Will
Spróbowałem robić to co wszyscy. Czyli biegać i wrzeszczeć. Co chwilę szarpałem Zacka, żeby wyglądało realistycznie. Niestety sprawiało mi to wielki ból, gdyż nienawidziłem krzywdzić mojego jedynego dziecka.
-Atakują! Alarm!!-wrzeszczałem. Wszyscy chwycili broń i pobiegli w stronę wejścia do bazy. Poczułem poteżny podmuch wiatru.
"Emma"-pomyślałem."A więc chcą nas odbić.
Ja również chwyciłem leżący na ziemi miecz i wrzeszcząc pobiegłem za innymi. Gdy dotarłem do obszernego wejścia do jaskini przystanąłem. Wszyscy, którzy biegli na spotkanie "wrogom" co chwila padali martwi. Dopiero gdy opadli dostrzegałem w ich piersi strzały o czarnym drzewcu.
"Halt". Wiedziałem, że on to zorganizował. Lekko spojrzałem na słońce. Wyjąłem liść dębu i uchyliłem ku słońcu, by liść odbijał promienie słoneczne w oczy Halta. Ten oślepiony światłem spojrzał na mnie i ujrzawszy liść dębu skinął niedostrzegalnie głową i kontynuował bitwę. Rzuciłem miecz na ziemię i wyciągnąłem swoje sztylety, które wcześniej ukradłem z gabinetu karzełka. No-Zack! Walczymy!-szepnąłem.
Zack wyciągnął swoje noże i obaj zaczęliśmy rozbijać wroga od tyłu. Po kilku minutach przeciwnicy zorientowali się w sytuacji zaczęli nas atakować, lecz nim się obejrzeli my z Zackiem już dobiegliśmy do Halta i reszty.
-Dzięki.-powiedziałem dla Halta, lecz ten tylko mruknął coś pod nosem. Ale wiedziałem, że to mruknięcie oznacza więcej niż tysiąc słów.(rafaello😂😂)
-Wycofujemy się!-krzyknął Halt. Podczas odwrotu zastrzeliliśmy jeszcze kilku przeciwników z łuków. Potem wybiegliśmy z groty, a ja i Zack zdjęliśmy z siebię ubrania karzełka i ukazaliśmy szarozielone płaszcze zwiadowców.Halt
Gdy odbiliśmy Willa i Zacka jeszcze przez kilkanaście minut uciekaliśmy przed wrogami, lecz szybko ich wybiliśmy. Zack miał ranną rękę, a Will poranioną twarz. Po dotarciu do wioski przekazaliśmy ich lekarzom, którzy prowadzili gabinet w tej wsi.
Lecz nie to teraz mnie interesowało. Musimy jak najszybciej go odbić Aralda i znaleźć to cudaczne ziele. I na to wszystko tylko jeden dzień! Doprawdy mieliśmy dostęp do 40 najlepszych auraleńskich końskich żołnieży, których król Ducan wysłał nam na pomoc, ale kto wie ile Skottów opanowało Redmont. Jednak Emma stwierdziła, aby zostawić na zwiadowczej polanie wszystkich auraleńskich rycerzy, gdyż podczas najazdu na Redmont bardziej przydadzą nam się wyszkoleni wojownicy. W ten sposób po Willa i Zacka pojechała tylko grupa wieśniaków oraz Emma, ja i Veronica. Podczas owej bitwy zginęło 4 wieśniaków. Właśnie w tej chwili na polanę wbiegł sir Rodney z dwoma tuzinami żołnieży.
-Rodney!-krzyknąłem zdumiony-Co tu robisz?
-Przyszedłem pomóc wam odbić Aralda.-powiedział radośnie-A i chyba zapomniałeś coś pokazać dla Willa, prawda?-Rodney zerkał to na załamanego Willa siedzącego na tarasie chatki, a ukrytego w cieniu Wyrwija.
-A no tak.-totalnie o tym zapomniałem-Wyrwij, Will ma dla ciebie jabłuszko!-krzyknąłem, ale to była prawda. Zawsze w jednej z toreb Will trzymał tuzin jabłek dla Wyrwija. Will momentalnie podniósł się z miejsca. Wyrwij już pędził w stronę Willa. Jego oczy mówiły:"Jabłka!"
-Wyrwij!-Will rzucił się na konika.
Chwile tulił pysk Wyrwija po czym wyjął jabłko i włożył do pyska. Wyrwij widocznie zadowolony szybko schrupał przysmak.
Teraz spojrzał na Willa i powiedział:
"To ja uratowałem wasze tyłki, a ty mi dajesz zaledwie jedno małe(pyszne)jabłko? Szczyt chamstwa!"
Will tylko zaśmiał się i poklepał konia po grzbiecie.
Jednak przypomniałem sobie, że musimy uratować Aralda, i że to nie czas na pieszczoty.
-Zbiórka! Szybko!-krzyknąłem.
Gdy po kilku minutach wszyscy zebrali się w kole przemówiłem.
-Musimy szybko działać. Arald niedługo umrze, a my siedzimy sobie na polanie. Już za chwilę wyjeżdżamy i najeżdżamy Redmont. Gdy tylko przechwycimy Aralda uciekamy do zamku Auralen. Wszystko jasne? Pytania?
-Czy...-zaczął Zack.
-Nie? To ruszamy!Will
Jechaliśmy już 5 godzin. Już niedługo powinien pojawić się przed naszymi oczami zamek Redmnot. Po chwili naszym oczom ukazał się połyskujący w świetle zachodzącego słońca na czerwono zamek Redmont.
Strażnicy najwyraźniej już nas zobaczyli, ponieważ wrzeszczeli już na murach zamku Redmot rozkazy i pokazywali na nas palcami i włóczniami.
Bitwa o losy Aralda miała zacząć się już za chwilę...

CZYTASZ
,,Zwiadowcy"- Nowy początek
FanfictionBaron Arald został poważnie ranny. Nawet sam Malcolm nie jest wstanie go uleczyć bez tajemniczego zioła. Lady Sandra jest załamana. Tylko miłość potomków bohaterów Auralenu może uratować Aralda. Jak się to skończy? Czy Arald wyzdrowieje? Jeśli chce...