mówcie mi Halt.-oparł sucho Zwiadowca.
-Dobrze, pa...znaczy Halcie.-odparł Troy.
-Co ja tu robię?-Halt nie mógł sobie przypomnieć jak się tu znalazł.
-Nasi transporterzy znalazły pan...znaczy ciebie ledwożywego na drodze.-odparł Troy.
Teraz Halt wszystko sobie przypomniał! Porwanie, ból, Will z Zackiem, ucieczka.
Muszę działać!
-Moi przyjaciele zostali porwani! Trzeba ich ratować. Zbierzcie wszystkich swoich rycerzy. Niedługo rozpoczniemy akcję ratunkową.-Halt miał już w głowie cały plan.
Ale...chwila.
-Czy tutaj jest stara chatka zwiadowcy?
-No taaak..ale po co to nam potrzebne?-spytała Amanda.
Halt nieodpowiadając wybiegł z pomieszczenia zabierając tylko swój zestaw zwiadowcy.
----------------
Emma

Czekamy na drużynę z zamku Auralen już dwa dni. Może coś im się stało?
W tym samym czasie na polanę wpadł cały garnizon uzbrojonych konnych rycerzy. Na oko było ich czterdziestu.
Prędko wyjęłam miecz i skupiła swoje moce wiatru.
Jakże się zdziwiłam, gdy na polanę wjechał mentor mego brata, Halt. Miał wiele bandaży, mimo tego dzielnie trzymał on wodze swojego rumaka.
-Halt?-spytałam sama siebie.
Spojrzałam na Veronicę. Ona również wyglądała na zdziwioną.
-Emma! Veronica! Natychmiast do chatki. Ci ludzie to przyjaciele. Ale wszytko wam opowiem za chwilę.
Szybko wbiegłam do chatki chowając miecz. Veronica zrobiła to samo. Po kilkunastu minutach siedziałyśmy z Haltem przy stole.-Emmo, od razu przejdę do rzeczy.-powiedział stanowczo Halt.
Opowiedział nam on całą chistorię ze wszystkimi szczegółami.
Po skończonej opowieści spytałam Zwiadowcę.
-Ale po co ci rycerze?-nadal nie rozumiałam ich wizyty.
-Otóż mają nam pomóc w odbiciu naszym przyjaciół.-powiedział Halt dopijając resztki kawy.
-Kiedy rozpocznie się akcja rarunkowa?-spytała Veronica.
-Jak najprędzej. Najlepiej już teraz. Po drodze opowiem wam nasz plan, który stworzyłem jeszcze w wiosce.
-Rozumiem.-powiedziałam miękko.
-Prrr!-znajomy głos przerwał naszą rozmowę.
-Niemożliwe... Czy to...-Halt spojrzał zdziwiony przez okno.-Wyrwij!-mentor Willa zerwał się z krzesła i wybiegł na polanę.
---------------------------
Zack

Razem z "karzełkiem" poszliśmy do małej chatki naprzeciwko groty.
Gdy tam weszliśmy o mało serce nie wyskoczyło mi z piersi.
Wszędzie leżały sztylety, strzały, miecze, topory, liny, druty. A najgorsze było to, że wszystko co wymieniłem było w krwi.
-No. Usiądźcie sobie grzecznie w miejscu, a ja zaczynam przedstawienie.
-Czy dozwolone są ciemne okulary, żeby nie widzieć twojej wykrzywionej facjaty, karzełku?-spytałem ostro.
Karzełek bardzo się zdenerwował i krzyknął.
-Zamknij się smarkaczu! Za karę będziesz pierwszy!
-Za karę to powinno oglądać ciebie bez ubrań. Tych tortur nikt by nie przeżył.-odpaliłem.
-A to się doigrałeś bachorze!-to mów...ekhem krzycząc wbił mi grot strzały w ramię.
Wrzasnąłem z bólu.
-Nie! Zostaw go! Weź mnie!-krzyknął zrozpaczony tata.
Ja tymczasem dalej wkurzałem karzełka.
-Głębiej to ja nurkuję w kranie!-kompletnie go tym zaskoczyłem, sądząc po jego wykrzywionej minie.
-Dalej chcesz się bawić? To proszę!-chwycił mocno sztylet i wbił go w moją łydkę.
-AAAAAAAAAAA!-ryknąłem.
-Zostaw go!-krzyczał dalej tata.
Ja tym czasem działałem.
-Jesteś bardziej tępy od tego sztyletu!-powiedziałem mu to prosto w twarz po czym plunąłem mu pod buty.
Karzełek aż gotował się ze złości.
Podszedł do mnie i ryknął.
-Jak śmiesz?! Ty mały...-nie dokończył zdania bo ja powiedziałem.
-Porozmawiamy jak umyjesz zęby. A i mógłbyś zainwestować w nożyczki do włosów. A nie, czekaj!-zmrużyłem oczy.- To nie włosy! To łupiesz!-to ostatnie zdanie ryknąłem jak najgłośniej.
-Ty, ty...muszę się napić.-powiedział karzełek po czym wyszedł z pokoju. Na to czekałem. Z trudnością wstałem ich chwyciłem najbliżej leżący sztylet.Podałem go tacie.
-Rozetnij mi żyłę na nadgarstku.
-Co? Ale...-tata nie skończył.
-Teraz!-krzyknąłem rozkazującym tonem.
Z ogromnym bólem tata rozciął mi  żyłkę.. Trysnęła krew.
-Zack! Nie!-krzyknął tata
-Cicho!!-szepnąłem.
Po kilku minutach lania się krwi nadąłem się po czym z lekką trudnością rozerwałem sznur krępujący mi ręce. Prędko rozciąłem sobie sznur u nóg.
Podszedłem do taty i rozciąłem jego sznury.
Zrobiłem to z trudnością, po czym padłem na ziemię.
-Zack! Nic ci nie jest?- spytał Will przerażony.
-N-nie...-powiedziałem drżącym głosem.
Tata pomógł mi wstać.
-Zack, dziękuję! Uratowałeś nas nasączając sznur własną krwią by stał się miękki i dało się go rozerwać. Ale jak się stąd wydostaniemy?-spytał tata.
-Mam plan.-uśmiechnąłem się tajemniczo, po czym opowiedziałem Willowi na czym polega mój plan.
----------------
Cześć!
Przepraszam za dłuuuugą nieobecność, ale nie miałem weny(taka głupia wymówka).
Ale za to patrzcie na to!

1,01 tysięcy wyświetleń?! Jesteście kochani!!!Niestety jeszcze tylko kilka rozdziałów do końca książki! Nie będzie drugiej części ponieważ planuję nową książkę, ale to tajemnica!Jeszcze raz dzięki za wyświetlenia i gwiazdki!Papa!Nienormalny!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

1,01 tysięcy wyświetleń?! Jesteście kochani!!!
Niestety jeszcze tylko kilka rozdziałów do końca książki! Nie będzie drugiej części ponieważ planuję nową książkę, ale to tajemnica!
Jeszcze raz dzięki za wyświetlenia i gwiazdki!
Papa!
Nienormalny!

,,Zwiadowcy"- Nowy początekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz